- Więc, co wiesz o planach Voldemorta panno Riksen?- spytał Dumbledore po krótkim wstępie zebrania. Przedstawił on w nim zakonnikom Clarke i zdecydował się przejść do rzeczy.
- Jak powszechnie wiadomo, Lord Voldemort jakimś cudem się odrodził. Zapewne dzięki jakiejś niezmiernie dzikiej i czarnej magii. Lucjusz Malfoy, mój przełożony w Ministerstwie, czuje do mnie swego rodzaju sympatię. Łatwo poddaje się wtedy działaniom legilimencji. Ta sztuka, pozwoliła mi odkryć jego rozmowę z szwagierką, Bellatrix Lestrange. Rozmawiali o planie napaści na wioskę Little Hangleton. Z tego co zrozumiałam, odbędzie się on jutro. Mają zamiar wybić całą ludność mugolską i wszystkich "zdrajców krwi". Choć boję się że Lucjusz dobrowolnie dopuścił mnie do swych myśli- westchnęła kończąc swój monolog. Faktycznie nie do końca wiedziała czy to aby na pewno nie test wierności- chciałam więc was tylko ostrzec, abyście pozostali w gotowości.
- Dobrze zrobiłaś Clarke- uśmiechnęła się serdecznie Molly- uważam, że ona zasłużyła aby dowiedzieć się z czym się mierzymy.
Dumbledore zamyślił się na chwilę, prawdą było że nie widział żadnych korzyści z informowania kobiety o czymkolwiek. Jednak nie mógł tego powiedzieć. Ostatecznie, uznał że może powiedzieć jej niektóre informacje. Nic więcej.
- Lord Voldemort odrodził się w czasie trzeciego zadania Turnieju Trójmagicznego- zaczął Remus, Riksen miała ochotę rzucić że o tym wie, ale się powstrzymała- zabił wtedy Cedrika Diggorgy'iego. Od tego czasu jawnie pokazuje swoją obecność, co zapewne zauważyłaś. Jednak nasze Ministerstwo tuszuje całą sprawę i udaje że nie widzi problemu. Czasami pragnąłbym także go nie widzieć- mruknął kończąc i upił łyka kawy znad której nadal unosiła się para- Czarny Pan zbiera swoich dawnych popleczników i pozyskuje nowych. Wrócił po to, czego nie osiągnął ostatnim razem. Nie wiemy czy twoje informacje są prawdziwe i nie wiemy nic, tak naprawdę.
Na tym zakończył się udział szatynki w spotkaniu, rzuciła szybkie słowa na pożegnanie i wyszła. Na schodach zobaczyła siedzących nastolatków. Uniosła brew patrząc na nich, ale ostatecznie pokręciła głową i z nimi także szybko się pożegnała. Ron po raz kolejny zauroczony jej wyglądem nawet nie odpowiedział, zaś Hermiona widząc to przewróciła oczami i pożegnała się. Tak jakby komukolwiek na tym zależało.
- Clarke zaczekaj- mruknął Harry- Skąd się tu wzięłaś?
- Z Ministerstwa Magii, dokładniej z gabinetu członka Rady Nadzorczej Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Właściwe to bezustannie o was słyszę. Cały czas pakujecie się w kłopoty, wciskając się w nie swoje sprawy.
Złota trójca poczuła się nieco dotknięta jej komentarzem. A ona po prostu uwolniła swoją iście ślizgońską naturę. Teraz nie musiała się szczególnie przejmować niczyją opinią. Choć i tak nie przybrała swojego firmowego wyrazu twarzy. Widać było że Granger gorączkowo myślała co jej odpowiedzieć, bo z jakiegoś powodu czuła respekt do Clarke.
- Gdyby nie my to w szkole już dawno stałaby się jakaś katastrofa- powiedział pewnie Ron i wypiął dumnie pierś. Ten ruch wywołał falę zażenowania u szatynki.
Kobieta prychnęła ze cichym śmiechem.
- Katastrofa i tak się stała, więc to że odłożyliście ją w czasie niewątpliwie wiele zmienia- odpowiedziała przybierając na twarz uśmiech ociekający ironią- jak widać nie mogło obejść się bez ofiar. Trzeba było zdecydować czy zginie Ginny Weasley czy Cedrik Diggorgy, a wy zdecydowaliście bez zastanowienia. Gryfoni mają to do siebie że są zbyt nadgorliwi- teatralnie zerknęła na swoją dłoń- czas mnie nagli, żegnajcie.
I zaraz po tym usłyszeli pusty trzask i stojąca przed nimi kobieta zniknęła.
- Myślicie że ona ma rację?- cichy głos Hermiony przedarł się przez ciszę z wielkim trudem. Słowa Riksen uderzyły w jej sumienie. Co jeśli to oni odpowiadali za śmierć Cedrika?
- Nawet jeśli, Ginny jest ważniejsza niż on- Ron prychnął na zakończenie, ton jego głosu był przepełniony złością.
Harry siedział cicho, analizował w głowie słowa Clarke. Co by się stało gdyby Voldemort odrodził się w Komnacie Tajemnic? Być może dałby radę uratować wtedy Ginny. W końcu on mógł go okłamać. Wykorzystać jego niewiedzę. Tak wiele pyta kłębiło się w jego głowie, odpowiedzi nie znał. Zagubił się bardziej niż zawsze, a Melody teraz siedziała cicho.
- Spokojnie Harry- usłyszał ten wyczekiwany głos- jestem. Co do twoich zmartwień, nie sądze aby Tom kłamał wtedy w Komnacie. Magia związana z nieśmiertelnością zawsze wymaga ofiar, wtedy ofiarą miała być Ginny. A sam wiesz, że Cedrik zginął z zupełnie innego powodu. Ludzie mówią wiele rzeczy nie znając wszystkich faktów.
- Masz rację Melody, dziękuję. Możesz mi powiedzieć trochę o Tomie? Jeszcze zanim stał się Voldemortem. Wiesz coś o nim?- spytał ciekawskim głosem, chciał się dowiedzieć jak narodziła się u niego obsesja na punkcie władzy. Bo jedynie wiedział jak wyglądał w czasie swej młodości. Co było bodźcem który aż tak go ukształtował.
- Cóż- przeciągnęła słowo- Znam zaledwie strzępki informacji, ale mogę się nimi z tobą podzielić. Zapewne i tak wiem więcej niż większości czarodziei. Tom Riddle jest potomkiem Salzara Slytherina, pochodzi z rodu Gauntów, choć o nich wiele nie wyczytasz bo ich ród już nie istnieje. Domyślam się że jego ojciec mógł być mugolem, ale to są tylko domysły. W szkole miał same celujące stopnie, co jak wiesz pomaga zdobyć zaufanie nauczycieli, on zapewne wykorzystywał to w umiejętny sposób by zdobywać potrzebne informacje. Myślę także że już w szkole zaczął zdobywać pierwszych popleczników. Z jakiegoś powodu nigdy się nie zakochał, mimo swojego pociągającego wyglądu. Przypuszczam że coś wpłynęło na jego uczucia. Ale nie wiem nic więcej Harry.
Potter nie odpowiedział kobiecie, skupił się na nowych informacjach. Już przestał ufać Zakonowi Feniksa. Nie potrafili nawet powiedzieć mu o co chodzi w tej sytuacji. Nie wytłumaczyli mu kim tak naprawdę jest Voldemort i dlaczego taki jest. Co skłoniło go do podjęcia tak drastycznych kroków.
- Muszę iść Harry- rzuciła szybko- przemyśl czy chcesz dalej tego słuchać, odezwę się niebawem.
CZYTASZ
Nigdy Więcej || Tom Marvolo Riddle
FanficMy nigdy nie potrafiliśmy Tom. Ale nauka przychodzi z niewiedzy, a miłość z nienawiści. Tak proste prawdy których nie potrafiliśmy zaakceptować, a mimo tego ukształtowała nas miłość. Ona była w nas nieświadomie, nie byliśmy w stanie jej czuć. Większ...