16. It is about you.

12.1K 898 47
                                    

Ja: moja mama przez ciebie zadręcza mnie dziwnymi pytaniami...
Ja: zaczynam się jej bać
Bo: Dlaczego przeze mnie, frajerze?
Ja: jesteś małpą cholerna kobieto.
Ja: dlaczego pojechałaś?
Bo: Nie przemęczyłam się już z tobą za długo?
Ja: dobrze, że nie zgodziłaś się iść ze mną jutro na randkę, żeby nie musieć się męczyć
Bo: Całe szczęście, że się nie zgodziłam ;)
Bo: Jak mam się ubrać?
Ja: wygodnie
Ja: jak ci smakuje sernik?
Bo: Zjadłam już pół blachy.
Bo: Twoja mama robi najlepszy sernik na całym świecie
Ja: pomagałem jej przecież
Bo: Nie Harry...
Ja: jak to nie, przecież widziałaś, że odwaliłem pół roboty
Bo: Oddzieliłeś białka od żółtek.
Ja: to dużo roboty.
Bo: Tak. Dodajmy, że przy pierwszym jajku wrzuciłeś z białkiem pół skorupki.
Ja: nie wyśmiewaj się ze mnie kobieto!!
Bo: Nie krzycz na mnie.
Ja: jeszcze nie zacząłem gwiazdeczko.

Przestałem uśmiechać się do telefonu na chwilę, by zaraz zacząć szczerzyć się dwa razy bardziej, gdy w słuchawce słychać było sygnał wybierania numeru.

- Znowu ty. - parsknęła Bo, ale dzięki tonie jej głosu mogłem śmiało stwierdzić, że się uśmiecha.

- Wiem, że tęskniłaś Gwiazdeczko. - rzuciłem się plecami na łóżko i wpatrywałem w sufit, pokryty granatową i czerwoną farbą.

- Nieprawda. Raczej zmęczyłam się twoim towarzystwem. - powiedziała.

- Wypierasz się. To znak, że cholernie tęskniłaś. - uśmiechnąłem się pod nosem.

- Jak się rozłączę, czego to będzie znak? - zapytała. Może i byłem totalną świnią, albo po prostu byłem facetem i nie mogłem przestać wyobrażać jej sobie ze mną. Chciałem mieć ją najpierw duchowo, później fizycznie. Kusiła mnie nawet przez rozmowę telefoniczną, a nawet przez wiadomości.

- To będzie dla mnie bardzo przyjemny znak. Wtedy będę wiedział, że kurewsko pragniesz mnie zobaczyć. - powiedziałem jej i wyciągnąłem z szuflady dziennik, w którym pisałem wiersze, piosenki, haiku i takiego typu bzdety.

- Twoje słownictwo jest po prostu pozwalające Harry. Musisz przestać nadużywać wulgaryzmów. - zbeształa mnie przez telefon, a ja poczułem się jak mały chłopczyk, który wysiedział swoje trzy minuty na karnym jeżyku i musiał przeprosić mamę za swoje przewinienie.

- Przepraszam, ale nie uważam, że nadużyłem bluźnierstw Bo.

- Cokolwiek pozwoli ci zasnąć. - szepnęła. Po tonie jej głosu mogłem stwierdzić, że robi coś co zabierało całą jej uwagę.

- Cokolwiek masz na myśli. - powiedziałem, a zaraz potem usłyszałem roztargnione westchnięcie.

-Nie chciałam ci tego powiedzieć. Piszę wiersz. - odpowiedziała. Słyszałem w słuchawce głęboki dźwięk długopisu smagającego kartkę papieru pokrywając ją grubą warstwą czarnego atramentu. Bo nigdy nie pisała niebieskimi długopisami.

-Przeczytaj mi. - rozkazałem jej i jak zwykle usłyszałem zbulwersowane westchnienie pełne niedowierzania.

- Nie.

- Dlaczego?

- Bo nie chce.

- Dlaczego nie chcesz?

- Tak po prostu. - uśmiechnąłem się na jej uzasadnienie. Była tak strasznie mądra. Przewyższała mnie inteligencją o stokroć, podobnie jak 99% populacji, a mimo to zachowywała się czasami tak dziecinnie.

-Dlaczego, tak po prostu nie chcesz?

- To o tobie... O matulu! Nie słyszałeś tego... Dlaczego to powiedziałam?... Wyciągnąłeś to ode mnie. Proszę, możemy uznać, że nie piszę o tobie, żadnego wiersza?... Znowu to powiedziałam. Jestem głupia. - słowotok wychodzący z telefonu i wchodzący wprost do mojego ucha, by drogą krętą, lecz szybką dostać się do mojego serca, był uroczy.

- Przeczytaj mi!

- Nie. Nie możesz mnie zmusić. - powiedziała twardo.

- Mogę. I zrobię to jutro. Zaraz przed tym jak będziemy nadrabiać wczorajsze zajęcia. - powiedziałem jej po raz kolejny słysząc to naburmuszone westchnienie. - Muszę wiedzieć co o mnie myślisz gwiazdeczko. - wyszeptałem bardziej do siebie niż do niej.

- Teraz myślę tylko o tym gdzie schować dziennik. - słyszałem w jej głosie przejęcie. - Odezwę się jak już go schowam, dobrze?

- Dobrze.

- To dobrze. To do później.

- Do później.

Trzy minuty później nadal siedziałem na łóżku z telefonem w dłoni, przysłuchując się miarowemu oddechowi dziewczyny.

- Nie rozłączyłaś się. - przerwałem ciszę.

-Nie rozłączyłeś się. - odpowiedziała mi.

- Schowałaś już dziennik? - zapytałem zapisując pojedyncze słowa na nowej kartce w wierszopisie.

- Nie.

- Co robisz?

- Leżę na łóżku... i nie. Nawet nie myśl o tym. Wiem co dzieje się teraz w Twojej kędzierzawej głowie. - uśmiechnąłem się słysząc jej reprymendę i znów wróciłem do ozdabiania kartki kolejnymi słowami.

- Przeczytasz?

- Jasne.

- serio?

- Tak, pewnie. Jak tylko wstanę z grobu. - nie mogłem się powstrzymać przed śmiechem, który sam pchał się by wyjść z moich ust. - nie śmiej się. A teraz, do później Harry.

- Do później Bo. - powiedziałem, ale ona już się rozłączyła, a mnie pozostało jedynie dopisać końcówkę mojego wiersza.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że coraz częściej będę zawracał głowę Bo czasami głupimi telefonami. Nie wiedziałem, że jej numer będzie pierwszym numerem jaki będę wybierał rano gdy się obudze i tuż przed zaśnięciem. Nie wiedziałem, że dla Bo nasze rozmowy były ucieczką. Ucieczką od świata, w którym nie chciała żyć.

Like Romeo. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz