6 - good for u

716 90 28
                                    


Rozkosz z początku smakuje, potem katuje



Tupię nogą. Czasami robię tak, gdy się nudzę, czyli przy Namjoonie dość często o dziwo, ale to wynika z mojej "roboty". Nigdy nie wchodzę z nim do środka, gdy jest z kimś umówiony. Zawsze czekam na zewnątrz, a do środka wchodzi z nim jedynie Marco. Marco jest bardzo cichy. Tak bardzo, że zaledwie dwa razy słyszałem, żeby się odzywał, a znam go tyle samo czasu, co samego Namjoona, czyli trzy lata. Marco jest Włochem i Jimin mówi, że nie zna za dobrze angielskiego, ale ja myślę, że jemu jest wygodniej udawać niemowę. Gdy ktoś pyta o Namjoona może wzruszyć ramionami lub pokręcić głową, a mnie czekają pytania. Zawsze odpowiadam "nie wiem". To prawda. Nigdy nie wiem co robi Namjoon, po co, z kim i czy to mu się opłaca. Ja tylko stroję na straży "w razie gdyby". Ale w razie gdyby jeszcze nigdy nie nastąpiło. Tym lepiej. Dlatego żuję powoli swoją dolną wargę i tupię cicho butem. Jego szpiczasty czubek okręcam o wyszczerbienie w podłodze. Potem deptam pełzającą mrówkę. Patrzę na zegarek. To prezent od Jimina z okazji poprzednich urodzin. Był drogi i noszę go jak trofeum, patrzę na niego jak na skarb. Pokazuje piątą, co oznacza, że stoję w miejscu prawie pół godziny. Obstawiam, że minie jeszcze drugie tyle nim Namjoon i Marco wyjdą z mieszkania, ale mylę się. Wychodzą już teraz.

Bez słowa ruszam za Namjoonem i Włochem, który oczywiście się nie odzywa. Namjoon za to mówi, że nawet było miło. Mówi to sarkastycznie, bo wiem, choć wiedzieć nie powinienem, że mieli do załatwienia jakiś nieopłacalny biznes, więc mężczyzna, do którego się udali ma na pewno kłopoty. Nie wnikam w to, bo wiem, że ciekawość mi się nie opłaci. To już na dziś ostatnie miejsce, do którego musiał udać się Namjoon, więc zaraz wsiadamy do samochodu czekającego przed kamienicą. Namjoon zdejmuje w aucie swój kapelusz i sięga po cygara. Lubi je palić, choć śmierdzą. Są okropne, ale on mówi, że mają swój urok. Ja tego uroku nie widzę, więc krzywię się lekko, a on się śmieje. Kiedyś dał mi posmakować, ale prawie wyplułem płuca przez nie.

Dojeżdżamy do domu. Główny namiot widać już z daleka, bo stoi na lekkim wzniesieniu. W okolicy dużo jest dolin i górek, więc przez to każdy widzi, że jesteśmy w mieście.

Wychodzę z samochodu i gdy słyszę, że na dziś jestem wolny, uśmiecham się lekko i ruszam w stronę swojego namiotu. Swojego, ale nie tylko mojego. Właściwie to się do niego wprosiłem.

Idę ścieżką miedzy atrakcjami dla widzów, którzy skorzystają z nich po pokazie. Niektórzy pewnie się już schodzą, bo i parking zaczyna się zapełniać czasami drogimi, a czasami rozpadającymi się wózkami. Każdy lubi się trochę rozerwać, ale na teren jeszcze nikogo nie wpuszczają. Jest za wcześnie. Przygotowania jednak trwają. Mijam Edith i Josepha, którzy niosą w stronę namiotu na nowo pomalowaną tarczę dla Jisoo. Witają się ze mną, a ja się kłaniam. Przechodzę obok grupki mężczyzn – Tommena, Klarka, Bena i Vladimira. Każdy jest z innej części świata i każdy tu występuje w stroju klauna. Na razie mają jednak swoje normalne ubrania. Ben wygląda elegancko, bo tak lubi, a reszta odpoczywa przed występem i nie przejmuje się wyglądem. Witam się i z nimi. Chcą mnie poczęstować papierosem, a Klark i łychą, ale odmawiam. Jimin nie lubi, gdy pije, a ja nie mam wstrętu jedynie do cygar. Oni to wiedzą, ale zawsze pytają z uprzejmości.

Gdy w końcu widzę na horyzoncie swój namiot, poprawiam odruchowo włosy. Sprawdzam, czy koszula się nie wygniotła. Leży idealnie. Dzięki Namjoonowi zawsze wyglądam jak gangster, jak cała jego świta. Długi płaszcz, jaki mam na sobie jest czarny. Nigdy wcześniej bym nie powiedział, ale nawet ubranie budzi respekt. Ciemne kolory, spodnie w kant, skórzane paski i koszule z guzikami, które nie mają prawa odpaść. Namjoon nosi jeszcze kapelusz, czy jak sam woli – cylinder, ale ja częściej zostawiam włosy wolne od czapek.

Euphoria Garden | pjm&jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz