016

43 10 0
                                    

Nie dokończył, po poczuł usta Romea na swoich.

Z początku w szoku nie odwzajemnił pocałunku, ale szybko zdał sobie sprawę co się dzieje. Dłoń Romea spoczywała na policzku Julka, a ta chwila trwałaby dłużej, gdyby im obu nie zabrakło tchu. Oderwali się od siebie, ale nadal jednak byli na tyle blisko siebie, by dokładnie przyjrzeć się swoim oczom. Romeo mógł zauważyć w tych pięknych, zielonych oczach Julka radość. Nieopisaną radość. Przez kilka minut nie potrafili wypowiedzieć ani jednego słowa. Sam Romeo nie był do końca pewien, czy zrobił to co zrobił.

— Czy to znaczy... że ty też? — Zapytał Capuletti, lekko się uśmiechając.

— Tak, ja też — Odwzajemnił uśmiech, ściągając rękę z jego policzka — Te dwa tygodnie tez były dla mnie ciężkie, nie wiedziałem czego chciałem. Kiedy Ben wczoraj powiedział mi, że jedziemy do rodziny wiedziałem że muszę z tobą porozmawiać. Nie zauważałem tylu rzeczy... Ignorowałem cię tylko przez Tybalta, wiem, że cię to raniło i przepraszam. To nie powinno tak wyjść. Po prostu nie umiałem poradzić sobie z emocjami. Ojciec zapisał mnie do psychologa, a później wyskoczył ze szkołą w Mantui. Straciłem dużo czasu. Przez dwa tygodnie nie wychodziła mi z głowy myśl o tobie, ale nie potrafiłem przyznać się do uczuć. Dopiero dwie osoby musiały mi uświadomić, że nie będziesz czekał wiecznie. Wiem o Parysie od Merkucja — W odpowiedzi Julian jedynie złapał go za rękę i pogładził jej wierzch kciukiem.

— Ta... Parys. Lilia wybiła mi to z głowy — Zaśmiał się. Romeo jednak wolał uważać na tego gościa.

— Wiesz, on chodził do tej szkoły co ja teraz. Znajomi mi o nim opowiadali i... Nie chce żeby ci się coś stało. On nie jest dobrym towarzystwem, miał problemy, handlował, dużo razy zmieniał szkoły, dużo tego było. Zniszczył większość swoich znajomych, dlatego naprawdę odradzam ci tej znajomosci — Wydusił z siebie, patrząc na zdziwionego blondyna.

— Nie spodziewałem się — Odparł krótko, patrząc na ziemie.

— Julian? — Zaczął Romeo.

— Tak?

— Kocham Cię — Uśmiechnął się do towarzysza. Julian odwzajemnił uśmiech, ukazując tym samym zęby.

— Ja śnie, czy Romeo Montecchi właśnie powiedział mi, że mnie kocha? — Zapytał, unosząc jedną brew do góry.

— Jestem pewien, że nie śnisz — Odparł, wstając z ławki — Może do nich wróćmy.

— Na czym stoimy? — Zapytał Julian, prostując się.

— Możemy spróbować ze związkiem — Zaproponował — Nasze rodziny wtajemniczy się kiedyś albo nigdy — Wzruszył ramionami.

Julian bez żadnego wahania przystał na tę propozycje. Romeo rozłożył ręce chcąc przytulić Julka, a on odrazu wtulił się w jego ciało. Oboje czuli teraz wielkie szczęście, że w końcu ta druga osoba jest obok. Dla obojga była to nowe. Przed Romeem jeszcze była rozmowa z rodzicami o samej orientacji. Ale to zrobi już jutro, przed wyjazdem. Wracali w kompletnej ciszy, trzymając się za ręce, rozkoszując się swoją obecnością. Z oddali już widzieli zdziwione miny swoich przyjaciół.

— Widzę, że 30 minut wystarcza wam na takie zmiany? — Zapytał Benvolio, patrząc na ich złączone dłonie.

— Mogę być druhnem na ślubie? — Dodał Merkucjo, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.

— Stwierdziliśmy, że spróbujemy — Odezwał się Julian. Cała trójka automatycznie dostała fangirlu, a Romeo i Julian jedynie przewrócili oczami. Zaczęły się piski i okrzyki "juleo is real" — Co to Juleo? — Zapytał Romeo, patrząc na Julka.

— Lilia wymyśliła nazwę naszemu shipowi, wsm już dawno. Sam dowiedziałem się niedawno — Odparł, patrząc na blondynkę klaszczącą i podskakującą.

— Będę do ciebie dzwonić, codziennie. Ogólnie do Werony wracam na dłużej dopiero w grudniu na święta, a nie wiem czy będzie potrzeba przejeżdżania tu w weekendy — Powiedział Romeo, nadal patrząc na swoich przyjaciół w euforii przez związek jego i Julka.

— Okej — Mruknął Capuletti — Może ich ogarnijmy i wracajmy? — Zapytał, wskazując na nadal podskakującą trójkę.

— Ta, dobry pomysł — Odparł Romeo, puszczając dłoń Julka i podchodząc do przyjaciół — Ruszcie się, idziemy.

——————

Romeo przez cały weekend omijał temat ostatnich zmian w swoim życiu jak ognia. Jednak nadszedł i czas wyjazdu, dlatego musiał się w końcu przełamać. Spędził pół nocy na rozmowie z Benvoliem, czy mówić i to tak odrazu, obydwoje stwierdzili, że lepiej z tym nie czekać. Rano wstał dosyć wcześnie, dlatego chodził bez celu po domu. Wnętrze nie zmieniło się ani trochę, ozdoby na komodach nawet nie ruszone, obrazy na swoim miejscu i ściany w swoich kolorach. Może Ted stał się trochę pogodniejszy, ale raczej wszystko było tak jak zawsze. Zszedł do kuchni, gdzie spotkał Rachel. Kobieta krzątała się po kuchni, jednak kiedy usłyszała kroki, odwróciła się w stronę odgłosu. Na widok Romea na jej twarzy zagościł uśmiech.

— Romeo, co cię obudziło o 8 rano w niedziele? — Zapytała zdziwiona kobieta, kiedy blondyn usiadł na krześle koło wyspy kuchennej.

— Muszę porozmawiać z rodzicami. Chyba wiesz o czym — Zaczął. Kobieta już po prośbie Romea o uważanie na Julka, domyśliła się o co chodzi, dlatego tylko kiwnęła głową — Nie wiem kompletnie jak się za to zabrać, jak zareagują i w ogóle...

— Ta rozmowa cię nie ominie. Myśle, że twoi rodzice powinni to zaakceptować. Są wyrozumiali, a ty jesteś ich jedynym dzieckiem. Dasz sobie rade Romeo — Odparła, podchodząc do blondyna. Wystawiła do niego ręce, a ten odrazu załapał o co chodzi — Myśle, że już wstali. Kiedy wyjeżdzasz?

— Około 12 — Odpowiedział, patrząc na zegar.

— Więc teraz idź do nich. Wierze w ciebie, blondynie — Dodała, kierując się wgłąb domu.

Romeo rozejrzał się po kuchni. Jak zwykle czysta, jakby nikt nigdy tu nic nie gotował. Westchnął i ruszył po schodach do pokoju rodziców. Co prawda, wstawali zwykle o 7, nawet w weekendy, dlatego nie zdziwiły go rozmowy zza drzwi. Zapukał cicho dwa razy, układając w głowie dokładnie to, co chce powiedzieć. Wszedł powoli do pokoju słysząc krótkie "prosze".

— O Romeo. Co cię do nas sprowadza? — Zapytała Karolina. Widocznie nie spała od jakiegoś czasu.

— Muszę z wami o czymś porozmawiać — Zaczął, siadając na fotelu. Ojciec, który wcześniej przeglądał coś na telefonie, przerzucił wzrok na syna — Jest jedna sprawa... Bo ja... No.

— Oj Romeo, co się dzieje? — Zapytała matka, podchodząc do niego.

— Ja jestem... Ugh. Po prostu nie lubię dziewczyn — Mruknął, przyglądając się reakcji rodziców. Mama wydawała się nie rozumieć tego, co właśnie powiedział, a ojciec patrzył na niego z jedną uniesioną brwią.

— To znaczy? — Dopytał Ted.

— Jestem no ten... homoseksualny — Wydusił w końcu. Jego rodzice byli naprawdę spokojni. Spojrzeli po sobie, a później odwrócili się do Romea.

— Jesteś pewien? — Zapytał starszy Montecchi, prostując się.

— Tak w 90%. Mogę być Bi — Zaznaczył po raz kolejny.

— Cóż, nic z tym nie zrobimy. Rozumiem cię — Odparła Karolina, co naprawdę zaskoczyło Romea.

— Matka ma racje. Jeśli jesteś tego pewien, to to akceptujemy — Dodał ojciec, uśmiechając się lekko do swojego syna.

— Spodziewałem się wiązanki o tym, że znajdziecie mi dziewczynę i mam się ogarnąć — Przyznał blondyn, na co rodzice się zaśmiali.

— Może kiedyś by tak było, ale z wiekiem rozumie się pewne rzeczy — Skomentowała Karolina.

Reszta czasu w domu minęła w spokojnej atmosferze, a po godzinie 12 kuzyni ruszyli w drogę powrotną do Mantui.



Jak się macie słoneczka?
Jak będę mieć wenę, znowu będzie spam rozdziałami
kocham, P

[Romeo i Julian]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz