- Smacznego- mruknęła kobieta i ugryzła świeżą truskawkę. Gdy straciła większość uczuć, największą przyjemność czerpała ze swoich osiągnięć i właśnie jedzenia. Szczególnie uwielbiała właśnie owoce. Mogła jeść je w każdym posiłku, nie nudząc się ich smakiem.
- Więc, jak chcemy współpracować?- spytał Tom i wziął kęs swojego śniadania. Kobieta milczała delektując się smakiem owoca, dopiero po chwili się odezwała. Nie podniosła wzroku na swego rozmówcę.
- Przydałoby się ogłosić naszym wyznawcom nasz sojusz. Jednak musisz mi obiecać, że moi szpiedzy w twoich szeregach nie poniosą konsekwencji- zastrzegła myśląc o Alecto- w zamian za to, moi informatorzy będą twoimi informatorami.
- Zależy gdzie masz swoje cienie Melody. Możesz mi to powiedzieć?
- Naturalnie, moje dzieci są w biurze aurorów oraz we wszystkich departamentach, wśród twoich Śmierciożerców, nauczycieli Hogwartu i uczniów. Mam także kilkoro cieni na Pokątnej, Nokturnie i w kilku wioskach- wymieniała bez zawahania- Niedawno rozpoczęłam także infiltrację francuskiego Ministerstwa Magii.
- Kto był na tyle odważny by mnie zdradzić?- niemalże warknął Tom. Sama myśl że ktokolwiek skusił się na szpiegowanie, sprawiła że w jego wnętrzu rozlała się furia. Jednak miał zamiar zastosować się do tego co wcześniej ustalili.
- Alecto- rzuciła- a mówiąc o twoich Śmierciożercach, na twoim miejscu zadbałabym o Snape'a. Skłania się blisko ku Albusowi. Bliżej niż ku tobie.
Nie odpowiedział. Upił łyk aromatycznej kawy i wyjrzał za okno. Na zewnątrz słońce wystawało zza szarych chmur. Jakby chciało rozwiać je wszystkie.
Melody siedziała niewzruszona jego milczeniem i w spokoju spożywała swój posiłek. Nad herbatą unosiła się para, kłębiącą się i rozpływająca się w powietrzu.Gdy tylko skończyli jeść, mężczyzna machnięciem dłoni posprzątał na stole. Cała jego uwaga skupiła się na osobie siedzącej po drugiej stronie dębowego stołu.
- Powinniśmy jakoś zniszczyć Zakon Feniksa- zaczęła Ralles, patrząc bezpośrednio w oczy Toma. Podobieństwo ich tęczówek byłoby w stanie zasugerować komuś że są związani krwią. Ale gdy już patrzyło się w nie choć chwilę dłużej, widać było magię kotłującą się za nimi i czekającą na okazję by niszczyć, palić i tkać spustoszenie- nie wiem jeszcze jak w nich uderzyć. Wśród kogo zasiać ziarno nieprawdy. Mam tego który może to zrobić, ale nie mam podłoża by ona zakiełkowało.
- Który z twoich cieni jest zakonnikiem?- spytał Tom, zastanawiając się kto ze świty Albusa, uwierzył Pani Cienia.
- Cóż- zaczęła miękko- wykradłam Dumbledore'owi jego najważniejszy element układanki. Tego który miał spoić i ocalić jasną stronę. Moim dzieckiem został Harry Potter, który dobrowolnie oddał się w szpony słodkiej ciemności.
- Harry Potter?- powtórzył niedowierzając, znowu jej nie docenił. Już miał przed oczami widok furii Albusa który utraci swojego najważniejszego pionka. On też jej nie docenił- Mam rozumieć że zadbasz o to, abym nie musiał się nim martwić.
- Oczywiście- zaśmiała się krótko, a na usta wszedł jej mały uśmiech, zadomawiają się na nich na dobre- Powinniśmy całkowicie przejąć ministerstwo, a później Hogwart jako słodkie zwieńczenie naszego zwycięstwa.
Skupił swoją uwagę na jej słowach. Skupił się na każdej literze, na jej dykcji, akcentowaniu. Skupił się na tym jak zaciskała się jej szczęka.
- Pozwolisz że zadam Ci ostatnie pytanie?- spytał a ta niechętnie skinęła głową- Jakim cudem dostałaś się do mojego dworu?
- Iluzja- odpowiedziała zdawkowo. Ale pod naciskiem wzroku Riddle'a rozwinęła swoją odpowiedź- nie było mnie w Anglii przez piętnaście długich lat. Spędziłam je na uroczym wybrzeżu Samoa, ucząc się wszelkich tajników iluzji. Opanowałam ją do perfekcji, stając się Mistrzynią tej sztuki. Robiłam wiele rzeczy żyjąc w ukryciu, zdala od twoich oczu i oczu tego starca. Wiedząc jak bardzo zabolała go moja domniemana śmierć, nie miałam zamiaru dalej się nim przejmować. Tak samo tobą Tom.
CZYTASZ
Nigdy Więcej || Tom Marvolo Riddle
FanfictionMy nigdy nie potrafiliśmy Tom. Ale nauka przychodzi z niewiedzy, a miłość z nienawiści. Tak proste prawdy których nie potrafiliśmy zaakceptować, a mimo tego ukształtowała nas miłość. Ona była w nas nieświadomie, nie byliśmy w stanie jej czuć. Większ...