6 miesięcy później ~
Blondyn latał po całym pokoju w akademiku, zbierając wszystko do walizki. Był pierwszy dzień wakacji, a co za tym szło, wracał do domu na całe dwa miesiące. Pakował wszystkie swoje rzeczy, potrzebne lub mniej potrzebne. Nie miał wcale pewności, czy zmieści to wszystko do trzech walizek. W kilka kartonów upakował również książki i inne bibeloty, które po wakacjach najpewniej zostaną w Veronie. Co chwile od nowa wywalał wszystko z walizki i składał na nowo. Układał książki w kartonach na wszystkie możliwe sposoby, by w końcu się zmieściły. W środku tego całego zamieszania był Benvolio, spakowany dwa dni wcześniej. Mówił wiele razy swemu kuzynowi, żeby ruszył dupę i spakował się wcześniej, a nie opijał wakacji z znajomymi ze szkoły. Jak dbasz, tam masz.
Od wczorajszego wieczora latał i zbierał wszystko, co miał zabrać. A pokój w akademiku miał zostać całkowicie pusty na okres wakacji. Nie wiedzieli, czy ten sam pokój zostanie im przydzielony na następny rok, dlatego zbierali wszystkie swoje dotychczas ulokowane tu graty. Większość jego znajomych, z którymi trzymał się przez ostatnie pół roku wyjechało, albo będą wyjeżdżać w następnych dniach. Cała ich siódemka pożegnała się wczoraj, po zakończeniu roku, udając się na opicie początku wakacji. Mimo całego swojego zabiegania i martwienia się o całą podróż, był w bardzo dobrym humorze. Od początku roku rzadko widywał swoich przyjaciół z Verony. Merkucjo z Lilią odwiedzili Mantue raz czy dwa w jakiś wolny weekend. Polubi to miasto, tak jak kuzynostwo Montecchi, którzy zdążyli pokazać im trochę przez te dwa razy.
Teraz, kiedy wracali na całe dwa miesiące wszyscy byli podekscytowani. Mieli już plany, jak spędza ze sobą czas, by nadrobić miesiące spędzone w innych miastach. Mieli stały kontakt, a Merkucjo jako królowa plotek Verony, na bierząco sprzedawał Montecchim wszystkie informacje. W każdy weekend rozmawiali przez kamerki, przez co łatwiej było im utrzymywać relacje przez te pół roku. Chociaż cały czas czuli pewną pustkę, przez brak siebie nawzajem obok. Te dwa miesiące musiały im starczyć, by po wakacjach ponownie się rozdzielić.
Miesiące nauki minęły im dobrze. Zdali drugą klasę z naprawdę wysokimi wynikami, co zdziwiło wszystkich w przypadku Merkucja. Rodzice Romea w planach mieli wyjechać na pierwsze dwa tygodnie wakacji, jednak sam Romeo postanowił zostać w Veronie. Chciał jak najwiecej czasu poświęcić przyjaciołom, a z rodzicami się przecież widywał.
Kiedy Romeo upewnił się, że walizki mu się nie rozpadną, a on sam niczego nie zapomniał, wyprostował się i uśmiechnął do kuzyna. Szatyn westchnął, opierając się o framugę drzwi łazienki. Cieszył się na powrót do rodzinnego miasta, które ostatnim razem odwiedzili w kwietniu. A był koniec czerwca. Teraz mieli spędzić tam całe wakacje, z przyjaciółmi.
— Czy książę ma już wszystko? — Zapytał ironicznie.
— Tak, księżniczka nie musi już strzelać fochów. — Uśmiechnął się i posłał kuzynowi buziaka w powietrzu.
Na dole, przed akademikiem czekał już samochód, a Benvolio zaczynał się martwić czy pomieści wszystkie rzeczy Romea. Chłopak zdecydowanie miał za
dużo rzeczy, ale czego można było się po Montecchim spodziewać. Ubrali buty i pociągnęli wszystkie swoje graty na korytarz. Na długim holu, gdzie mieściło się kilka pokoi, stało teraz kilku uczniów z swoimi bagażami. Benvolio, kiedy upewnił się, że nic nie zostało, bo wtedy Romeo zacząłby panikować, zakluczył pokój. Mężczyźni pracujący w akademiku pomogli znieść ich rzeczy, z którymi nie daliby sobie rady we dwóch. Romeo od zawsze kolekcjonował tony rzeczy. Od ubrań, do miliona książek, a Benvolio posiadał przy sobie jedynie najpotrzebniejsze rzeczy. Jeśli potrzebował koniecznie czegoś, co zostało w Veronie, albo sam tam jechał, albo jego rodzice przy okazji mu to dostarczali. Wyszli przed budynek, gdzie odrazu zauważyli samochód rodziny Montecchich. Z auta wyszedł kierowca, który załadował bagaże do auta.Pogoda w Mantui od kilku dni była świetna. Zachęcała wręcz do wychodzenia na świeże powietrze. Korzystał z tego Romeo, który w ostatnie dni szkoły wieczorami wychodził z swoimi znajomymi na piwo, czy inne wycieczki po mieście. Zdążył je już bardzo dobrze poznać, wiedział, gdzie co się znajduje, a także przez przyjaciół ze szkoły zdążył poznać ciekawe miejsca w Mantui. Kilka z nich nadawało się na naprawdę dobrą randkę. Z czasem zaczęli trzymać się bardziej z Lauren, Emily i Dylanem, a prócz nich pojawili się jeszcze Monty i Tony.
Przez te miesiące nikt nie poruszał z Romeo tematu Juliana. Montecchi z czasem przyzwyczaił się do tego. Trójka przyjaciół między sobą wiedziała oczywiście co u Julka, jednak po wyjeździe nikt nie rozmawiał o tym z blondynem. Mimo, że tego nie pokazywał, cały czas czuł się zraniony. Minęło tyle czasu, a on nadal nie chciał słyszeć o Julianie. Lilia i Merkucjo obserwowali także samego Juliana, który całkiem stracił nadzieje. Wiedział już, że Romeo nigdy się do niego nie odezwie i nie ma co liczyć, że będzie dobrze. Przyjaciele z czasem także stracili nadzieje, że Romeo porozmawia jak poważny człowiek z Capulettim. Od tamtej pory nazwiska Montecchi i Capuletti ponownie stały się dla siebie wrogie, obce.
Wsiedli zadowoleni do samochodu, gotowi na półtorej godzinną podróż do rodzinnego miasta. Romeo uśmiechał się delikatnie. Był dobrej myśli, przecież wakacje w Veronie nie mogą wyjść źle. Spędzi w końcu czas z Merkucjem i Lilią, a pod koniec sierpnia ponownie wróci do rzeczywistości w Mantui. Miał nadzieje, że przez te lata ich nauki w szkole w Mantui ich przyjaźń nie osłabnie.
— Podbijemy Verone ponownie. — Uśmiechnął się blondyn do kuzyna.
Benvolio odwzajemnił delikatny uśmiech, będąc niezwykle pozytywnie nastawiony na powrót do miasta, które tak kochał.
CZYTASZ
[Romeo i Julian]
Fanfiction[Miłość sztuką jest niełatwą, zwłaszcza przy wrogości swoich rodzin] szkoda ze nie ma kategorii gay