012

45 10 3
                                    


— Parys nie jest dobrym towarzystwem. Handlował narkotykami przez jakiś czas, może nadal to robi. Ogólnie da się z nim dogadać, ale kiedy się wplączesz w znajomość z nim, zniszczy cię. Potraktuje jak śmiecia — Rzekła Lauren, spoglądając na resztę grupy, która kiwała głowami na jej słowa — Wiele osób na samo imię Parys ma odruchy wymiotne. Potrafi oczarować, ale niestety prawdziwy charakter ma paskudny.

— Prawda. Parys wykorzystywał wiele osób, a gdy się zorientowali wyniósł się do Werony. Jego rodzice są na każde jego skinienie, więc przeprowadzka do innego miasta to norma. Powalony typ — Skomentował Dylan.

— Ou. To niezbyt dobrze dla Merkucja — Dodał Benvolio. Romeo westchnął, patrząc na znajomych. Oby się w nic nie wpakował, pomyślał.

— A i ma powiązania z kryminałem. Miał siedzieć za bójki i handel, ale jakoś go ułaskawili. Większość się go bała, dlatego się mu podporządkowywali. Jedynie Lauren była na to ślepa i głucha, bo od początku nie zamierzała się z nim zadawać. Nie działał jego "urok" — Powiedziała Emily, robiąc w powietrzu znak cudzysłowiu.

— Eh, po prostu nie przypadł mi do gustu, dlatego się nie mieszałam w znajomosci — Wzruszyła ramionami blondynka.

Przerwa skończyła się, a chłopcy wrócili na swoje miejsca. Romeo pogrążony był w swoich myślach, na temat Parysa. Musiał jak najszybciej powiadomić o tym Kucja. Nie chciał żeby znowu coś mu się stało. Mimo że miał nauczanie domowe, był w szkole. Brakowało mu ludzi, dlatego często po prostu tam przebywał. Nauczyciele nie mieli z tym problemu, a sam Merkucjo czuł się trochę lepiej. Jednak teraz, kiedy jest ten cały Parys, lepiej żeby nie ryzykować. Z jego myśli wyrwał go cios w żebra od Benvolia.

— Romeo? Pani pytała cię o rodzaje literackie — Powiedział Benvolio, a Romeo niemal natychmiast się ożywił.

— Liryka, epika i dramat — Odpowiedział, chociaż nawet nie słyszał pytania od pani, a od kuzyna.

— Świetnie Romeo — Uśmiechnęła się nauczycielka, wracając do lekcji.

——————

— Dzwonimy do Merkucja i to teraz — To były pierwsze słowa jakie Benvolio usłyszał po wyjściu ze szkoły.

— Możemy najpierw dojść do pokoju? — Zapytał, rozglądając się po ulicy Mantui.

Mógł już śmiało stwierdzić, że pokochał to miasto. Mantua była cudownym ładnym miastem. Praktycznie wszystko tutaj było wzorowane na Włoskich uliczkach, co dodawało uroku temu miejscu. Kamienice, wąskie ulice, cudowne budowle, to właśnie było to miasto. Chociaż nie brakowało tutaj nowoczesności, która była zawarta w wysokich biurowcach, wielkich galeriach i domach większości społeczeństwa.

— Benvolio, bo cię auto pierdolnie — Upomniał go Romeo, pstrykając palcami przed jego twarzą — A nie chce mi się zbierać twoich zwłok z ulicy.

— Idę już — Przewrócił oczami i ruszył za kuzynem.

Przeszli przez ulice i weszli do internatu. Szli długim korytarzem aż do windy. Podjechali nią na kolejne piętro i skierowali się do drzwi 103. Ledwo weszli do pokoju, a Romeo chwycił swój telefon.

— W dupie mam twoje zdanie, dzwonimy teraz — Powiedział, akcentując ostatnie słowo.

— To dzwoń. Ale zawsze jest możliwość że jest w szkole, bo nie wszyscy kończą o 13:00 — Odparł Benvolio.

— To ma problem. A poza tym, jest poniedziałek, Kucjo nigdy nie łazi do szkoły w poniedziałki — Blondyn sięgnął po telefon, udając się z nim do kuchni — Nie chce mu się.

[Romeo i Julian]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz