VIII

868 34 12
                                    

29.07.1995

Drogi Tomie!

Niezmiernie żałuję, że do tej pory nie mieliśmy okazji się zobaczyć. Ale przyznaję, nieco obawiam się tego spotkania. Uznałam za stosowane, aby poinformować cię o moich zamiarach.
Myślę że domyślasz się kim jestem, a jeśli nie to powinieneś się skupić. Wiele lat temu, pojawiałam się, choć nikt o tym nie wiedział. Dawna ja, zmarła i odeszła w dal. Strzępki mojej duszy już nawet nie próbują mną manipulować. Całkowicie potrzebowałam braku uczuć. Sam wiesz jak bardzo pomaga to w klarownej dedukcji. Mam dla ciebie propozycję. Połączmy siły. Sprawmy by cały świat czarodziejów zależał do nas. Wiesz dlaczego nie możesz mi odmówić? Francuskie ministerstwo jest zależne tylko ode mnie. Jedno moje słowo, a cała Francja cię zniszczy. Posiadam jeszcze jeden, bardzo przemawiający argument. Ale o tym opowiem Ci tylko na żywo. Liczę że znajdziesz dla mnie czas.
Myślę, że za termin możemy uznać dzień jutrzejszy. Z góry dziękuję za użyczenie twojej rezydencji.
Z uszanowaniem,

Sam wiesz kto.

Taki list czekał na Toma w jego gabinecie. Zaintrygowany nadawcą, miał zamiar zaklęciami czegoś się o nim dowiedzieć. Rzucił pierwsze, lecz zaraz po nim papier rozsypał się w jego dłoniach. Warknął niebezpiecznie. Jakim cudem ta kobieta tak perfidnie nim pogrywa? Mimo tego, nie mógł jej odmówić. Odmowa równałaby się wypowiedzeniu jej wojny, a on nie znał jej możliwości. Nie był głupi ażeby ryzykować wszystko co miał.

- A więc do zobaczenia- mruknął pod nosem. Przeszedł się dwa razy wzdłuż pokoju, wystukując regularny rytm.

Musiał dzisiaj spotkać się z Severusem, aby dowiedzieć się co planuje Zakon Feniksa. Cóż, przed nim pracowity dzień. A teraz, musiał także wygenerować czas na zaplanowanie rozmowy z Panią Cienia.

***

Dobijał już wieczór ostatniego dnia lipca. Tom Riddle siedział spokojnie na swoim fotelu, w dłoni trzymając misternie zdobioną szklankę na ognistą whisky. Oczekiwał w ciszy na Panią Cienia, mając w głowie scenariusz do którego sprowadzi rozmowę.

- Dobry wieczór Tom- usłyszał melodyjny kobiecy głos. I musiał przyznać że przez moment myślał że śni. Ta barwa głosu była u niego przypisana do jego ukochanej. Kobieta która pojawiła się w jego gabinecie miała na sobie szmaragdową szatę. Odkrywała ona jedną bladą nogę rozcięciem, w tali sukienka idealnie opinała kształty właścicielki, tak samo jak przylegała do wyższych partii ciała, włączanie z nadgarstkami. Czarna peleryna zakrywała połowę jej twarzy, odsłaniając jedynie krwiste usta. Zza niej kaskadami wypływały platynowe włosy, skręcające się na końcach.

- A więc o to słynna Pani Cienia- rzucił sarkastycznie, próbując ukryć swoje wcześniejsze odczucia. Odłożył szklankę i wstał. Poprawił swoją koszulę i zbliżył się do niej. Ta stała niewzruszona.

- Również miło cię widzieć- rzuciła równie nieprzyjemnym tonem- usiądziemy czy będziemy stać tutaj i rozmawiać.

Jej słowa sprawiły że Voldemort zacisnął szczękę. Stanął zaledwie kilkanaście centymetrów przed nią. Zrobił coś, czego ona się nie spodziewała. Szybkim ruchem zrzucił kaptur z jej głowy. I ujrzał tą jedną kobietę.
Choć nie zobaczył szafirowych oczu które zapamiętał tak dobrze. Na nowo obudziło się w nim te dawne i zapomniane już uczucie. W jej czerwonych oczach widział zaskoczenie, a blada twarz wydawała mu się nieskazitelna. Przejechał swoim chropowatym kciukiem po jej zimnym policzku, a ten gest wywołał u nich napad gorąca. Mimowolnie traciła jego kciuk swoim policzkiem.

Nie myśląc wiele, po raz pierwszy od wielu długich lat, Tom Riddle i Melody Ralles zadziałali impulsywnie.

Ich usta samoistnie znalazły siebie i połączyły w namiętnym pocałunku. Mężczyzna pociągnął ją w stronę sypialni, a już na korytarzu dłońmi badał jej uda i plecy. Co skutkowało gorącymi dreszczami, spływającymi po całym jej ciele. Gdy tylko znaleźli się w wielkiej sypialni, Riddle zdjął z niej suknie szybkim ruchem. Ona zaś gestem dłoni zdjęła jego koszulę. Tęsknota przeważyła wszelkie ich uczucia, odczuli potrzeba czucia się teraz. Każdy dotyk był zapamiętywany i rejestrowany jak coś zapomnianego. Coś czego pragnęli i nie dopuszczali do siebie jednocześnie.

Tom zszedł z pocałunkami na jej szyję, później na piersi, uprzednio ściągając stanik. Ciche jęki rozkoszy, nie zatrzymywały dłoni blondynki, które wędrowały od włosów mężczyzny, aż do jego podbrzusza. Upadli na łóżku z twarzami skierowanym na siebie, jednak nie spędzili wiele czasu w tej pozycji. Natychmiast Riddle przeniósł sie na górę, ograniczając swoim ciałem ruchy Melody. To nie przeszkodziło jej w pozbawieniu spodni, jej dłonie trzęsły się z podniecenia, a palce drżały raz za razem. Jęknęła głośno gdy on palcami musnął jej kobiecość. A to było nic w porównaniu z tym co działo się później.

Ta noc na długo zapadła w ich pamięci.

***

Poranne światło nie dało rady przedostać się przez szmaragdowe zasłony. Po drewnianej podłodze walały się ubrani dwójki czarodziejów. Blond włosy kobiety leżały w nieładzie na poduszce, a jej dłonie były swobodnie zarzucone na klatce piersiowej bruneta. Pościel odkrywała jej nagie ramiona i część bladych łopatek na plecach.
Tom zaś spał na plecach, z rozmierzwionymi włosami i rękoma ściśle oplatającymi ciało Melody.

Ona budząc się z słodkiego letargu, poruszyła głową, przez co ustami musnęła ramię mężczyzny. To obudziło także jego. Momentalnie zerknął w bok, chcąc upewnić się że ona leży w jego ramionach.
Nie żałował poprzedniej nocy, bo od wielu lat nie czuł kobiecego ciała. Wiele lat tęsknił za nią i pragnął znów móc jej dotknąć.

- Dzień dobry Melody- przywitał się spoglądając wprost w krwiste tęczówki. Ta uśmiechnęła się, wspominając minioną noc.

- Dzień dobry- odpowiedziała- widzę że nasze negocjacje przebiegły nieco inaczej, niż miały. Choć muszę przyznać, że strzępek mej duszy wciąż żywił do ciebie jakieś uczucia.

- Tęskniłem za tobą- wyznał po chwili ciszy- masz horkruksy?

- Mam- mruknęła, poprawiając się na jego ramieniu- całe pięć. Z twoim uporem masz ich zapewne siedem, jak chciałeś.

Pokiwał głową i pochylił się w dół, aby pocałować jej czerwone usta. Ta zaśmiała się krótko, ale pozwoliła mu znów połączyć ich usta. Czuła chłód bijący od jego warg.
Gdy oderwali się od siebie, oboje uznali że pora aby porozmawiać o wszelkich ważnych sprawach. Że pora sprecyzować jak będę ze sobą współpracować. Gdyż ta noc utwierdziła ich w tym, że nie dają rady być swymi wrogami.

Blondynka wyswobodziła się spod ramion Riddle'a i odrzuciła kołdrę na bok. Mężczyzna nie oszczędził sobie spoglądania na nią, gdy zarzucała na siebie jego koszulę. Jemu nie koniecznie spieszyło się aby wyjść z łóżku, jednak był świadomy że nie może spędzić w nim wiele czasu.

- Dalia- rzuciła kobieta i obok niej po chwili pojawił się skrzat domowy, ubrany w stosunkowo dobre szaty- przynieś mi jakąś moją suknie i bieliznę.

Skrzat skinął głową i dwie minuty później pojawił się z ubraniami. Odłożyła je na skraju materaca i po tym zniknęła.
Melody już sięgała po welurową suknie, gdy blada dłoń zacisnęła się na jej nadgarstku.

- Zostań w tym- powiedział patrząc na jej twarz. Ona skinęła głową z westchnieniem. Nadchodził czas żeby klarownie przedstawić mu swoje zasady. Które zdecydowanie moja mu się nie spodobać.

---

Dziękuję za czytanie.

Nigdy Więcej || Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz