022

36 6 0
                                    

— No więc, dowiedziałaś się tego wieczoru dość dużo, babciu. — Stwierdził Romeo z lekkim uśmiechem, który nawet nie dosięgnął oczu.

— Nie takich rzeczy się już dowiadywałam przez całe życie, dziecko drogie. — Zachichotała staruszka. — Choć przyznam, nie spodziewałam się po tobie preferencji w chłopakach. I lepiej nie mów dziadkowi, zaraz zacznie gadać pierdoły, że on to ci już dziewczynę znajdzie, że ci się zaraz odwidzi. Stary dziad się nie zna.

— Och, ale żeby tak o dziadku mówić?— Zaśmiał się Montecchi, tym razem szczerzej.

— Ciesz się, że gorszych nie słyszałeś, oj ciesz się. — Kobieta uśmiechnęła się, poważniejąc po chwili. — Nigdy nawet bym się nie domyśliła, że możesz poczuć coś do Capulettiego. Ale jak to mówią, miłość nie wybiera.

— Racja... Nie wiem co mam z tym teraz zrobić. Kompletnie się pogubiłem, Julian próbował dzwonić już kilka, może kilkanaście razy. To wszystko jest zbyt pogmatwane.

— Musicie sobie to wyjaśnić, innej opcji nie widzę. — Oznajmiła.

— Nie jesteś w szoku babciu? Albo zła? W końcu Julian to członek znienawidzonej przez was rodziny...

— Dziecko drogie, zawsze ciągnie nas do zakazanego. Jeśli są to usta syna wrogów twoich rodziców, nic na to nie poradzimy. — Pokręciła z uśmiechem głową. — Wiesz, moja matka nigdy nie przepadała za twoim dziadkiem, kiedy powiedziałam jej o zaręczynach, o mało nie wysłała mnie do ciotki do samych Włoch! Jednak, jeśli czegoś chcemy, zrobimy to. I tak wzięłam z nim ślub.

Romeo jedynie podszedł i bez uprzedzenia przytulił się do kobiety. Ta niemal odrazu objęła go ramionami, gładząc delikatnie jego plecy.

— Wyjaśnicie to sobie, jeszcze wróci twoje słoneczko. Tego życzę ci w tym roku, wnuczku. Szczęścia z twoim chłoptasiem, którego koniecznie muszę poznać.

— Jasne babciu, tez mam nadzieje, że to się ułoży.

Kobieta oznajmiła jedynie, ze czekać będzie już na dole. Blondyn skinął głową, pozostając jeszcze w swoim pokoju. Uchylił okno, wyglądając przez nie na widok kilku wzgórz, oświetlonych uliczek i wielkiej choinki w sercu miasta, pod którą tak bardzo chciał zrobić zdjęcie z Julkiem. Jego Julkiem, którego mimo całej sytuacji, dalej mocno kochał.

———

W tym samym czasie, w swoim domu Julek po raz kolejny próbował dodzwonić się do Romea. Niestety, bez skutków. Przez to, że dom ich mieścił się na jednym z dwóch "wzgórz" Werony, Julian z okna mógł zobaczyć niemal całe miasto. Śnieg, gwiazdy i światło lamp dawało temu miastu swój "Włoski"* urok. Lubił to miasto. Mimo tego, że miał porównanie z największymi miastami Anglii** i innych krajów, on nie chciał rozstać się z Weroną.

Lecz dziś cała miłość do tego miasta nie liczyła się w tęsknocie jaką Julian przeżywał. Ile to smutku przelał wczoraj wieczorem i przez cały następny dzień. A to za sprawą jednego chłopaka z znienawidzonej rodziny, którego tak bardzo pokochał.

Brunet patrzył w gwiazdy, jakby chciał je wszystkie zliczyć. Niebo było w kolorze ciemnego niebieskiego już od jakieś godziny, a Julian nie orientował się nawet w czasie. Liczył, że wczorajszy dzień będzie najlepszym dniem w jego życiu. Okazał się on jednak kompletną porażką. Romeo nie chciał go nawet słuchać, wiedział że zawalił.

Usłyszał ciche pukanie do drzwi jego pokoju, a zaraz po tym w progu zobaczył Martę. Kobieta ciepło się do niego uśmiechała.

— Co się stało Julian? — Zapytała, lekko zmartwiona. Chłopak odszedł od okna, siadając na swoim łóżku.

— Romeo... — Mruknął, spuszczając wzrok na podłogę.

— Oh, co się z nim stało? — Zapytała, kucając przy nim.

— Zerwaliśmy.... W zasadzie to... On zerwał. Zdradziłem go. Nie celowo! — Gubił się we własnych słowach. — Aihhh, ja naprawdę nie wiem co robić.

— Julek, nie denerwuj się. Wdech, wydech i opowiadaj. — Usiadła obok niego, czekając na odpowiedź.

Brunet starając się unormować oddech siedział cicho. Jego klatka piersiowa powoli unosiła się w górę i w dół, a sam Julek w końcu ochłonął (na tyle ile było to możliwe).

— Chodzi o Parysa. Czekałem w tej, no, kawiarnii, na Romea. W końcu do stolika, przy którym siedziałem, ktoś podszedł. Był to właśnie Parys. Przysiadł się, mówiłem ze czekam na Romea i w ogóle, ale cały czas mnie zagadywał. W pewnym momencie odwrócił się, popatrzył na coś, później znowu odwrócił się do mnie. Zaczął się uśmiechać jak jakiś psychopata, chciałem coś powiedzieć ale chłop mnie pocałował! — Wszystko wypowiadał szybko, z niewielkimi przerwami na oddech. Przyłożył dłoń do skroni, wpatrując się w podłogę. — Byłem w takim szoku, że nie zdążyłem go odepchnąć, ale było za późno, bo zauważyłem centralnie przed nami Romea. Tak go zawiodłem Marto!

Kobieta przysunęła się do Capulettiego i delikatnie go przytuliła. Gładziła uspokajająco jego włosy, wsłuchując się w ciszę.

— Przede wszystkim, dokładnie to musi usłyszeć Romeo. — Zaczęła.

— Ale chciałem mu to wyjaśnić, zaraz po tym jak wybiegł z kawiarnii ale nie chciał mnie słuchać. — Przerwał Julek niemal płaczliwym tonem.

— No tak, potrzeba mu czasu żeby ochłonąć. Rozumiem Cię. Parys od samego początku mi się nie podobał. Zbyt pewny siebie paniczek z innego miasta. — Prychnęła — Nie zadręczaj siebie i jego telefonami i sms-ami. Dajce sobie odpocząć. Wszystko się jakoś ułoży. Romeo napewno zrozumie, jak wyjaśnisz mu jak doszło do tej nie przyjemnej sytuacji.

— Dziękuje Marto, tak bardzo Ci dziękuje... — Powiedział szeptem.

Marta jedynie odsunęła się, wstała i po cichu wyszła, zostawiajac Julka samego. Potrzebował on teraz chwili spokoju, co ona doskonale rozumiała.

Brunet podszedł do okna, z którego widok miał na Verone. Tak piękne miasto, o tak pięknej porze. A on żałował, ze tych pięknych chwil nie mógł spędzić z tak pięknym chłopcem. Jego pięknym chłopcem.

I choć cały wieczór już po wyjściu Marty przeleżał rozmyślając nad swoją miłością i tym, jak wielką krzywdę mu wyrządził, nadal miał w głowie jej słowa "Romeo napewno zrozumie".

Gdy wołali go na kolacje wigilijną, bez specjalnego entuzjazmu pojawił się na dole, w myśląc mając jedynie niebieskie oczy ukochanego.

Od Julian Capuletti:
Wesołych Świąt, Romeo.

a/n
noo czesc, długo mnie tu nie było. Ostatni rozdział wleciał w styczniu, a wiec witam was w listopadzie z tym jakże chujowym rozdziałem. Obiecałam, tak kończę.
</3

[Romeo i Julian]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz