V

907 36 2
                                    

Każdy z nas jest płatkiem śniegu we wszechświecie. Jednak płatki śniegu bez kierunkującego ich wiatru, byłyby niczym. Kto jest wiatrem i czym jest wiatr? Co sprowadza go na ziemię i każe rozbijać swoje płatki o jej płaszczyznę. Może ziemia także jest kimś? Czy to w czym funkcjonujemy, kochamy i żyjemy, może być aż tak prozaiczne w swojej ciężkości i być jednocześnie zależne od zaledwie kilku podmuchów kapryśnych warunków?
Życie jest niczym te proste porównanie, choć może wydawać się to dziwne i zbyt odległe dla naszych umysłów.

Kurtuazyjny gest blondynki, sprawił że jej wyznawcy zadrżeli. Każdy z nich czuł się wyróżniony, mogąc być jej cieniem. Bo to jej cień opiewał każdy aspekt życia czarodzieji, otulał ich niczym wiatr. Czymże była ona bez jej płatków? Czymże byłyby one bez niej?

- Siadajcie moje kochane cienie- powiedziała spokojnie, ciepłym głosem. Ale doskonale wiedzieli że jej delikatność i miłość ma granice, więc posłusznie usiedli- Muszę rzec że Zakon Feniksa to istnie bezmyślna organizacja. Dumbledore nie postarał się wybierając swoich sprzymierzeńców- westchnęła chcąc dodać swojej wypowiedzi nieco głębi- nikt nie dorównuje wam, moje dzieci. Pora abym usłuchała tego co wy macie do opowiedzenia swej matce. Connor, zacznijmy od ciebie.

- W biurze aurorów zaczynają się bunty. Aurorzy chcą walczyć z Voldemortem i zaczynają jawnie krytykować Knota. Chcą także zmiany szefa biura. Myślę że to sposobność abym przejął ten urząd- serdeczny uśmiech wykwitł na twarzy blondynki, jednak oni nie mogli go zobaczyć.

- Miód na me uszy kochany. Larysso?- spojrzała na miodowowłosą, ta skinęła głową i przeszła do swojego sprawozdania.

- W Gringgocie sytuacja jest taka jak zwykle. Choć muszę podkreślić że gobliny nie obrały jeszcze strony w tej wojnie i mam podstawy sądzić że nie wesprą żadnej- zakończyła i dyskretnie oblizała usta. Pani Cienia skinęła głową po chwili i wskazała głową na kolejną osobę. Alecto Carrow uśmiechnęła się niebezpiecznie.

- Czarny Pan tak jak cię uprzedziłam Pani, przeprowadził atak na Little Hangleton. Kilka godzin przed tym wydarzeniem, była u niego Bellatrix. W czasie tej wizyty na jego biurku dostrzegła zdjęcie kobiety. Jednak nie było to zdjęcie wyciągnięte z akt. Na zdjęciu była ta wspomniana kobieta i sam Voldemort. Ponoć nawet całował tę pannę, jednak Bella nie była tego pewna- dodała siostra Carrow.

- Uwielbiam twoje wypowiedzi droga Alecto. Te informacje zawsze są niebywałe- rzuciła zadowolona- Jeśli będziesz znać jakieś plany Toma poinformuj mnie o nich. Jak zawsze oczywiście- zaśmiała się perliście, a na twarzach jej popleczników wykwitły zadziorne uśmiechy.

Zebranie trwało dalej przez kolejną godzinę. Po tym czasie, Pani Cienia odwołała swych najbliższych sympatyków i rozpoczęła rozmowy z jej innymi informatorami. Tymi którzy chcieli pozostać anonimowi, tak jak ona.
Miała swoje cienie także w Hogwarcie, wśród uczniów i nauczycieli. I właśnie zmierzała na spotkanie ze swoim najlepszym hogwarckim cieniem. Teleportowała się do wnętrza jej salonu i zastała Aurorę siedzącą, popijającą herbatę i patrzącą w gwiazdy. Spodziewając się wizyty swej Pani, nie wzdrygnęła się na dźwięk teleportacji.

- Gwiazdy są niesamowite. To jak składnie pojawiają się na niebie kreśląc na nim konstelacje świateł w ciemności, za każdym razem mnie zachwyca- powiedziała Sinistra na powitanie- witaj Pani.

- Miło cie widzieć Auroro- odpowiedziała, ciemnoskóra odłożyła filiżankę na szklany stolik i odważnie popatrzył na swą Pani- uwielbiam twoje imię. Jest takie pełne wdzięku. Co możesz mi powiedzieć o sytuacji w Hogwarcie?

Ciemnoskóra kobieta wyprostowała się bardziej, jeśli to możliwe. Jej brązowe oczy spoczęły na gwiazdach. Stąd mogła już dostrzec konstelację niedźwiedzicy.

- Filius pragnie zostać cieniem. Niedawno wyraził mi swoje zaniepokojenie Dumbledorem. Uważa że Albus nie mówi nam o wszystkim. Bodajże widział jakieś zapiski w jego komnacie i zauważył że jego dłonie młodnieją- Sinistra uśmiechnęła się- wiem dlaczego Pani.

- Dlaczego Auroro?- spytała po chwili blondynka. Światło padające na nią, ujawniło skrawek jej wiśniowych ust.

- Każdy słyszał o próbie wykradnięcia kamienia filozoficznego niecałe pięć lat temu- zaczęła- cóż młody Potter poradził sobie ze słabym Quirrell'em. Kamień filozoficzny wpadł wtedy w ręce Dumbledore'a. Podejrzewamy z Flitwick'em że on go nie zniszczył, jak nam wszystkim oświadczył. Myślę że ukrywa go w swoim gabinecie.

- Miód dla mych uszu- rzuciła uradowana, zebrała właśnie kolejną informacje mająca pogrążyć Albusa. Wyśmienicie- wiesz po której stronie stoi Snape?

- Boje się że wierzy on Albusowi. Lecz, myślę że ty byłabyś w stanie go przekonać. Masz dowody Pani. Wiemy przecież że zabójstwo Lily i James Potter, wcale nie stało się tylko przez Voldemorta. A to za nią tęskni Severus. Harrego co prawda zdaje się nienawidzić, ale to przez jego podobieństwo do ojca, którego Snape również nienawidził. Właściwie to James był sobie winny, bardzo uprzykrzał życie Snape'owi za czasów szkolnych.

- Severus Snape i Filius Flitwick będą nam potrzebni Auroro- powiedziała po chwili- zadbaj o nich. Jeśli nie będą cie słuchać, będą musieli posłuchać mnie. Choć wierzę że to nie będzie konieczne.

- Oczywiście Pani- odrzekła tylko i w geście szacunku skinęła głową.

- Miłego oglądania konstelacji- rzuciła na pożegnanie i aportowała się.

Tym razem udała się do domu, dokładnie do swojej sypialni. Deski z ciemnego dębu na podłodze delikatnie ruszały się pod jej stopami. Meble z mahoniu, czyli duża szafa toaletka, łóżko i szafki nocne, zgrywały się z podłogą. Łóżko, były idealnie pościelone szmaragdową pościelą. Na stolikach stały misy z czarodziejskim światłem. Blat toaletki pokrywały perfumy i kilka flakonów z eliksirami. Taboret schowany pod nią, także miał obicie w kolorze szmaragdu. Światło do pokoju wpadało przez dwa duże okna, a jedno z nich prowadziło na balkon. Choć teraz okna zasłoniły czarne zasłony.
Szybko skierowała się do łazienki, która była bezpośrednio połączona z sypialną. Była ona ciemna, jednak ciepłe światło sprawiało że wyglądała dobrze.
Blondynka szybko przygotowała się do snu, myjąc się i zarzucając satynową piżamę na swoje ciało.

W lustrze stała kobieta, z długimi włosami skręcającymi się na końcach. Platynowe pasma spływały aż do jej piersi. Owalna twarz, miała odcień porcelany. Zadarty nos nadawał jej charakteru. A czerwone oczy nadawały jej straszności. Nie było w nich ani krzty uczuć, bo horkruksy jej je odebrały z czego niezmiernie się cieszyła.
Bo jej uczucia odeszły wraz z jej duszą. A przynajmniej tak uważała. Usta teraz były malinowe, czerwień została zmyty z jej warg kilka chwil temu, machnięciem dłoni.
W jej głowie mimowolnie pojawił się jej dawny wygląd. Choć nie zmieniła się aż tak bardzo, to kiedyś była inna.

Szafir w jej naszyjniku mógł mieć nawet półtora cala długości. Jednak przez jego kształt łzy, wyglądał na smukle otulony przez białe złoto. I był on jedyną rzeczą która została z nią od czasów jej młodości.

Samoistnie pomyślała o nim. I choć zrozumiała to dlaczego ją zostawił i wiedziała że był pewny że ona nie żyje, zatęskniła.

Ale zrobiła to tylko na jedną małą chwilę. Gdyż nadchodził czas kiedy ich ścieżki miały ponowie się zetrzeć.

---

Więcej o naszej uroczej Pani Cienia. Jak myślicie, jak potoczy się jej konfrontacja z Tomem?
Miłego wieczoru!

Nigdy Więcej || Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz