Siedziałam w lesie, pośrodku polany.
Bawiłam się łukiem i wypuszczałam strzały w jaszczurkę pod drzewem. Uśmiechnęłam się, gdy jedna strzała wbiła się w drugą.Nagle, ziemia zadrżała i gdy tylko wstałam, znów opadłam na kolana.
Wiedziałam skąd dochodzi to drżenie.
Pobiegłam do urwiska i stanęłam jak wryta.- Holly? - Spytał Mike, przecierając zmęczone oczy i otrzepując z niebieskiej piżamki piasek.
Patrzyłam na niego, jak na obcego. No w końcu był tu obcym. To nie jego świat, ale to też nie do końca mój świat.
- M-Mike?! - Wydukałam. Podbiegł do mnie i przytulił się mocno.
Usłyszałam szelest liści i odwróciłam się w ciemną stronę SkyLandu.
Zmrużyłam oczy, żeby coś zobaczyć.
I wtedy go ujrzałam.
Władcę Ciemności.
***
Obudziłam się, ciężko dysząc.
Rozejrzałam się po moim białym pokoju. Przy łóżku, na podłodze leżał Scott, opierając głowę na moim materacu. Noah leżał przy biurku, głowę opierając na dłoni, która leżała na białym drewnie.
Wszyscy byli ubrani tak, jak podczas kolacji.
Rozejrzałam się jeszcze raz. W rogu mojego pokoju stali rodzice.
Ubrani w złote płaszcze, które, podobnie do tamtych czarnych, przykrywały całe ich sylwetki, ukazując tylko białe buty.
- Masz te sny, prawda? - Spytał tata.
Zmarszczyłam brwi.
- Jakie sny?
- Pokazujące przyszłość... - Odpowiedziała mama.
Zaraz. Przyszłość?! To znaczy.... Że Mike tu będzie! I Władca Ciemności....
Gdy miałam zapytać o to rodziców, zniknęli.
Próbowałam wstać z łóżka, ale Scott wyczuwając ruch obudził się i powstrzymał mnie.
- Obudziłaś się - wyszeptał ze łzami w oczach. - Obudziła się! - Krzyknął już głośno. Noah natychmiast zerwał się z krzesła, a do pokoju wszedł Joe z jakimś łysym mężczyzną. Był ubrany w zieloną szatę, przewiązaną brązowym sznurem. Na lewym policzku miał czarny tatuaż pajęczyny, a oczy koloru pomarańczowego.
- Holly - Odezwał się łagodnie Joe. - To jest Mulah, nasz medyk, uzdrowiciel, jak wolisz. To on zajmował się tobą, gdy byłaś nieprzytomna.
Imię wypowiedziane w ustach Strażnika brzmiało dziwnie... Miu-la.
Jest w ogóle takie imię?
- Byłaś nieprzytomna dwa dni - Odezwał się Mulah.
Dwa dni?!
Ale, jeśli rodzice mieli rację... I moje sny się spełniają... To Mike mógł...
- Mike! - Krzyknęłam. I zaczęłam się wyrywać. - Mike, nie!!!
Scott przytrzymywał mnie mocno i po sekundzie z pomocą przyszedł mu Noah.
Mulah dmuchnął mi w twarz jakimś dymem i poczułam, że znów odpływam. Nie mogą mi tego wciąż robić. Ja jestem Wybrana. Ja mam największą moc.
- Mike - wyszeptałam.
Przed oczami stanęła mi wizja, jak Władca Ciemności zabiera Mike'a. Mojego małego chłopca... Nie mogę na to pozwolić.
- Zostawcie mnie!!! - Krzyknęłam i z moich dłoni popłynęły fale wiatru. Odepchnęłam wszystkich i wpadli na ściany.
Wstałam chwiejnie i wyszłam z pokoju. Usłyszałam tylko, jak Scott szepcze moje imię, ale ja się nie zatrzymałam.
- Wybacz Scott. - Powiedziałam mu w myślach.
Idę ratować mojego kuzyna, dopowiedziałam sobie.
⚫⚪⚫
Cześć wszystkim ;D
Rozdział miał być w przyszłym tygodniu, ale jest krótki, dlatego dodaje dzisiaj ;)
Po pierwsze, chciałabym wam podziękować za 2.56k wyświetleń i 260 votes. Jesteście wspaniali! Kocham was! ;*
Po drugie, mam nadzieję, że rozdział się wam podobał i chcę jeszcze powiedzieć, że uwielbiam kończyć w takich niewyjaśnionych momentach ^^ ale oczywiście proszę o komentarze i głosy kochani ❤❤❤
P.S. Polecam książkę "Ciemne Znamię" :D
P.P.S. Dedykuję ten rozdział Marsalior22, ponieważ dawno go tu nie widziałam i czekam na jego opinie i kolejny rozdział książki :3 ja wciąż czekam Marsalior! :*
❇ Wasza Trish ❇
CZYTASZ
Wszystko, czego pragniesz...
FantasyByło ciemno. Nic nie widziałam. I... Nie wiedziałam gdzie jestem... Czułam jednak, że powinnam się spieszyć. Wybiegłam z zaciemnionej części... czego? Uh, nieważne. Biegłam chyba jakąś szosą. Po obu stronach drogi były małe, drewniane domki. Gdzieni...