XXVII

452 17 4
                                    

- Dzisiaj przemawiam do was, czarodzieje i czarownice, chce żebyście wiedzieli, że nie pozwolimy na terror Pani Cienia i Lorda Voldemorta. Że stawimy jasny i zdecydowany opór i wyprzemy ich z naszego kraju. Lord Voldemort i Pani Cienia już niebawem wpadną w nasze ręce i umrą z rąk dementorów. Dlatego każda informacja o nich, o ich planach, będzie przez Ministerstwo Magii sowicie nagradzana, jeśli oczywiście okaże się prawdą. Chcemy zaangażować wszystkich czarodzieji, bez wyjątku, bo owi czarnoksiężnicy są zagrożeniem dla nas wszystkich. Jednocześnie oświadczam, że każdy kto współpracuje lub z nimi współpracował, będzie musiał stawić się przed sądem. Kara będzie dobrana odpowiednio do przewinień.

Rufus Scrimgeour stał na piedestale i przemawiał. Błyski fleszy ciągle zmuszały go do gwałtownych mrugnięć. Miał zamiar użyć wszelkich środków, wszelkich informacji i wszelkich możliwości. Musiał działać. Nie mógł pozwolić, aby dwójka wyrachowanych czarnoksiężników panoszyła się po jego kraju. Był w stanie wypowiedzieć im otwartą wojnę.
Miał kontynuować, zacząć mówić o wyrównaniu różnic, między osobami z różnym statusem krwii. Ale usłyszał krzyk. I kolejny. I jeszcze jeden. Aż te krzyki zlały się w symfonię.

Czarne kaptury wypełniały salę, a kominki pracowały na najwyższych obrotach. Deportowały ludzi w popłochu wbiegających do kominków i śmierciożerców. Minister stał przez chwilę w tym amoku, zaciskając różdżkę w dłoni. Aż tuż koło ucha przemknęła mu zielona smuga. Spojrzał przed siebie. Lord Voldemort. Stał przed nim postrach Angli, z demonicznym uśmiechem na twarzy. Wyglądał jak wyjęty z koszmaru.

- Jakież to marnotrawstwo, aby pozbywać się czarodzieja czystej krwii- skrzywił się i wyrzucił przed siebie kilka zaklęć. Każde zostało odbite przez tarcze ministra, jednak z wielkim wysiłkiem. Poczuł na własnej skórze moc tego wcielenia diabła.

- Sprawiedliwość cię dosięgnie- warknął, zdobywając się jedynie na ten krótki akt odwagi. Riddle zaśmiał się, co spowodowało napad dreszczy u Rufusa.

- Spojrzyj na to wszystko- wyrzucił ręce na obie strony- Tylko ja mogę to opanować. I ona.

Mówiąc to zerknął w dół. Zobaczył Melody Ralles, walczącą na raz z garścią aurorów, przy pomocy jej ukochanego zaklęcia- Protego Diabolica. Nawet Riddle nigdy go nie opanował, jednakże, tego nauczył ją ojciec. Jedna z niewielu jego nauk, które uznała za słuszne i przydatne. I które przyznała, że zna od niego. Melody nie znosiła nadużywać swojej różdżki, równie dobrze mogłaby w ogóle jej nie używać. Dlatego też teraz machała dłońmi, kierując tym śmiercionośnym ogniem. Pochłaniała jednego czarodzieja za drugim, a większość z nich, odchodziła z przeraźliwym wrzaskiem.

- P-pani Cienia?- szepnął z przestrachem. Nikogo nie uważał za okropniejszego od niej. Nawet Lorda Voldemorta, który teraz szyderczo się zaśmiał. I nim zauważył, zielony promień poleciał prosto na niego. I nie zdążył go minąć.

Rufus Scrimgeour nie żyje.

- Niech żyje Tom Riddle- jej głos rozniósł się echem- nowy Minister Magii.

Walka ustała.

- Decydujcie- odezwała się Pani Cienia po raz kolejny, powoli zbliżając się do stojącego na podwyższeniu Toma- chcecie umrzeć za marność, czy stać się wielkimi. Oto nadchodzi nowa nadzieja, dla wszystkich czarodziejów. Razem, możemy powstać z popiołów, w jaki obrócili nas głupcy. Razem, możemy sprawić by żyło się lepiej, byśmy odebrali to co do nas należy. Przyjmijcie naszą dłoń i powstańcie w chwale. Albo odejdźcie wraz z starym ładem. Wybierzcie mądrze dzieci. Nie będzie odwrotu.

Śmierciożercy jako pierwsi padli na kolana. A za nimi cienie. Później Ci, których przemowa Ralles istotnie poruszyła. I niemal cała reszta. Kilka osób stało dumnie na nogach. Błękitny płomień spalił ich na proch.

***

- Przejęli Ministerstwo!- wykrzyczała Tonks na wejściu do kwatery Zakonu Feniksa. Wieści poruszyły wszystkich którzy się tam znaleźli.

Wpadła do salonu, w którym była teraz Molly i Artur Weasley, oraz Remus Lupin. Zbladli słysząc te wieści. Rudowłosa kobieta wpadła z łzami w oczach w objęcia męża. A Remus skanował wzrokiem ciało młodej aurorki.

- Ale jak to? Gdzie Syriusz?

- Syriusz nie żyje- odburknęła grobowym głosem- w czasie przemówienia Ministra, wpadła tam chmara śmierciożerców, razem z Lordem Voldemortem i Panią Cienia. Podczas gdy ona masakrowała czarodzieji, on zabił ministra.

Zamilkła i wzięła głęboki oddech. Wściekła i zrozpaczona jednocześnie. Lupin ścisnął jej dłoń, aby dodać jej otuchy. Kontynuowała po chwili ciszy.

- Ogłosił się Ministrem Magii. A ona stała u jego boku, mówiąc tak przekonująco, tak gładko i tak melodyjnie, że, że, że ja też niemalże uklęknęłam. Ale Syriusz tego nie zrobił, stał prosto i spłonął w jej błękitnym ogniu. Nie pamiętam nawet jak uciekłam. A ta przeklętą czarownica go zabiła!

Rozpakliwie wykrzyczała ostatnie zdanie. Molly Weasley zalała się łzami. Artur trzymał ją ściśle w swoich ramionach, także wyglądając na dotkniętego. Ale tego co przeżywał Remus Lupin, tego nie mogły opisać słowa. W jednej chwili stracił najlepszego przyjaciela.
I uświadomił sobie, że przed nim jeszcze gorsze zadanie. Ktoś musiał powiedzieć Harremu.

Pogrążyli się w ciszy na długie minuty, które boleśnie się ciągnęły. Do salonu dołączali kolejni którzy przeżyli i którzy już słyszeli o bitwie. W końcu dołączył do nich Albus Dumbledore. I wpadł w furię, słysząc to co się stało.
Znowu został w tyle.

- Kto dzisiaj zginął?- spytał ciężko Kingsley. Poczucie winy miażdżyło go od środka. Nie sprostał swojemu zadaniu. Nie było go wtedy przy Ministrze, choć powinien. Takie było jego zadanie. Zawiódł.

- Rozejrzyj się i sam odpowiedz sobie na to pytanie- wydukał oschle Bill Weasley.

- Oddajmy hołd Syriuszowi Blackowi- zaczął Remus.

- Alastorowi Moody'iemu.

- Rufusowi Scrimgeour.

- Hesti Jones.

- Arabelli Figg.

- Andromedzie Tonks.

---

Zbliżamy się do końca Kochani!

Nigdy Więcej || Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz