Rozdzial 7

404 35 3
                                    

Tak moja historia jest dość dziwna, ale to dopiero początek.
Jednak przez  życie trzeba iść dalej. Należy zostawić przeszłość za sobą, nie patrzeć w przyszłość, liczy się tu i teraz. Tak. Łatwo mówić, trochę gorzej z praktyka.
_____________
-Postaram się wrócić na szósta, ale wątpię żebym się wyrobiła. Mam po drodze jeszcze coś do załatwienia.
-Spokojnie.
-Aha. Zayn przyjdzie z chłopakami. Maja cos ogarnąć. Wiec może być dość tłocznie.
-Przywykłam, ale mimo wszystko, chyba dzisiejszy dzień spędzimy na świeżym powietrzu. Przez cały dzień ma być ciepło. Trzeba korzystać.
-Victor'ovi się przyda. - Ostatnio, prawie cale dnie spędzaliśmy w domu ze względu na pogodę.
-Nie chce cię wyganiać z twojego domu, ale za raz się spóźnisz.
-Faktycznie. Pa - pożegnała się ze mną, a następnie ze swoim synkiem dając mu buziaka w czółko.
-Co dzisiaj będziemy robić?- zapytał, kiedy jego mamy juz nie bylo.
-Na pewno nie będziemy się nudzić.
Najpierw musimy zrobić prowiant na cały dzień i jak chcesz cos dzisiaj jeść, to musisz mi pomoc. - Udaliśmy się do kuchni, gdzie przyrządziliśmy kanapki. Ja smarowałam chleb, a mały układał dodatki. Gotowe przysmaki włożyliśmy do wiklinowego koszyka, gdzie znajdował się już koc. Dodaliśmy jeszcze napoje i owoce. Jasne było, ze wszystkiego nie zjemy, ale lepiej przywieźć powrotem niż cały dzień siedzieć głodnym.

-Wezmę ci jeszcze bluzę, jakby się ochłodziło.- Powiedziałam przed wyjściem.
-Gdzie idziemy? - zapytał zaciekawiony po raz kolejny.
-Nie idziemy, a jedziemy. Zrobimy sobie dzisiaj wycieczkę rowerowa.
-Super!
-Pamiętaj tylko, żebyś nie odjeżdżał za dalej ode mnie i jakby ci się cos działo, to masz mnie wołać.
-Jak zawsze.
-Super, ze się rozumiemy. - Uśmiechnęłam się sama do siebie.

-Zmęczyłem się.
-Ja tez. Co ty na to, żeby zrobić sobie postój? - W odpowiedzi pokiwał twierdząco głowa.
Rozłożyłam koc i wyciągnęłam nasz prowiant. Victor na prawdę się zmęczył. Ten mały niejadek zjadł dwie kanapki.
-Chyba będę musiała cię częściej brać na takie wycieczki.- powiedziałam bardziej do siebie niż do niego.
-Gdzie teraz pojedziemy?
-Może do parku? Pewnie chciałbyś iść na plac zabaw.
-Tak!

Podczas gdy chłopiec gonił po całym placu zabaw, ja siedziałam na ławce i pilnowałam rowerów.
-Kogo my tu mamy? – usłyszałam za sobą znajomy głos.

-Nie możliwe. Emma we własnej osobie. – dziewczyna ukłoniła się z gracją, a chwilę później już się śmiałyśmy.

-A ty w pracy, czy prywatnie?

-Nie, no w pracy.

-A o której dzisiaj kończysz?

-Nie mam pojęcia. Myślę, że około siódmej powinnam skończyć.

-W takim razie mam dla ciebie  propozycję.

-Zamieniam się w słuch.

-Co ty na to, żeby dzisiaj się trochę zabawić?

-Czemu nie?

-Tak? To wpadnę po ciebie mniej więcej o dziewiątej.

-No dobra.

-Coś ty taka przybita? – Zapytałam po chwili milczenia.

-Szkoda gadać. – Machnęła ręką.

-Chyba jednak jest, skoro wyciągnęło cię na imprezę. – Emma nie była osobą, która uwielbiała imprezować. Szła bo musiała, albo chciała odreagować.

-Na razie nie ma o czym gadać. Jest okay. – Przytaknęłam ze zrozumieniem. Widocznie nie chce o tym rozmawiać.

-Victor! Błagam cię zwolnij trochę. – chłopiec posłusznie zrobił, to o co go prosiłam.

-Melanie, możemy troszkę przyspieszyć? – poprosił po chwili.

Be Happy || n.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz