Rozdział 12

553 51 21
                                    

- Nie, nie tak, Holly - zirytował się Joe. - Musisz się skupić.

- To przestań gadać! - Krzyknęłam.

Jestem w SkyLandzie już prawie tydzień. Ze Scottem nie widziałam się, odkąd mnie tu zaprowadził. Nie wiem, czy podrywał mnie tylko po to, żeby tu ściągnąć, czy coś albo ktoś go zatrzymywał...

- Holly! - Wrzasnął Joe, a ja z piskiem uciekłam przed skałą, którą jeszcze parę sekund temu utrzymywałam w powietrzu.

Zmierzył mnie surowym wzrokiem.

- Czy tak według ciebie wygląda skupienie?

Zamknęłam oczy. Skup się. Wzięłam głęboki oddech. Wytarłam spocone ręce o dżinsowe szorty i poprawiłam białą koszulkę bez rękawów.

- Teraz żywioły - rozkazał Joe.

Byliśmy na tyłach Biblioteki. Wyglądało to trochę jak łąka, nawet był strumyk, a dokoła zielono.

Wyciągnęłam ręce ku ziemi i w myślach wypowiedziałam zaklęcie: solum

Ziemia pod stopami staruszka zadrżała i zaczęła się rozstępować.

On się jednak nie bał, bo wiedział, że nawet jeśli go nie lubię, nie zrobię mu krzywdy.

I miał rację. Zrobiłam wokół niego okrąg i stał wtedy na kawałku ziemi, jakby był zamkiem, a to co zrobiłam ja, jego fosą.

Kiwnął głową i zaczęłam formować ziemię spowrotem. Ale... Nie mogłam się powstrzymać... Zgięłam lekko palec, a ziemia pod stopami Joe jeszcze raz zadrżała i starzec się przewrócił.

Śmiałam się głośno, a on gromił mnie wzrokiem i gramolił się na nogi. Odchrząknął.

- Woda.

Skupiłam się na strumyku. Tym razem wyciągnęłam jedną rękę i robiłam koliste ruchy dłonią.
Aqua, pomyślałam.

Woda utworzyła wir, który rósł przy każdym ruchu mojego nadgarstka.

- Powietrze - Odezwał się Joe podniecony. No cóż, nie dziwię się. W końcu mi wychodzi, a to nie było proste.

Aer.

Gwałtownie uniosłam ręce w górę i skierowałam w stronę krzaków po mojej prawej. Siła wiatru złamała je.

- Ogień.

To nadal miałam nieopanowane, dlatego Joe cofnął się pare metrów.

Skupiłam całą moją siłę i oddychałam równo.

Candela.

Na mojej dłoni pojawił się płomień. Wpatrywałam się w niego, a on stopniowo się powiększał. Wyciągnęłam rękę w górę i ogień wystrzelił. Uśmiechnęłam się zwycięsko.

Cóż, za szybko. Ogień nie znikał, a mnie zaczęła parzyć ręka. Krzyknęłam z bólu. Słyszałam, jak Joe przeklinał i próbował usunąć ogień, jednak nie mógł powstrzymać mojej mocy.

Płakałam. Tak bardzo bolało mnie tylko wtedy, gdy zginęli moi rodzice.

- Holly! - Krzyknął Scott, wbiegając na polanę.

Położyłam się na ziemi, a ogień zajął trawę. Tego było za dużo. To tak bardzo bolało...

- Holly, otwórz oczy i skup się na mnie - usłyszałam głos mojego strażnika. - Holly, proszę.

Zrobiłam, o co prosił. Spojrzałam na niego, a jego oczy zaświeciły na złoto. Czułam, że odpływam, ale ból w ręce łagodniał. Usiadłam na kolanach i patrzyłam z niedowierzaniem, jak czerwone oparzenia znikają. To była zasługa moja, czy Scotta?

Wszystko, czego pragniesz...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz