17 - favourite son

448 79 37
                                    

Życie, mój synu, to jakby pierwsza rozgrywana przez ciebie partia szachów. Kiedy zaczynasz rozumieć, o co w tej grze chodzi, okazuje się, że już przegrałeś.

~Carlos Zafon: "Pałac Północy"

Przez zabite deskami okno ledwo dociera tu słońce. W całym mieszkaniu śmierdzi zgnilizną, moczem i dymem papierosowym. Od ścian płatami odchodzi farba i tapety, a meble nadają się tylko na śmietnik. Ten budynek to ruina, w której miejsce na ziemi odnaleźli dla siebie ludzie z marginesu społecznego. Żyją tu bezdomni, uzależnieni od narkotyków i wyzuci z chęci do życia ludzie. Idąc korytarzem do tego pokoju mija się kilku leżących na podłogach żywych trupów. Niektórzy są tak chudzi i brudni, że ledwo można odgadnąć ich płeć.

Jesteśmy trzy godziny drogi od Sormsvill, gdzie do końca tygodnia rezydować miał Ogród Euforii. Dopiero jednak za Hamerton udało nam się zgubić ścigających nas sługusów Namjoona. Samochód ukryliśmy na tyłach budynku. Na szczęście na dojechanie do punktu docelowego starczyło nam paliwa. A raczej naszemu kierowcy starczyło.

Stoję oparty o ścianę koło okna. Jimin siedzi koło mnie na fotelu i chowa twarz w dłoniach. Naprzeciwko siedzi mój brat. Brat, którego nie widziałem od prawie czterech lat.

Nie jest już dzieckiem, to na pewno. Właściwie to gdyby nie intensywnie niebieskie oczy i kilka cech charakterystycznych, takich jak jego pieprzyk nad górną wargą, lekko odstające uszy i ostra linia żuchwy, nie poznałbym go. Micah nie jest już dwunastoletnim dzieciakiem. Zmężniał, wyrósł, ale jest chudy jak szkapa. Oczy ma lekko zapadnięte, a na policzkach rośnie mu twarda szczecina. Włosy ma ulizane, ale wątpię, by za fryzurę odpowiadał fryzjer, czy jakiś żel. Paznokcie ma brudne, a kiedy podwija kawałek rękawa, natychmiast zauważam rządek czerwono–fioletowych śladów po nakłuciach w zagięciu łokcia. Kiedy Micah zauważa, że się gapię, od razu ściąga na dół koszulkę. Pociąga nosem i ciągle się trzęsie.

Jego ubranie to podarte w dwóch miejscach buty, które drogie były może parę lat temu. Koszula ma tylko kilka guzików, a płaszcz jest wytarty, częściowo brudny i najwyraźniej kradziony.

Nos mojego brata zatopiony jest w białym proszku, który dałem mu, znając doskonale cenę człowieka takiego jak on. Wystarczy spojrzeć. Micah przyjmuje ode mnie woreczek z odrobiną euforii. Więcej nie mogę mu dać. Sprzedaż euforii miała zabezpieczyć mnie i Jimina, ale zdaję sobie też sprawę z tego, że gdyby Micah nie zajechał nam drogi, Namjoon wystrzeliłby cały magazynek w naszą dwójkę. A tak to nie mamy nawet draśnięcia.

– No dobra – odzywam się, kiedy Micah odkleja się od stołu, na którym nie widać już białej kreski. – Całą drogę milczałeś.

– Mówiłem, że jak będziemy na miejscu to ci to wytłumaczę – mówi, pociągając znów nosem, dłonią strzepując brud z płaszcza.

– Jeśli mówiąc "miejsce" miałeś na myśli tą melinę to obawiam się, że już tu jesteśmy – odzywam się, wzdychając ciężko. Jimin łapie mnie nagle za rękę. Pewnie wyczuwa w moim głosie zdenerwowanie. – Zacznijmy od początku. Co tam robiłeś?

– To do was strzelali. Ja powinienem zadawać pytania.

– Co tam robiłeś? – powtarzam, ignorując jego niepotrzebną wstawkę. Jeśli mój brat myśli, że to on tu ma jakiekolwiek prawo głosu, chętnie przypomnę mu, że w magazynku mojego pistoletu nadal jest parę naboi. Nie omieszkałem od razu przeładować, kiedy tylko odjechaliśmy kawałek od cyrku.

– To dłuższa historia – mówi. Obserwuję go uważnie. Wciągnął co prawda odrobinę białego proszku, ale trzyma się, jakby wypił szklankę wody. Euforia to najlepszy towar w tym kraju. Po wybrzeżu krążą o niej legendy. To, że taka ilość nie zrobiła wrażenia na Micah świadczy tylko o tym, że już nie raz jego ciało radziło sobie z większą ilością takich substancji.

Euphoria Garden | pjm&jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz