Prolog.

2K 124 33
                                    




Dzwony biją dziś wyjątkowo głośno.

Krople zimnego deszczu  spływały w dół jego ciała, zatrzymując się na chwile na opuszkach kościstych palców. Ile tam stał? Nie miał pojęcia, to i tak nie było już istotne. Wiedział, że Light też tam był, zauważył go już jakiś czas temu. Nie odwracał się jednak, chciał przedłużyć tę chwilę jak tylko mógł. 

Czuł, że to było ich pożegnanie. 

Pozwalał lodowatej wodzie obmywać całe jego ciało, oczyszczać go ze wszystkich grzechów, które popełnił w swoim życiu. Oczyszczać go z uczuć, przed którymi tak długo uciekał, które już dawno nauczył się ignorować. Oczyszczać go z ostatnich miesięcy, w których zatracił się w obsesji, iluzji, szaleństwie. Pozwalał wymazać ze swojej pamięci utratę czujności, swoją słabość, która teraz przeszywała go na wskroś przenikliwym wzrokiem. 

Mógł przysiąc, że migotała w nich subtelna czerwień. Light już dawno zniknął z jego życia. 

Kira podszedł do niego bez słowa. 

Dźwięk kościelnych dzwonów zdawał się pochłaniać jego umysł do reszty.

//Mam nadzieję, że prolog Was zaciekawił. Będę mega wdzięczna, za wszystkie komentarze! Obiecuję, że kolejne części będę publikować regularnie :)

-z

Zanim spadnie deszcz //  [ LightxL ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz