Nie mogłam w to uwierzyć... Scott moim strażnikiem... Co to w ogóle oznacza?! Umiem się bronić. Chyba...
Zerknął na mnie i spojrzał głęboko w oczy. Bolała mnie głowa... Zaraz... Zawsze gdy tak patrzył czułam pulsowanie w czaszce...
Złapałam się za głowę i zamknęłam oczy.
- Przestań! - Krzyknęłam. - Wynoś się z mojej głowy. Wooon!
Scott zachwiał się, jakby odepchnęła go niewidzialna siła. Odrzucił wciąż lekko wilgotne włosy.
- Jak to zrobiłaś? - Spytał. Patrzyłam na niego bezmyślnie. - Nikt nigdy nie wyczuwa, jak przeszukuje jego myśli, wspomnienia...
Czytał moje wspomnienia?!
- Jak śmiesz czytać mi w myślach! Jak mogłeś mnie okłamywać tyle czasu? I całować mnie tak... Wykorzystałeś mnie!
Scott przeraził się i zrobił kilka kroków w moją stronę. Nie cofnęłam się, o nie. Wręcz chciałam, żeby tu podszedł.
- Holly, to nie tak, ja... Nawet nie wolno mi było tego robić... Jestem twoim strażnikiem, a to znaczy, że przez cały czas jestem z tobą. - Że co?! - Tak naprawdę, pilnuję cię od zawsze. Odkąd twoi rodzice zginęli.
- Ale to było dwanaście lat temu! Mieliśmy po pięć lat!
Pokręcił lekko głową, a na jego twarzy malował się ból.
- Holly, jest coś, o czym jeszcze nie wiesz...
- Coś? Ja nie wiem prawie nic! Nikt mi nic nie mówi!
- Ja powiem - Odezwał się szeptem. - Ja nie jestem stąd. Nie z tego świata... Ja... Jestem ze SkyLandu. A tam czas mija inaczej...
To co mówił było niedorzeczne. Miałam już tego dość.
- Nie mam siedemnsatu lat, tylko dziewiętnaście. I kiedy ty miałaś pięć, ja byłem w wieku Mike'a. - Czyli miał dwanaście lat... - A kiedy ty przeniesiesz się do mojego świata, też odczujesz ten czas.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nigdy się tam nie przyniosę. Nie zostawię mojej rodziny...
- A myślisz, że oni się nie domyślili? Jak byłaś dzieckiem twoje moce były nie do okiełznania. Oni wiedzieli.
Nie... To nie może być prawda...
- Holly, masz moc. Potężną moc. I On będzie chciał ją tylko dla siebie. Czytanie i przekazywanie swoich myśli, panowanie nad niektórymi żywiołami, tworzenie bariery i swoich własnych zaklęć...
Jestem jakąś cholerną czarownicą czy co?!
- To gdzie byłeś, kiedy na mnie napadli, gdy miałam dziesięć lat?!
Nie odezwał się.
A ja nigdy tego nie zapomnę. Kiedy szłam wesoła do domu, a zza rogu napadli na mnie bandyci i zaczęli bić. Kopać. Zabrali moje nieliczne kieszonkowe i zostawili, żebym się wkrwawiła. Potem obudziłam się w szpitalu...
- Zniosłeś mnie tam, prawda?
Z całej siły uderzył pięścią w samochód, a ja odskoczyłam zaskoczona.
- Gdybym tylko przybył wcześniej... Ale gdy tylko cię odstawiłem, znalazłem tych frajerów i wszystkich zabiłem.
Wciągnęłam z sykiem powietrze.
Morderca.
Dopiero gdy na mnie spojrzał, zdałam sobie sprawę, że przez przypadek przesłałam mu tę myśl.
Próbował ująć moje dłonie, ale się wyszarpnęłam. Odetchnął głęboko i mówił dalej.
- Zawsze starałem się nad tobą czuwać. Nie mogłem nic zrobić ze snami, które budziły cię w nocy. I nigdy nie mogłem zobaczyć, co takiego w nich widziałaś, że tak się bałaś... Ale wtedy był przy tobie Mike i wszystko było w porządku.
Nie, nie było, pomyślałam sobie.
Odwróciłam wzrok i patrzyłam na lśniącą wodę. Mieniła się fioletem...
Rzuciłam się naprzód, do morza.
- Stój! - Krzyczał za mną Scott.
Przyspieszyłam.
Z jakiegoś powodu musiałam wskoczyć w ten fiolet. Po prostu musiałam.
I tak zrobiłam.
⚪⚫⚪
Hey! ^^
Rozdział krótki, ale chciałam dać wam mały niedosyt xd
Mam nadzieję, że chociaż troszkę się wam podobało i mi o tym napiszecie ;)
Czekam na wasze opinie kochani!
P. S. Polecam książkę "Maskarada"
P. P. S. Dziękuję za 400 odczytów i pozdrawiam wszystkich moich czytelników! ;*
❇ Wasza Trish ❇
CZYTASZ
Wszystko, czego pragniesz...
FantasíaByło ciemno. Nic nie widziałam. I... Nie wiedziałam gdzie jestem... Czułam jednak, że powinnam się spieszyć. Wybiegłam z zaciemnionej części... czego? Uh, nieważne. Biegłam chyba jakąś szosą. Po obu stronach drogi były małe, drewniane domki. Gdzieni...