XVIII

541 20 4
                                    

- Przepowiedni może dotknąć tylko ten którego ona dotyczy- oznajmił mądrze Dumbledore. Harry miał ochotę przewrócić oczami, ale Melody ostrzegawczo warknęła w jego głowie. No tak, jak zwykle monitorowała rozmowę- śmiało Harry.

- Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana. Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli. A narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca. A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie on miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna. I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje. Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca- usłyszeli donośny głos wydobywający się z błękitnej szklanej kuli.

"Udaj że upadła ci z szoku"

Potter rozdziawił buzię i kula mimowolnie wypadła mu z rąk. Rozbijając się na małe odłamki, z których wypełzła szafirowa mgła, roznosząc się po drewnianej podłodze.

- COŚ TY NAROBIŁ?!- usłyszał krzyk Alastora Moody'iego. Co postanowił? Pójść do swojego pokoju. I donośnie trzasnąć drzwiami. Uznał że tak by zareagował gdyby nie znał tych słów.

A dla Clarke Riksen był to sygnał aby wpaść do siedziby Zakonu Feniksa.

- Skądś ty się wzięła dziewczyno?- spytała zaskoczona Molly Weasley. Roztrzepane rude włosy kobiety wyglądały na żyjące własnym życiem.

- Z Ministerstwa- rzuciła i strzepała niewidzialny kurz z ramienia i poprawiła pasek sukienki- Domyślam się że też tam byliście.

- Widziałaś coś szczególnego?- spytał Remus, miłym głosem. Zresztą, Remus Lupin zawsze wydawał się sympatyczny i zawsze okazywał należyty szacunek.

- Cholernie przystojnego faceta, który całkiem nieźle władał czarną magią- Tonks pozwoliła sobie na cichy chichot- ale nie widziałam Voldemorta.

- My też- przyznał Syriusz Black, ciągle starannie przyglądając się nowo przybyłej. Coś mu w niej nie odpowiadało. Widział w niej kogoś komu już przecież służył.

- Ten mężczyzna o którym mówiłaś- zaczął Dumbledore, z zamyślonym wyrazem twarzy- wyglądał zadziwiająco podobnie do Toma Riddla z czasów nauki w Hogwarcie.

Zapadła głucha cisza.

Myśli Albusa mimo jego oporów, przypomniały mu o jego ukochanej uczennicy i o tym diable.

- Gdyby tylko Melody tu była- szepnął głosem pełnym bólu. Ale ten krótki szept, nie umknął reszcie Zakonników. Domagali się informacji o niej, skoro już o niej wspomniał. A on naprawdę nie chciał. Miał ochotę zabić ich wszystkich, Ministra i samemu objąć ten urząd, bez tej całej otoczki bycia bohaterem.

- Da się jakoś sprowadzić tu tą Melody?- spytała Clarke udając głupią.

- Gdyby się dało już dawno bym to zrobił- odburknął nieprzyjemnie- Melody była, była jedyną osobą do której Tom kiedykolwiek się zbliżył. Była jego ukochaną, tak sądzę. A ona bezgranicznie kochała jego. Nie mówił jej o tylu rzeczach- pokręcił głową z nostalgią- Ale trwała przy nim.

- Gdzie mieszka?- spytał się Lupin- może zgodzić się aby nam pomóc.

- Nie żyje- grobowy ton dyrektora, sprawił że po plecach Remus przebiegł dreszcz- zginęła gdzieś we Francji, kilka lat po ukończeniu Hogwartu.

Molly Weasley położyła dłoń na ramieniu Albusa aby ukazać mu nieco wsparcia. Riksen chciała parsknąć głośnym śmiechem, zdjąć z siebie zaklęcie i zmienić formę.

- Więc co teraz zrobimy?

***

Riddle pierwszy raz widział jak blondynka używa magii iluzji na tak znaczące odległości. I musiał przyznać, wyglądało to co najmniej imponująco. Jej oczy walczyło o pozostanie w ciemnościach, a dłońmi kreśliła nie wiadome mu znaki. Jej smukłe palce ocierały się o siebie, tworząc symbole. Dobrze wiedział że nie może jej wyrwać z transu. I nie może dopuścić aby zrobił to ktoś inny. Przez to jej dusza mogłaby się rozszczepić i błąkać po świecie. Część zaklęta w przedmiocie, to coś całkowicie innego niż część strasząca po świecie. W czasie gdy ona udawała członka Zakonu Feniksa, on szukał jakiś informacji o Czarnej Różdżce, mimo tego że Melody mówiła że ma dla niego informacje odnośnie jej. On właściwie miał coś dla niej w zamian, coś czego nieustannie szukała od wielu długich lat.

Usiadł za biurkiem z jasnego drewna, należącego do kobiety i zaczął czytać o jej poplecznikach. Miał w planach skontaktować się z niektórymi, oczywiście za pośrednictwem Ralles, aby zdobyć potrzebne informacje o szafce zniknięć.

Kobieta wróciła do swojego ciała i zachłystnęła się powietrzem, co zwróciło uwagę Riddla. Spojrzał na nią nieco zdziwiony, ale nie wstał. Odchrząknęła i podniosła na niego wzrok.

- Dumbledore chciał wejść do mojego umysłu- zaczęła, głosem pełnym niebezpiecznie rosnącego napięcia- nie wyczuł niczego. Widziałam jego wzrok. Podejrzewa coś i przez połowę czasu mówił o mnie. Jak on śmiał mówić o dziewczynie której zniszczył życie?!

Wykrzyczała ostatnie zdanie i roztrzaskała szklany stolik w drobne lśniące odłamki szkła. Ryknęła po raz kolejny wbijając drobiny głęboko w ścianę. Wszystkie książki spadły z regału w akompaniamencie jej krzyku. Agresywnie brała kolejne porcje powietrze do swoich płuc, mając wrażenie że całe jej ciało płonie. Zniknęła jeszcze zanim Tom zdążył zareagować. Pierwszy raz wpadła w furę przy nim. Domyślił się że udała się do lochów. Machnął kilkukrotnie różdżką sprzątając pozostałości gabinetu Ralles.

I usłyszał krzyk pełen bólu wydobywający się spod domu, który sprawił że uśmiech wpełzł na jego twarz.

- Gadaj albo obiecuję że będę jeszcze bardziej okrutna- uśmiechnęła się szaleńczo, a magia wokół niej zadrżała.

- Błagam- wyszeptała jedynie kobieta. Czuła okropny ból w biodrze, gdzie przed chwilą znajdował się cienki sztylet. Jej oprawczyni uniosła dłoń, a ją za gardło złapała niewidzialna siła i uniosła w powietrze, aby jej nogi wisiały w powietrzu.

- Zapamiętaj- warknęła wolno- ja nie znam litości.

I wpadła do jej umysłu, nie dbając o bólu jaki zadaje, dostawała się głębiej i głębiej. Nie słyszała agonalnego wrzeszczenia. Widziała tylko informacje. Jest.

Wyszła z jej głowy równie gwałtownie co weszła. Kobieta opadła na podłogę niezdolna do czegoś więcej niż obrócenie głowy. Spojrzała pustymi, zamglonymi źrenicami na Ralles.

Ta uniosła głowę ku górze, z równie przerażającym wyrazem twarzy jak wtedy gdy tu wtargnęła. Konwulsje wstrząsnęły wnętrzem leżącej bezwładnie kobiety. Zwymiotowała, a te śmierdząca wydzieliny przykleiły się do jej włosów i części zabrudzonej twarzy.

- Obrzydliwe- skwitowała ten widok patrząc na nią, jakby była stosem wnętrzności. Bo zaiste, tak wyglądała.

Przy pomocy różdżki, cisnęła ciałem torturowanej kobiety w stronę jej celi, uderzając nią kamienną ścianę. Słychać było chrupnięcie łamanych kości. Odnalazła w sobie jedynie tyle siły aby wyć boleśnie. Jej cela nie wyglądała w żadnym stopniu na cywilizowaną. Okratowane pomieszczenie, obłożone wieloma zaklęciami. Był tam tylko cienki na pół cala materac, zawilgły i śmierdzący. Dostrzec można było też misę, zardzewiałą, która miała być na wodę, jednak nie dało się tam dostrzec ani kropli tego płynu. Temperatura była znośna, ale wilgoć już nie.

- Aquamenti- rzuciła zaklęcie. Choć wiedziała że ta kobieta nie da rady doczołgać się do miski- jeśli będziesz grzeczna to może dostaniesz coś do jedzenia. Choć nie wiem czy zdołasz przeżyć.

I zniknęła z pustym trzaskiem aportacji.

---
Czy tylko dla mnie te zdalne mają dużo plusów, ale mimo tego i tak mi się nie chce? 😂
Miłego dnia

Nigdy Więcej || Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz