1 - devine punishment

1.8K 114 108
                                    

Czy jestem wierzący? Bóg jeden raczy wiedzieć.

~ Stanisław Lec (polski poeta)



Patrzę na okładkę komiksu. Superman w swoim niebieskim stroju, w falującej na wietrze czerwonej pelerynie, w tak samo intensywnie czerwonych majtkach i z "S" wyszytym na klacie na żółtym tle, podnosi właśnie zielonego garbusa, ratując tym samym mężczyznę od rychłej śmierci. Róg komiksu jest trochę nadszarpany, ale to nic. Czytałem to już tyle razy, że wiem, co jest na każdej stronie. To mój ulubiony komiks.

Przewracam pierwszą stronę, z zaciekawieniem przyglądając się literom, słowom w chmurkach nad każdą z postaci. Na pewno przeczytałbym Action, a potem wziąłbym się za drugą część, ale właśnie Cadillac mojego ojca parkuje na podjeździe. Słyszę go doskonale, bo mam otwarte okno. Na dworze jest jakieś trzydzieści stopni, ale w domu jest jeszcze goręcej, więc siedzę na parapecie. Gdy tata wchodzi do domu, spinam się cały i odstawiam komiks na stolik do kawy, schodząc od razu z parapetu. Rodzice nie pozwalają mi tam siedzieć, ale wydaje mi się, że tym razem tata nie zauważył. Gdy przekracza próg salonu, trzyma w ręku swoją marynarkę. Biała koszula lepi mu się do ciała od potu, a krawat ma rozwiązany. Teczka w jego drugiej dłoni zaraz ląduje na pufie przy lustrze. Ojciec patrzy na mnie i podwija rękawy koszuli ukazując lekko owłosione przedramiona i srebrny zegarek z grawerem, po chwili opierając się o futrynę.

– Jak było w pracy, tato? – pytam, choć wiem, że mi nie odpowie.

Od razu wychodzi z pokoju, jak tylko słyszy mój głos.

Zawsze go denerwuję. Drażnię go samą swoją obecnością. Zawsze tak było, jest i będzie. A mój ojciec tylko czeka na okazję, by znów pokazać mi, że jestem dla niego jedynie problemem. Pewnie oberwałoby mi się od razu, gdyby nie to, że tata doskonale wie, że mama wróci od koleżanki za niecałe pół godziny, a moi bracia niedługo powinni wrócić od kolegów, czy z treningów sportów, które trenują. Ja nie trenuję nic, bo według niektórych do niczego się nie nadaję.

Gdy tata bierze prysznic, idę do kuchni podgrzać mu obiad. Mama zostawiła mu w lodówce pieczeń z wczoraj, więc podsmażam jej kawałki na patelni myśląc o tym, czy będę mógł wrócić jeszcze dziś do Supermana. Gdy tata wychodzi z łazienki, kładę mu na talerzu jedzenie, a gdy odchrząka, wyjmuję z lodówki butelkę wody i nalewam mu trochę do szklanki. Stoję chwilę koło niego, czekając na ewentualne polecenie.

– Siadaj – mówi w końcu, biorąc w dłoń widelec. Robię więc, co każe, zajmując miejsce po drugiej stronie stołu w kuchni. Cerata jest pobrudzona, bo mama robiąc rano śniadanie, zostawiła parę tłustych plam, ale tego tata też na szczęście nie zauważa. A może tak, ale po prostu puszcza mi to płazem, choć to mało prawdopodobne. – Bliżej – dodaje surowo, gdy już siadam na krześle daleko od niego. Nie wzdycham ciężko, choćbym chciał i biorę owe krzesło. Przestawiam je bliżej ojca, który i tak zaraz łapie za nogę i przyciąga mebel jeszcze bliżej. W końcu zajmuję miejsce.

Twarz mojego taty jest nieogolona. Ma dwudniowy zarost. Zazwyczaj goli się codziennie do pracy, ale wczoraj był do późna w kościele i nie miał siły, by wstać wcześniej. Byłem tam z nim. Malowaliśmy ścianę, którą ostatnio zniszczyły jakieś dzieciaki. Na przedmieściach takich jak nasze, warto dbać o wspólnotę, powtarza mi zawsze mama, gdy pytam, czemu tata angażuje się we wszystkie kościelne sprawy. Wytłumaczenie na to zawsze jest jedno: "tata jest człowiekiem o wielkim sercu".

Gdy ojciec bierze pierwszego kęsa obiadu, sam przełykam ślinę, którą nieświadomie gromadziłem w gardle. Mężczyzna poprawia wolno siwiejące włosy do tyłu. Zerkam na niego tylko na chwilę, a potem wbijam wzrok w swoje dłonie. Skórki przy paznokciach, szczególnie przy kciukach mam zadarte.

Euphoria Garden | pjm&jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz