XV

677 28 6
                                    

Brygada Inkwizycyjna, Gwardia Dumbledore'a i wszechobecne wpływy Umbridge. Tak można podsumować pierwszy semestr nauki w Hogwarcie. Choć trzeba przyznać że Harry nie szczególnie przejmował się którąkolwiek z tych rzeczy. Spędzał czas na boisku, będąc szukającym i na nauce. Niestety, natłok nauki, rosnące ambicje to były jego główne problemy. Szczególnie gdy wiedział że zbliża się wojna. Choć kwestia SUM także była dla niego ważna. Święta zamierzał spędzić w Hogwarcie z jednego ważnego powodu, Melody wspomniała mu o czymś, czego sama szukała.

Wysnuła niegdyś teorie, że skoro Slytherin umieścił w zamku Bazyliszka, to inni założyciele także mogli zostawić coś po sobie. Przez kilka lat szukała czegoś, co zostawiła tu Rowena Ravenclaw. Była pewna że to biblioteka, a w niej księgi jakich świat nie widział.
A więc na tym miał zamiar się skupić. Na odkryciu tego co pozostało tu po Rowenie.

A tymczasem Melody i Tom rośli w siłę. Ministerstwo Magii było już praktycznie ich, a we Francji póki co ich działania stanęły w miejscu. A właściwie jej działania. Pozostawiła jej ludzi aby tylko lekko wpływali na tamtejsze władze i dała im wolną rękę. Anglia była priorytetem. Po jej zdobyciu, ekspansja Francji będzie zdecydowanie łatwiejsza.

Harry Potter zbliżał się sowiarni, aby wysłać odpowiedź na list Syriusza. Jego opiekun napisał że liczył że razem spędzą święta, ale jednocześnie go zrozumiał. Harry tłumaczył mu się jak źle czuje się przy Hermionie i Ronie, więc Black nie miał mu tego za złe. Brunet napisał w liście, że jeśli uda mu się zorganizować święta tylko dla ich dwójki i ewentualnie Remusa oraz Tonks, to może przyjechać. To była jego oferta. A szczerze liczył że Syriusz coś wymyśli. Miał ochotę spędzić z nim trochę czasu, w ciszy i spokoju.

Przyczepił liścik do chropowatej nóżki Hedwigi. Pogłaskał ją po głowie, a ta ochoczo zahukała. Zaśmiał się krótko.

- List jest do Syriusza, na Grimmuald Place Hedwigo. Miłego lotu- rzucił jeszcze i wypuścił sowę. Ta po chwili zniknęła z jego pola widzenia. Harry nie czekając dłużej odszedł.

Teraz chciał znaleźć jednego z duchów Hogwartu- Szarą Damę. Melody wspomniała że Riddle kiedyś z nią rozmawiał i dał radę zdobyć to co chciał. Nie powiedziała mu co, ale był w stanie nawet spotykać się z nią częściej. Potrzebował wiedzieć gdzie jesteś dziennik jej matki.

- Witaj Heleno- przywitał się gdy zobaczył ducha na horyzoncie. Ona przestraszyła się, jednak zerknęła niepewnie na chłopaka- nic ci nie zrobię. Chcę tylko porozmawiać.

- Zrobisz to samo co on- wyszeptała przerażona- zaprzyjaźnimy się i mnie zostawisz.

- Tak nie będzie- zaprotestował Harry. Czuł że musi być bardzo ostrożny, dyskretnie rozejrzał się- Spytaj mnie o coś, jeśli chcesz.

Duch na chwilę przechylił głowę, myśląc nad czymś. Nawet jako duch Helena była piękna. Brązowe kręcone włosy spływała kaskadami, zaś oczy nawet po śmierci lśniły. Cera była blada, bardzo blada, choć duchy już tak po prostu mają. Miała na sobie szarą prostą suknie, od niej pochodził tytuł Szarej Damy.

- Jesteś Ślizgonem- zauważyła- czego chcesz od ducha domu mojej matki?

- Twoja Matka, była wielką czarownicą. Mimo tego że jestem ślizgonem, ona jest moją ulubioną założycielką Hogwartu. Chciałem się spytać czy mogłabyś mi coś o niej powiedzieć- powiedział ciepłym głosem, z lekkim uśmiechem. Poprawił brązowe kosmyki które opadały mu na twarz i znowu skupił się na niej.

- Mama. Dam ci coś, ale obiecaj że mi to zwrócisz. Dobrze?- spytała niepewnie. Powszechnie było wiadomo że jeśli Helena zaczęła z kimś rozmawiać, robiła się bardzo naiwna i ufna. I tak też było w tym przypadku.

- Obiecuję Heleno- Duch na chwilę się rozpłynął, jednak szybko wrócił z skórzanym notatnikem w dłoni.

- Jeśli zdołasz go rozszyfrować, opowiem Ci więcej o mamie- rzekła i zniknęła. Harry schował dziennik do torby. Wszystko szło idealnie. Zerknął na srebrny zegarek na dłoni- dochodziła siedemnasta. Miał półtora godziny do kolacji.

Postanowił wybrać się do jedynego miejsca gdzie nikt mu nie przeszkodzi. Pokoju Życzeń.
Wspinał się schód za schodem, aż wreszcie dotarł na siódme piętro. Przeszedł korytarz i znalazł się obok odpowiedniej ściany.

"Ciche i wygodne miejsce" pomyślał i przeszedł obok ściany trzy razy. Drzwi same się pojawiły, a on pewnie pociągnął za klamkę. Wszedł do średniej wielkości pokoju, z dużą kanapą i stolikiem. Pod ścianami stały regały z książkami z ciemnego drewna. Na ścianach wisiało wiele zdjęć, w brązowych ramach różnej wielkości. Harry z ciekawości podszedł do jednej ze ścian. Na zdjęciach widoczni byli absolwenci Hogwartu.

Spróbował sobie przypomnieć w którym roku Melody skończyła szkołę. Jakoś insynktownie pomyślał o 1945, o końcu mugolskiej wojny. Odszukał odpowiedniej daty, jeżdżąc wzorkiem po złotych cyfrach.
Znalazł ten rocznik i zaczął uważnie przyglądać się ich twarzom.

Poznał tam chłopaka którego już kiedyś spotkał w Komnacie Tajemnic. Tom Riddle, miał kamienny wyraz twarzy i wyglądał naprawdę majestatycznie. Obok niego stała niższa blondynka, miała ciepły i jasny odcień skóry. Blond włosy sięgały ramion, będąc ułożone w misterne grube pasma loków. Przypomniało mu to obraz pewnej kobiety z domu Dursley'ów. Była to jakaś mugolska gwiazda z tamtego okresu, nazywająca się Marilyn, ale Harry nie pamiętał jej nazwiska. W każdym razie, oczy dziewczyny miały szafirowy kolor i przyciągały wzrok. Były hipnotyzujące. Uznał że to może być ona, ale ostatecznej odszedł od ściany z ramkami.

Rozsiadł się na kanapie i otworzył skórzany notatnik. Zmarszczył brwi i przerzucił pergaminową stronę. Wszystko było zapisane w jakimś nieznanym języku. W dodatku litery także były napisane jakoś inaczej. I znał jedną osobę która mogła mu z tym pomóc. Mimo chęci kontaktu z Melody, zrezygnował z tego pomysłu i zdecydował się aby wypożyczyć kilka ksiąg z biblioteki. Może coś znajdzie. Liczył że w ferie będzie miał czas aby rozgryźć ten kod.

Nigdy Więcej || Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz