Stał patrząc na Juliana, a łzy spływały po jego policzkach. W kawiarni nie było dużo ludzi, a pracownicy zajmowali się swoimi sprawami. Już nie blondyn siedział przy jednym ze stołów z jakimś chłopakiem, najpewniej w ich wieku. Chwile rozmawiali, a później pocałowali się, a jak widać Julkowi to wcale nie przeszkadzało. Nie potrafił zrobić nic, tylko stał i na niego patrzył. Nie spodziewał się tego po osobie, którą pokochał. Pierwszą osobą, którą pokochał był Capuletti i on też złamał mu serce po ledwo dwóch miesiącach. Kiedy brunet w końcu go zauważył, odepchnął od siebie tamtego chłopaka. Teraz Romeo mógł się mu przyjrzeć. Jasnobrązowe włosy porozwalane na wszystkie strony, niebieskie oczy. Był ładny, ale nic nadzwyczajnego. Capuletti wstał i zaczął do niego podchodzić, ale Romeo po prostu odwrócił się i wyszedł z kawiarnii.— Romeo, stój! — Zawołał go Julian, kiedy oboje byli poza kawiarnią. Romeo zatrzymał się i powoli odwrócił. Stał teraz jakiś metr od Capulettiego, patrząc mu w te zielone oczy.
— Co Julian? Będziesz się teraz tłumaczyć, że to nie tak? Najwidoczniej ci się to podobało. Stałem tam z trzy minuty zanim mnie zobaczyłeś— Pokręcił głową, ścierając łzy z policzków — Trzy minuty za długo — Ostatnie słowa prawie wyszeptał.
Odwrócił się i pobiegł zaśnieżonymi ulicami Werony do parku. Czuł kłucie w okolicach serca, a łzy zdawały się być nie do opanowania. Zapomniał już nawet o muzyce, która cały czas leciała w słuchawkach. Zapomniał o prezencie, leżącym na podłodze kawiarni. Chciał też zapomnieć to, co widział. Tego akurat nie potrafił. Kiedy zamykał oczy, widział Julka i tego blondyna w kawiarnii. Jak mógł? Wiedział dokładnie, że Romeo się nie spóźniał, a i tak siedział z tym chłopakiem w tej kawiarni, w której mieli się spotkać. Jak on jutro stanie przed całą rodziną, zapewniając ich że jest dobrze. Mimo tego, że się nie odwracał wiedział że nikt za nim nie idzie. Z kieszeni płaszcza wyciągnął telefon i wybrał numer Benvolia.
— Tak? — Zaczął kuzyn, odbierając telefon.
— Gdzie jesteście? — Zapytał, błagając aby głos mu się nie łamał.
— Pod biblioteką — Odparł Ben.
Romeo mruknął ciche "okej" po czym skierował się pod bibliotekę. Jego telefon zaczął dzwonić, a gdy zerknął na wyświetlacz łzy znowu napłynęły mu do oczu. Zacisnął powieki, a telefon wyłączył. Nim się zorientował, był pod biblioteką. Podszedł powoli do przyjaciół, którzy pochłonięci byli jakąś rozmową.
— A gdzie Julek? — Zapytała Lilia, rozglądając się.
— N-nie będzie go — Mruknął, wycierając policzki.
— Coś się stało? — Blondynka wstała i podeszła do Romea aby się mu przyjrzeć.
— Julek. On... jakiś chłopak w kawiarni. Oni... — Nie potrafił się wysłowić — Oni się całowali — Wydusił w końcu.
— O mój... — Zaczęli wszyscy na raz.
— Próbowałeś to wyjaśnić? — Zapytała Levy.
— Stałem tam trzy minuty. Przecież gdyby ten typ go pocałował, przez trzy minuty Julek odepchnąłby go z piętnaście razy — Stwierdził, siadając na ławce. Cała trójka jak na zawołanie przytuliła chłopaka. Stali tak z pięć minut, kiedy Lilia oderwała się od pozostałych i sięgnęła telefon który jak się okazało dzwonił.
— Julek — Mruknęła, odbierając i przykładając telefon do ucha — Mhm. Tak i lepiej nie. Julian nie teraz. Wiem. I co z tego? I co z tego?! Ja was godzić nie będę, nie tym razem. Okej, pa — Rozłączyła się i spojrzała na pozostałych chłopaków.
— Co mówił? — Zapytał Merkucjo.
— Pytał się czy jest tu Romeo i czy może z nim pogadać, czy wiem co się stało i czy spotkamy się później — Odparła — Powiedziałam, że jest, lepiej żeby nie gadali i że ma przyjść do mnie później.
— Romeo, weź opisz chłopa z kawiarnii — Powiedział nagle Merkucjo, pstrykając palcami.
— Um, jasnobrązowe włosy, nie jakieś krótkie coś w stylu Benvolia. Niebieskie oczy, ale taki ciemny niebieski. Ogólnie go nie kojarzę go z wcześniejszych lat — Odparł, patrząc na przyjaciół. Lilia i Merkucjo spojrzeli po sobie, podnosząc brwi do góry.
— Parys... — Zaczęli oboje.
— Parys?! — Wrzasnął Romeo wstając gwałtownie — Woltymand!? Ten powalony co odwalał dilerkę w wieku 15 lat!?
— Tak Romeo, Woltymand. Uspokój się proszę — Powiedziała łagodnie Levy.
— Lilia... — Mruknął Benvolio, przykładając rękę do swojego czoła.
— Uspokój się? To nie ciebie chłopak zdradził z gościem, który powinien iść pod kryminał! Pieprzony Parys! Wiedziałem, że to tak się skończy! Mogłem się nie przyznawać do tych zasranych uczuć! — Krzyczał dalej blondyn.
— Romeo! — Zawołał Merkucjo, łapiąc w dłonie twarz chłopaka tak, aby na niego patrzył — Nie mów, że te uczucia były błędem, bo dobrze wiesz że to nieprawda. To co zrobił Julian było naprawdę słabe i dla ciebie raniące, ale myśle że da się do wyjaśnić. Chociaż musisz znać powód, prawda? Mam nadzieje, że to wyjaśnicie między sobą. Pamiętaj co się stało, kiedy pobił mnie Tybalt. Musisz nad sobą panować przyjacielu, bo masz już słabe nerwy. Musisz na spokojnie pogadać z nami. Bez krzyków i wyzwisk. Lilia prędzej czy później porozmawia z Capulettim, więc czegoś się dowiemy. Jeśli nie chcesz, nie rozmawiaj z nim narazie, ale kiedyś i tak to musi nastąpić. Bez tego nie ruszysz dalej. Rozumiesz mnie?
— Rozumiem — Odparł, przytulając przyjaciela.
— Wow, Merkucjo palnął coś mądrego — Skomentował to Benvolio.
— Tak, też się zdziwiłem — Odpowiedział Merkucjo, na co cała czwórka cicho się zaśmiała.
Spędzili w parku jeszcze dobrą godzinę, po czym postanowili przejść się kawałek po Weronie. Chodzili ulicami i uliczkami, co chwile się wygłupiając, tym samym próbując poprawić humor Romea. Rzucali się śnieżkami, tańczyli, śpiewali "Last Christmas", nie obchodził ich wzrok ludzi wokół. Cieszyli się tą chwilą. Lilia nawet poprosiła przypadkową osobę o zrobienie im zdjęcia. Oczywiście wyszło z tego piętnaście zdjęć, gdzie na każdym robili coś głupiego. Mimo tego, że niebo było ciemne jak w środku nocy, oni bawili się w najlepsze. Nawet Romeo, którego dało się rozruszać po fali sprzeciwień z jego strony. Wrócił do domu w niezwykle dobrym nastroju.
Mimo tego, że cały dzień go wykończył i nie chciał widzieć Julka, koniec jego wyjścia był naprawdę dobry. Spojrzał na wyświetlacz telefonu pierwszy raz od kilku godzin, gdzie widniało kilka nieodebranych połączeń od Capulettiego i pare wiadomości. Postanowił jednak tego nie sprawdzać, przynajmniej nie dziś. Włączył na słuchawkach muzykę, po czym położył się na łóżku. I mogłyby tak leżeć jeszcze długo, gdyby nie jutrzejszy przyjazd rodziny i święta. Czy będzie musiał przed nimi udawać, że jest okej? Z całą pewnością. Czy mu to wyjdzie? Tego nie wiadomo.
nic tu nie dodam, P
CZYTASZ
[Romeo i Julian]
Fanfiction[Miłość sztuką jest niełatwą, zwłaszcza przy wrogości swoich rodzin] szkoda ze nie ma kategorii gay