13. Missed calls.

18.1K 946 106
                                    

Poniedziałek - trzydzieści sześć połączeń, po których od razu włączała się poczta głosowa; sześć nagrań po usłyszeniu sygnału 'piiiiip'; czternaście wiadomości, w których napisałem, że przepraszam, ale 'nie przepraszam', za to co się stało.

Wtorek - trzynaście połączeń do Bo, w których po pięciu boleśnie długich sygnałach włączała się poczta głosowa; jedenaście połączeń, w których zaraz po wybraniu numeru włączyła się poczta głosowa. Przed każdym, ponownym wybranie numeru łudziłem się, że jednak włączyła komórkę.

Do tego sześćdziesiąt cztery wysłane wiadomości z przepraszającą treścią; jeden sms niewysłany.

Widziałem ją na każdej przerwie w szkole. Siedziałem na drugim końcu sali na hiszpańskim i tylko na nią patrzyłem. Nie zapisałem w zeszycie, ani słowa i nie postawiłem kropki w złączeniu kratek, tworząc kolejny głupi wzór.

Bo, ani razu się nie odwróciła, ale nerwowo ciągnęła nitki swojego sweterka, czując mój wzrok na sobie.

Środa - siedemdziesiąt osiem połączeń, na zmianę odrzucanych i przerywanych przez komunikat: 'tutaj Bo, w tej chwili nie mogę odebrać telefonu, zostaw wiadomość po sygnale, na pewno się odezwę'... 'piiiiip'.

Niestety, nie odezwała się do tej pory.

Przestałem sprawdzać ile wiadomości do niej wtedy wysłałem, ale wiem, że w ten dzień przekroczyłem limit SMS-ów.

Czwartek - siedemnaście połączeń przed pójściem do szkoły, jedenaście wiadomości przed tym jak wpadliśmy na siebie. Właśnie wtedy zachowałem się jak największy dupek na całym świecie. Pierwszy raz w tym dniu podążałem pod kolejną klasę z Jace'm. Z Jace'm, który uważał za wyjątkowo śmieszne psychiczne pastwienie się nad Bo. Zobaczyłem ją z daleka i wyglądała ślicznie w okularach na nosie, białej bluzce i białym swetrze, oczywiście wieńczącą jej strój częścią garderoby, byłą długa spódnica. W jej dłoniach spoczywała książka, której nie mogła przestać czytać. Uśmiechnąłem się do siebie oczywiście za moment słysząc Jace'a, mówiącego, że jestem głupi i żebym przestał szczerzyć się do siebie.

Wtedy Bo na mnie wpadła. Złapałem ją za szczupłe ramiona, by nie upadła. Podniosła na mnie spojrzenie i szybko się odsunęła. Odsunęła się bo... to byłem ja. Powiedziała ciche 'przepraszam', a ja w akompaniamencie śmiechu Jace'a odpowiedziałem oschło, żeby uważała jak chodzi, bo jak nie umie robić dwóch rzeczy na raz, na razie niech skupi się na samym chodzeniu.

Nawet na mnie nie spojrzała. Poczułem się gorzej niż kiedykolwiek wcześniej. Poczułem, przeszywający ból w sercu, ale jeszcze nie wiedziałem, że serce Bo zaczynało pękać i uwalniać miłość do mnie, o której nie miałem pojęcia.

I tak właśnie nastał piątek po lekcjach. Byłem przybity, ponieważ Bo nie odezwała się do mnie, ani słowem na żadnej lekcji, a najgorsze było to, że całkowicie zignorowała mnie na literaturze, mimo iż bez przerwy chciałem znaleźć sposób na to by w końcu się do mnie odezwała. Najbardziej zabolało mnie to, że wyszła z klasy pierwsza, a nawet zapytała profesor Valdez, czy może wyjść chwilę przed dzwonkiem. Nigdy tego nie robiła. Nigdy nie opuszczała nawet minuty z zajęć. Wszystko przeze mnie. Czułem się... gównianie? Wiem, że prawdopodobnie nie ma takiego słowa, ale pasuje jak ulał do mojego ówczesnego stanu, bo wtedy mnie też nie było. Po prostu przestałem istnieć.

Kierowałem się do budynku G4, na cholerne zajęcia teatralne, które zapewne sprawią, że mój beznadziejnie gówniany stan się pogłębi. Wyjąłem z uszu słuchawki i schowałem się zdala od światła lamp, przy jednym z budynków. Byłem pewny, że nikt mnie nie zobaczy, biorąc pod uwagę to, że rozmówcy byli kilka metrów przede mną. Wychyliłem się lekko by móc zobaczyć, kto to jest. Bałem się, że to może być moja paczka, która nie wiedziała, że przychodzę na koło teatralne. Mimo, iż była to kara, nie powiedziałem im tego.

Like Romeo. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz