Rozdział 24

149 19 10
                                    

Holly

Poczułam coś przyjemnego i miękkiego wokół mnie. Moje powieki były strasznie ciężkie, ale i tak zmusiłam się, żeby je otworzyć. A to co zobaczyłam, bardzo mnie zdziwiło.

Byliśmy w skrzydle szpitalnym. Leżałam na łóżku przykryta białą puchową kołdrą, a obok łóżka, na krześle siedział Scott, na przeciwko łóżka siedział mój brat ze swoją narzeczoną, przynajmniej tak mi się wydawało z jego opowieści, a po drugiej stronie łóżka byli moi rodzice. Mike leżał na łóżku szpitalnym obok mojego. Wszyscy spali. Kiedy próbowałam się podnieść, syknęłam z bólu. Strasznie bolały mnie ręce.

Spojrzałam na nie, jak nie na moje. Miałam zabandażowane nadgarstki, dłonie i ramiona posiniaczone, poranione.

Kiedy tak siedziałam, do sali wszedł Mulah. Uśmiechnął się szeroko, gdy zobaczył że nie śpię. Przecisnął się między moimi rodzicami i usłyszałam jego głos w mojej głowie.

- Nie chcę ich obudzić. Całą noc siedzieli i nie chcieli wyjść. Zmienię ci opatrunki.

Skinęłam lekko głową, lecz kiedy Mulah dotknął moich ran, jęknęłam. Wtedy rozpoczął się istny chaos.

Ręce Mulaha zastygły, kiedy Mike podniósł głowę i krzyknął na całą salę :

- Holly się obudziła! Holly się obudziła!

Zeskoczył z łóżka i podbiegł do mnie, wieszając mi się na szyi. Syknęłam i Mike usiadł na brzegu łóżka. Nikt już nie spał. Słyszałam śmiech, płacz, okrzyki, ale nie rozróżniałam głosów.

- Nic ci nie jest...

- Tak się martwiliśmy...

- Żyjesz, myślałem, że nie zdążę... - Ten rozpoznałabym wszędzie. Scott.

- Dosyć! - Krzyknął Mulah, a jego głos odbił się echem od ścian.

Wszyscy ucichli. Nikt nie spodziewał się takiej reakcji z jego strony. Nawet ja.

- Macie teraz wyjść - powiedział, a po sali przeszły krzyki sprzeciwu. - Powiedziałem, dość! Holly musi odpocząć, a ja muszę zmienić jej opatrunki. Będziecie mogli wejść, ale nie wszyscy na raz i nie teraz.

Wszyscy słuchali w milczeniu i ociągali się z wyjściem. Ostatni wyszedł Scott, trzymając Mike'a za rękę.

W duchu dziękowałam Mulahowi. Kocham ich, ale nie miałam ochoty i siły zmierzyć się z całą moją rodziną.

Kąciki ust Mulaha lekko się podniosły. Jestem pewna, że słyszał moje myśli.

- Owszem - wyszeptał, jakby zdradzał mi tajemnicę.

Przewróciłam ze śmiechem oczami, ale musiałam zniszczyć tą chwilę.

- Mulah... - Spojrzał na mnie. - Co się tam działo?

***

Mulah opowiedział mi wszystko. Ze szczegółami. Byłam przerażona. I zdziwiona, jakim cudem przeżyłam. I skąd się tam wzięła moja rodzina.

- Kogo chcesz zobaczyć najpierw? - Zapytał szaman.

Zastanowiłam się.

- Chyba zacznę od rodziców.

Mulah ukłonił się.

- Jak sobie życzysz.

Po tych słowach, wyszedł z sali. Siedziałam tak parę minut, dopóki do sali nie wbiegli, dosłownie, rodzice.

Wszystko, czego pragniesz...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz