//Ostrzegam, robi się całkiem gorąco...
Ryuzaki ciągnął go za sobą tak szybko, że Light potykał się o własne nogi. O co chodziło? Co takiego informacja o jego snach zmieniła w sprawie Kiry? Nie wiedział, ale widok detektywa tak podekscytowanego sprawiał, że na jego usta wkradł się szeroki uśmiech. To była miła odmiana od tego, jak przybity Ryuzaki był ostatnimi czasy.
Wpadli do głównego pomieszczenia, a Ryuzaki od razu usiadł do ogromnego komputera. Light zajął miejsce obok niego, ale detektyw pociągnął za łańcuch tak mocno, że ich krzesła zderzyły się ze sobą. Gdy zetknęli się ramionami, Light poczuł, jak jego policzki robią się gorące.
-Patrz – Ryuzaki powiedział nie ukrywając satysfakcji. Na ekranie zaczęły pojawiać się zdjęcia i dane, za którymi Light ledwo nadążał – Pierwszy Kira. Ty byłeś pierwszym Kirą, Light-Kun. A w zasadzie, ty jako pierwszy miałeś moc Kiry.
Light nie rozumiał ani słowa z tego, co mówił detektyw. On był pierwszym Kirą? Jakim cudem...
-Drugi Kira – Ryuzaki zdawał się być w transie i Lightowi ciężko było udawać, że widok wypieków na twarzy starszego chłopaka nie wywoływał u niego dziwnego ścisku w klatce piersiowej – Misa była drugim Kirą. Też miała jego moc. Rozumiesz, Light-Kun? Żadne z was nic nie pamięta, bo moc została przekazana dalej. To działa jak wirus, jak choroba. Zabiera pamięć, wymazuje wspomnienia...
-Ryuzaki, poczekaj chwilę – Light złapał detektywa za ramiona i spojrzał w jego oczy, które błyszczały tak jak nigdy – powoli. Uważasz, że to ja byłem pierwszym Kirą? Skoro ja i Misa jednocześnie byliśmy Kirą, pierwszym i drugim, a teraz jego moc została przekazana dalej, to znaczy, że szukamy dwóch osób, a nie jednej?
-Dokładnie tak, Light-Kun- Ryuzaki uśmiechnął się szeroko – to znaczy też, że nie jesteś już podejrzany. Nie wiem czy nie postradałem zmysłów, ale wydaje mi się, że Kira nie jest człowiekiem. To coś na kształt mocy, jakiejś wyższej siły, która może być przekazana z osoby na osobę. Nie wiem, czy pamiętasz, ale na początku śledztwa nie wykluczałem istnienia...
-Shinigami... - dokończył za niego Light – Naprawdę myślisz, że Kira to...bóg śmierci?
Ryuzaki wsadził kciuk do ust i zamyślił się na chwilę.
-Nie wiem, Light-Kun. Ale zgodzisz się, że ta teoria ma sens? Kira zabija na odległość, może kontrolować zachowanie ofiar przed śmiercią. To nie brzmi jak umiejętność zwykłego człowieka, prawda?
Ryuzaki miał rację. Być może ta szalona teoria o bogach śmierci miała sens? Może jego umysł też był przez jakiś czas pod wpływem jakiejś wyższej, nieznanej siły?
-Tak...w zasadzie ma to mnóstwo sensu, Ryuzaki – Light wiedział, że musi zadać jeszcze jedno, najważniejsze pytanie – czy...czy to znaczy, że możemy już zdjąć te kajdanki?
Ryuzaki spojrzał na niego i uśmiechnął się półgębkiem.
-Jeśli tylko chcesz, Light-Kun.
Zamurowało go. Powinien tego chcieć. Powinien chcieć w końcu być wolny. Jednak coś, czego nie umiał wytłumaczyć sprawiało, że ciągła bliskość detektywa wcale mu nie przeszkadzała.
Ja... - zająknął się. Cholera, zająknięcie się było ostatnią rzeczą, którą powinien teraz zrobić – Może poczekajmy z tym, aż przedstawisz swoją teorię reszcie zespołu.
-Dobrze, wszyscy są już w drodze do bazy. - odparł Ryuzaki i sięgnął po czekoladę, która leżała obok Lighta.
Zachwiał się jednak w połowie i spadł na chłopaka całym ciężarem swojego ciała. Podniósł głowę i wtedy ich spojrzenia się spotkały. Byli tak blisko siebie, że Light mógł poczuć ciepły oddech Ryuzakiego na swojej twarzy. Czuł, jak jego serce przyspiesza. Dlaczego detektyw działał na niego w ten sposób? Patrzyli sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Z jakiegoś powodu żaden z nich się nie poruszył. Light mógł przysiąc, że ich twarze zbliżyły się do siebie o parę milimetrów. Ostrożnie dotknął dłonią policzka Ryuzakiego, a ten wzdrygnął się lekko na ten dotyk. Nie odsunął się jednak, a jedynie przymknął delikatnie oczy.
-Ryuzaki... - zaczął Light ale detektyw przyłożył mu palec wskazujący do ust.
- Nic nie mów, proszę – wyszeptał, a Light pierwszy raz usłyszał emocje w jego głosie.
Ich usta były milimetry od siebie, a oddechy zdawały się przeplatać ze sobą. Nagle usłyszeli otwierające się drzwi. Odskoczyli od siebie jak poparzeni, kiedy do pomieszczenia wszedł ojciec Lighta z resztą policji.
-Co się dzieje L? - spytał Matsuda podchodząc do komputera – Skąd to nagłe wezwanie?
*
Co...co do kurwy?
Wciąż nie mógł się otrząsnąć po tym, do czego doszło przed chwilą pomiędzy nim a młodszym chłopakiem. A w zasadzie do czego doszłoby, gdyby zespół nie zjawił się na czas. Na całe szczęście zdążyli przerwać tę farsę zanim L popełnił jeden z większych błędów w swoim życiu. Zamrugał parę razy i nie patrząc na Lighta zaczął tłumaczyć wszystkim swoją nową teorię.
Kiedy skończył odwrócił się i zobaczył, że wszyscy patrzyli na niego z niedowierzaniem.
- Ryuzaki – zaczął detektyw Yagami pocierając czoło kciukami – naprawdę myślisz, że za sprawą Kiry stoi bóg śmierci?
- Tato, to ma sens – Light odezwał się, a Ryuzaki w końcu odważył się na niego spojrzeć. Dostrzegł, że policzki chłopaka wciąż płonęły czerwienią. - To wyjaśniałoby, dlaczego nic nie pamiętam. Ani ja, ani Misa. To też wyjaśnia, w jaki sposób Kira potrafi zabijać na odległość.
L był mu wdzięczny za to, że stanął po jego stronie. Uśmiechnął się lekko. Light odwzajemnił uśmiech.
-No dobrze, więc czego szukamy, L? Czy mamy jakiś trop, który doprowadziłby nas do obecnego Kiry? A w zasadzie do dwóch? - spytał Matsuda.
Ryuzaki uśmiechnął się triumfalnie. Czekał na ten moment cały wieczór.
-Owszem, Matsuda-San. Musimy prześwietlić wszystkich pracowników firmy Yotsuba. Jestem pewien, że obecny Kira to jeden z nich.
Widział zaskoczenie na twarzy Lighta.
-Zanim zaczniecie zadawać pytania, oto co udało mi się ustalić – powiedział i odwrócił się z powrotem do komputera.
//...ale jeszcze nie parzy, proszę o cierpliwość ;)
-z
CZYTASZ
Zanim spadnie deszcz // [ LightxL ]
RomanceHistoria rozpoczyna się w momencie, gdy Light zrzeka się dziennika, siedząc w więziennej celi. Od tej chwili rozpoczynają się 3 miesiące, które spędzi przykuty kajdankami do detektywa prowadzącego sprawę największego mordercy tych czasów - Kiry. C...