15. The lady of my dreams.

15.1K 978 52
                                    

Trwałem w pół śnie, gdy Bo zaczęła się wiercić w moich ramionach, którymi, nie mam pojęcia kiedy, została opleciona. Od dobrych paru minut próbowała się wydostać z mojego uścisku, ale była zdecydowanie zbyt krucha by tak po prostu bez większych starań mnie pokonać. Nie chciałem jej puszczać, bo nie sądziłem, że będzie chciała do mnie wrócić.

Przyciągnąłem ją do siebie bardziej tak, że teraz jej plecy dociśnięte były do mojego torsu. Przerzuciłem jedną nogę przez jej i uśmiechnąłem się słysząc jej zrezygnowane mruknięcie. Nie lubiła nie mieć kontroli nad wszystkimi rzeczami, których częścią była, a ja uwielbiałem myśleć, że jest najważniejsza w naszej 'rzeczy'.

-Harry... - szepnęła. Nic nie powiedziałem, cały czas udając że śpię. Bo przejechała swoimi palcami po moim przedramieniu, przez co automatycznie przesunąłem dłoń po jej brzuchu. Wstyd przyznać, ale zawsze miałem łaskotki na przedramieniu. -Harry, wiem że nie śpisz. - szepnęła jeszcze raz. -Puść mnie, proszę.

- Niestety nie mogę się na to zgodzić. - powiedziałem leniwym, jeszcze bardziej zachrypniętym głosem niż normalnie.

- Twoja mama przyszła. Obiecałam jej wszystko wytłumaczyć. - zabrałem rękę z jej brzucha i pocałowałem jej ramię zanim podniosła się do pozycji siedzącej.

- Wrócisz? - zapytałem otwierając oczy. Bo patrzyła na mnie przez ramię, a jej włosy były rozczochrane, choć i tak olśniewała wyglądem, mimo, zaspanych oczu i odbitej na policzku poduszce. Pokiwała głową. - Powiedz to. Powiedz, że za chwilkę wrócisz. - nalegałem powoli zamykając oczy. Nadal byłem zmęczony, wycieńczony i czułem się gorzej niż kiedykolwiek wcześniej.

- Za chwilę wrócę. Przyniosę ci wodę. - powiedziała i bardzo szybko wyszła z pokoju. Nie chciała, żebym ją zatrzymywał, więc nie zrobiłem tego. Chciałem robić wszystko, cokolwiek by sobie zażyczyła. Chciałem być chłopakiem, który spełnia razem z nią jej własne marzenia.

Zanim rozwaiłem się na całej powierzchni łóżka zdjąłem koszulkę, w której było mi za gorąco i czekałem, aż drzwi do pokoju ponownie się otworzą.

Przysnąłem, ale przed oczami cały czas widziałem Bo. Byłem lekko zaniepokojony tym, że była nawet panią moich snów.

Około kilku minut później światło z korytarza dotarło do moich oczu, gdy drzwi otwarły się, a do środka weszła dziewczyna, na której myśl szybciej biło mi serce.

Bo myślała, że śpię, dlatego położyła na stoliku szklankę z wodą i obeszła łóżko dookoła, bo tam zostawiłem trochę miejsca. Czułem, że usiadła. Czułem jak dotknęła miękką dłonią moich włosów. Czułem jak wplotła w nie palce i delikatnie masowała moją głowę.

Moja ręka znalazła się na jej talii i przeciągnąłem jej ciało przez moje. Nie przemyślałem tego, ponieważ moje ciało zabolało jeszcze bardziej, ale było warto. Bo leżała płasko na materacu, a jej oczy były szeroko otwarte pod wpływem zaskoczenia.

- Hey. - powiedziałem głaszcząc jej policzek. Jej twarz z zaskoczonej, zrobiła się obojętna, choć ja wiedziałem, że stara się ukryć zawstydzenie, ale po części rozbawienie.

-Myślałam, że śpisz. -szepnęła. Pochyliłem się i przejechałem nosem po jej szyi. Nie mam pojęcia dlaczego to robiłem, a jeszcze bardziej zastanawiało mnie to dlaczego ona mi na to pozwala. - Spadaj, frajerze. - burknęła nie kryjąc rozbawienia, ale za moment zakryła dłońmi usta. Wpatrywałem się w jej twarz z otwartymi ustami, gdy ona zanosiła się śmiechem, co chwila szepcząc ciche 'przepraszam'.

Znałem tylko jeden sposób na to, żeby ją uciszyć. Zabrałem jej drobne palce z jej ust i przywarłem do pulchnych warg śmiejącej się dziewczyny swoimi.

- Nie chcę łamać zasad Harry. - szepnęła odsuwając się.

- Nie łamiesz ich. Ja je łamię. - odpowiedziałem i jeszcze raz pocałowałem jej cudowne usta, tyle, że tym razem Bo nie odsunęła się. Przyciągnęła mnie jeszcze bliżej ciągnąc mnie ku sobie za kark.

♦♦♦

Wszedłem do pokoju i ujrzałem jedynie Bo siedzącą na kanapie i głaskającą Taco, po pulchnym, małym ciałku. Jej włosy były mokre, a na sobie miała sweter i czarne legginsy mojej mamy. Kupowała takie rzeczy, ale nigdy w nich nie chodziła. Typowa mama.

- Dobry... - mruknąłem, czym zwróciłem na siebie jej uwagę. Jej policzki stały się czerwone, gdy na mnie spojrzała. - Gdzie poszła mama? - spytałem i podszedłem do mojej małej Bo i złożyłem krótki pocałunek na jej ustach, po czym podszedłem do wyspy kuchennej, na której stał dzbanek soku pomarańczowego. Czy zachowywałem się jakby Bo była moją dziewczyną? Zdecydowanie tak. Czy było mi z tym źle? Zdecydowanie nie.

- Poszła do sklepu. Mówiła, że macie robić razem obiad i... hey. - odwróciłem się w jej stronę, przystawiając szklankę do ust. - Jesteś bardzo poobijany, ale wczoraj wyglądałeś gorzej. - uśmiechnęła się lekko sunąc spojrzeniem po moim odkrytym brzuchu.

- Hey! - uniosłem się odstawiając szklankę. - Pójdziesz ze mną jutro na randkę? - zapytałem. Chciałem to powiedzieć, ale w tej chwili jakby mówiłem wszystko co ślina przyniesie mi na język. - A może chcesz w poniedziałek pojechać do szkoły razem ze mną jako moja dziewczyna? - podszedłem szybko do kanapy i na niej usiadłem. - Ouuu. - mruknąłem uświadamiając sobie swoje własne słowa. Spojrzałem na Bo, która nie wydawała się być spięta, jak jeszcze tydzień temu. Teraz spokojnie głaskała białą kulkę i przysunęła się odrobinę bliżej, żeby odłożyć kota tam, gdzie leżała jego poduszka, o którą wcześniej opierała łokieć.

- Spotkanie jutro brzmi super. Poniedziałek też brzmi zachęcająco. - zachichotała. Położyłem dłoń na jej dłoni i westchnąłem. Chyba cię kocham!!, krzyczałem wewnątrz siebie, ale nie odważyłem się powiedzieć tego na głos. - Chodź do kuchni. Zrobiłam ci śniadanie. - powiedziała wesoło i pociągnęła mnie za rękę energicznie wstając. Jęknąłem z bólu, który od razu został uśmierzony jej skruszonym spojrzeniem. - Przepraszam. - uśmiechnąłem się wplątując swoje palce w jej drobniutkie. Mimo, że droga do kuchni nie była długa, wolałem mieć ją jak najbliżej siebie. A raczej moje serce chciało czuć ją blisko siebie.

W kuchni, na stole znajdował się półmisek puszystych naleśników oblanych syropem klonowym. Talerz smażonego bekonu i jajka oraz miseczka warzyw. Wszystko wyglądało wyśmienicie i zapewne smakowało równie wspaniale.

- Siadaj. - poleciła, a raczej rozkazała Bo sama zajmując jedno krzesło.

Jedliśmy śmiejąc się i żartując. Nie sądziłem, że moja mała kruszynka jest w stanie zjeść tyle jedzenia. Wyglądała jakby po zjedzeniu jednego naleśnika miała wybuchnąć, ale byłem w wielkim błędzie.

- Jak ci smakowało? - zapytała Bo, gdy sprzątaliśmy ze stołu. Oczywiście niby przypadkiem musiałem dotykać jej ramion i talii. Nie posunąłem się do czegoś więcej, choć naprawdę miałem na to ochotę.

- Odpowiem ci jak ty odpowiesz mi na jedno bardzo ważne pytanie, ok? - zapytałem podszedłem do niej od tyłu i oplotłem ramieniem jej talię. Pokiwała głową, w momencie gdy kładłem głowę na jej ramieniu.

- Chcesz być moja? - zapytałem i poczułem, że Bo przestała oddychać.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że Bo Alles, za moją sprawą często będzie traciła oddech. Nie wiedziałem, że najczęściej wtedy kiedy mówiłem, że ją kocham, a jej ciało na chwilę zatrzymywało wszystkie akcje, by Bo mogła oddychać naszą miłością, która dla nas po prostu stawała się powietrzem.

Like Romeo. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz