Rozdział 9

531 45 9
                                    

Woda była zimna, ale kiedy wpłynęłam we fiolet, przez moje ciało przeszła fala ciepła. Poddałam się jej i po chwili wciągnął mnie wir. Wierzgałam, próbowałam się uwolnić, ale wciąż "spadałam" na dno morza. Pare sekund minęło i poczułam, że wir ustępuje. Z trudem wypłynęłam na powierzchnię, by zaczerpnąć oddech. Nie miałam siły płynąć, więc musiałam zrobić coś, co na pewno uszkodziło moją godność.

- Scott! - Zawołałam. - Pomocy - dodałam już cicho.

Wszystko mnie bolało i czułam, że znów opadam na dno. Tym razem z braku sił, nie przez magiczne wiry.

Topiłam się. Czułam, że moje płuca wypełnia woda i nic nie mogłam zrobić. Czy to koniec? Czy właśnie w taki sposób umrę? Jeśli tak, chciałam coś zrobić. Dlatego pomyślałam: Kocham was. I wysłałam tę myśl mojej rodzinie, przyjaciołom. Nie byłam pewna, czy to do nich dotarło, ale miałam nadzieję, że tak. Postanowiłam zamknąć oczy, a moją ostatnią myślą, był Scott. Czemu mnie nie uratował? Przypomniałam sobie jego uśmiech, wspaniałe ciało, dotyk ust... Nie chcę umierać.

I gdy tylko to pomyślałam, poczułam na ramionach mocny uścisk. Scott?

Wypłynęliśmy na suchy ląd. Nie mogłam oddychać. Silne ręce uciskały moją klatkę piersiową, a delikatne usta oddawały mi tlen. Wyplułam wodę i kaszlałam, znów próbując oddychać.

Zobaczyłam nad sobą sylwetkę. Był zamazany. Odgarnął moje mokre włosy i pogłaskał po policzku.

- Proszę. Proszę, żyj. - Szeptał, a z jego oczu popłynęła jedna, samotna łezka. Jednak, to nie był głos Scotta.

Położyłam rękę na jego policzku.

- Noah, czemu płaczesz? - Spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami i juz po chwili znajdowałam się w jego stalowym uścisku.

- Myślałem, że nie żyjesz... Że już za późno... - szeptał załamany. Czułam jego ciepły oddech na karku. Nie znałam go, ale w tym momencie mnie to nie obchodziło. Byłam z nim bezpieczna. Odsunęłam się lekko i starłam jego łzę. Uśmiechnął się smutno i wstał, ciągnąc mnie za sobą.

Dopiero teraz zauważyłam, że był bez koszulki, w samych spodenkach, które miał na sobie w lesie i był boso. Z jego mokrych włosów skapywały krople wody. Umięśniony tors... Nie taki jak Scotta, ale także zjawiskowy. Jednak, na żebrach, z obu stron oraz na ramionach miał dziwne tatuaże. Jakieś znaki, których nie znałam.

Spostrzegł, że mu się przyglądam i powoli założył koszulkę. Dopiero teraz zauważyłam, że nie jesteśmy na plaży. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to SkyLand, ale wyglądał inaczej, mroczniej...   A woda, w której omal nie utonęłam, okazała się małym jeziorkiem.

- Gdzie jesteśmy? - Zapytałam. - I co ty robisz w SkyLandzie?

- Jesteśmy w ciemnej części SkyLandu - wyszeptał. - I musimy stąd iść, bo On może cię tu znaleźć. To jego teren.

Kiwnęłam głową. Ujęłam rękę Noaha, którą do mnie wyciągnął i ruszyłam za nim w ciszy. Co jakiś czas słyszałam tylko krakanie ptaków i pękające gałązki.

Nie wiem gdzie byliśmy i dokąd zmierzaliśmy, ale wiedziałam, że nie mogę się odezwać. I wtedy wpadłam na pomysł. Skupiłam się na chłopaku przede mną i w myślach wypowiedziałam jego imię. Poczułam coś, jakby nić między nami i wiedziałam, że zadziałało.

- Noah, dokąd idziemy?

Wzdrygnął się, gdy usłyszał w głowie mój głos. Odwrócił się tak, żeby mnie widzieć i odpowiedział:

Wszystko, czego pragniesz...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz