Rozdział 5

550 54 15
                                    

Patrzyłam się na Scotta, a on na mnie. Nie wiem ile to trwało i nie obchodziło mnie to, jakim tonem do mnie mówi, bo miałam nadzieję, że on też widział Błyszczących i wiedział co się wokół nas dzieje.

- Co ty powiedziałeś? - Spytałam w końcu.

Zmarszczył brwi. Spojrzał za moje ramię i na chwilę zamknął oczy. Kiedy je otworzył, na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.

Wskazał nieśmiało wydeptaną drogę do szkoły i powiedział:

- No... Jaa... Mówiłem, żebyś nie wychodziła, bo ten gość od biologii wyglądał tak, jakby miał cię zabić...

Przyglądałam się jego twarzy. Czy on mówi serio?

- Powiedział, że dostaniesz dodatkową godzinę kary i skoro tak bardzo cię lubię, żeby się z tobą spóźniać, to również mam przebywać w kozie godzinę dłużej. A, no i miałem po ciebie jak najszybciej przyjść. Jak nie wrócimy - tu spojrzał na zegarek - za dziesięć minut, zostajemy po lekcjach przez cały tydzień.

Od razu ruszyłam szybkim krokiem.

Narzuciłam takie tempo, że Scott musiał do mnie podbiec.

- Pierwszy dzień w szkole, a przeze mnie już masz trzy godziny kozy!

Zaśmiał się i nie jestem pewna, ale wydaję mi się, że pod nosem powiedział: "Szkoła mnie nie obchodzi."

Postanowiłam, że nie będę teraz o to pytać.

Zbliżaliśmy się już do polany, a ja zwolniłam. Miałam nadzieję, że nie zobaczę białego pałacu.

Na szczęście, wyszliśmy na małą polanę koło szkoły, gdzie uczniowie zawsze urządzają sobie pikniki w ładną pogodę.

Szliśmy w ciszy. Nie przeszkadzało mi to jednak, ponieważ byłam z myślami w SkyLandzie. A może mi się to przyśniło?  Może Joe to po prostu jakiś świr z mojej głowy? No bo, jak to możliwe, żebym miała jakąś moc?! I żeby istniał jakiś inny świat? Wymiar? Czy co to tam jest...

Byłam tak zamyślona, że nie zwróciłam uwagi na pytanie Scotta.

Położył swoją dłoń na moim ramieniu. Spojrzałam na niego.

- Hm?

- Pytałem, czy wszystko w porządku?

Energicznie kiwnęłam głową.

- Jasne, zamyśliłam się tylko...

- Mogę spytać, co w ogóle robiłaś w lesie, obok urwiska? Miałaś iść chyba do łazienki?

Na moje blade policzki wystąpiły rumieńce.

- Emm... Ja... - Wypuściłam powietrze z płuc. - Wydawało mi się, że widziałam kogoś...

- Kogo?

Wpatrzyłam się w moje buty.

- Mojego tatę.

Przez jego twarz przeszedł cień smutku, ale szybko zniknął, więc nie byłam pewna...

Co dziwne, nie zapytał, więc nic już nie mówiliśmy.

Gdy tylko weszliśmy do klasy, Stiffler spojrzał na nas niechętnie.

- Tomilson, kara. I twój kolega... Zaraz, czy ty masz liść we włosach?

Cała klasa wybuchła śmiechem.

Dotknęłam moich włosów, ale Scott delikatnie zdjął moją rękę i wyciągnął liścia. Patrzył mi przy tym w oczy i uśmiechał się nieśmiało. Odwzajemniłam uśmiech i zerknęłam na Mirandę, która była czerwona z zazdrości.

Wszystko, czego pragniesz...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz