XXIII

490 20 6
                                    

Tak jak przewidziała, aurorzy sami wskazali jej drogę do Nurmengardu. Kilka dni po zajściu w Hogwarcie, teleportowała się w pobliże twierdzy. Była taka jaką ją zapamiętała.

- Avada Kedavra- wywarczała lekko i jeden z aurorów pilnujących wejścia padł trupem. Drugi dołączył do niego w przeciągu sekund.

Weszła do środka, ignorując chłód kamiennych ścian i chłód dawnych lat. Nie pozwoliła na dopuszczenie do siebie tych uczuć. Stąpała lekko po ciosanych schodach twierdzy, kroczący do najwyższej wieży i najgorszej celi. Każdy jej krok odbijał się echem, a więzień, który zamieszkiwał ten przybytek już o niej wiedział.

Wszystko wyglądało inaczej niż kiedyś. Nie było pięknych obrazów, krzątających się ludzi. Nie było niczego, co zdołała zapamiętać.
Stanęła przed żelaznymi drzwiami celi. Magia stworzyła barierę niemal nie do przejścia. Otwarła wrota.

Mężczyzna siedział pod ścianą, pod małym oknem wysadzonym metalowymi kratami. Zwinięty w kulkę, wychudzony. Włosy były roztrzepane, tłuste i zdecydowanie zbyt długie. Wyglądał odrażająco. Melody instynktownie przybrała grymas na twarz.
Gellert Grindenwald podniósł matowy wzrok na nowo przybyłą. Patrzył na nią przez chwilę z kamiennym wyrazem twarzy i chłodem, który towarzyszył mu nieustannie odkąd został pokonany.

- Wyglądasz odrażająco- odezwała się. Mrugnął kilka razy zanim zrozumiał kto przed nim stoi.

- Melody- wychrypiał i chrząknął. Nie pamiętał kiedy ostatnio z kimś rozmawiał.

- Więc jednak pamiętasz- zaczęła miękko- Czemu nie uciekłeś? Oboje wiemy że mógłbyś.

Zadała pierwsze pytanie. Mężczyzna podjął próbę wstania, ale zakończyła się ona nieudolnym upadkiem.

- Nie mógłbym- warknął, ale w kilka chwil się uspokoił- Dlaczego? Powiedz mi, dlaczego jesteś młoda i żyjesz?

Uśmiechnęła się mało przyjaźnie. W jej dłoni znalazła się elegancka różdżka, a ona delikatnie nią machnęła. Włosy Grindenwald'a same się skróciły i zaczesały do tyłu. Jego oblicze było umorusane trudami życia w zatęchłej celi, śmierdzącej i zawilgłej.

- Magia nie zna granic- wymruczała robiąc krok w jego stronę- w szczególności czarna.

- Stałaś się- przerwał na chwilę- tym kim ja zawsze pragnąłem być. Jestem dumny.

- Co mi po dumie człowieka który został pokonany tyle lat temu i nawet nie spróbował uciec. Popatrz na to kim się stałeś. Kiedyś byłeś największym czarodziejem, a teraz? Teraz jesteś nikim. Spójrz na mnie i pomyśl, co sprawiło że z samego szczytu, spadłeś na odrażające dno. Ty stałeś się dnem, ojcze.

- Próbowałem- wykrzyczał, uderzając dłonią w ścianę- Naprawdę myślisz że nie próbowałem do ciebie wrócić Melody?

Nie odpowiedziała. Prychnęła w odpowiedzi i posłała mu kpiące spojrzenie.

- Niebawem, cała Anglia będzie u moich stóp. Daje ci możliwość życia na wolności. Ale nie licz na nic więcej.

- Czego chcesz?- spytał z lekkim zainteresowaniem i szaleńczym uśmiechem. Ziemista cera pomarszczyła się nienaturalnie.

- Czarna różdżka- wymruczała- gdzie ona jest?

Uśmiech zszedł z jego twarzy. Czarna różdżka była jego. Tylko i wyłącznie jego. Nawet jego córka nie miała prawy by jej tknąć.

- Chcesz jej dla tej twojej przybłędy- wymamrotał Grindenwald- Czarna różdżka jest MOJA!

Spojrzała na niego z nieskrywanym niesmakiem. Gwałtownie wstał i chciał wymierzyć karę swemu dziecku za tę zniewagę. Zapomniał jednak że ona już dawno nie była dzieckiem. A Lilian wychowała ją na zbyt silną, aby bo wielu latach dawała się karcić swemu ojcu.

Jej nadgarstek poruszył się nieludzko szybko i Grindenwald uderzył w ścianę.

- Czas w którym miałeś nade mną władze już dawno się skończył- wywarczała z chłodną wściekłością- Teraz decyduj, chcesz żyć, czy wolisz umrzeć z ręki swojego jedynego potomka.

- Spotkamy się w piekle córeczko- zaśmiał się gorzko- mam nadzieję, że ten sam człowiek który zamknął mnie w tej celii, pokona ciebie. Oby z waszej dwójki przeżył on.

- Nigdy we mnie nie wierzyłeś ojcze- rzuciła z kamienną twarzą- Ale wystarczyło ledwie kilka słów Dumbledore'a i traciłeś głowę. Żenujące.

- Nie wiesz o czym mówisz dziecino- pokręcił maniakalnie głową- Melody, jeszcze wiele rzeczy cię zaskoczy. Może ty i twój kochaś przeżyjecie. Liczę jednak, że ziemia was pochłonie.

Uśmiechnęła się pobłażliwe, z równie wielkimi pokładami litości, co odrazy.

- Magia nie zna granic- powtórzyła się wolno i pretensjonalnie- A ja już dawno pokonałam jej najsilniejszy aspekt. Nic mnie nie zatrzyma. Nigdy.

Zamilkł i patrzył na wielkość swego dziecka. Choć na chwilę zastanowił się, czy ona jeszcze jest jego córką.

- Kochasz go prawda?- spytał, a jego wzrok świdrował dziurę w jej ciele- to ostatnie uczucie jakie ci zostało?

Nie odpowiedziała.

- Gdzie jest czarna różdżka?- rzuciła po raz kolejny, lekko zaciskając więzy magii na Gellercie.

- Chcesz jej dla niego prawda? Tak, na pewno. Ty nigdy nie lubiłaś wielkich artefaktów, uważałaś je za zbyt oczywiste i nieprzystosowane- mruczał słowo po słowie- Już coś zrobiłaś ze swoją różdżką, a czarna ma być ledwie kartą przetargową.

- Czyli jednak nie oszalałeś do końca- skwitowała nie dementując, jednak też nie potwierdzając jego słów.

- Gregorevicz jej nie ma- wyjawił- Dumbledore odebrał mi różdżkę zaraz po tym gdy mnie pokonał.

Jej oczy zapłonęły.

- Nawet tego nie potrafiłeś zrobić dobrze- żachnęła i mlasnęła z nieskrywaną odrazą- pozwolę Ci żyć w cieniu. Dam ci posiadłość z ogrodem i to czego będziesz potrzebować. Ale nic więcej.

- Życie w zamknięciu nie rozróżnia się na lepsze i gorsze- powiedział.

- Więc zdecydowałeś- spojrzała mu prosto w oczy- pozdrów matkę.

I nim zdążył się odezwać, ostatni raz zaczerpnął mokrego powietrza, a jego serce przestało bić.



Nigdy Więcej || Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz