018

38 9 3
                                    

Dokładnie 22 grudnia chłopcy wyjechać mieli do Werony. Jak zawsze przyjechał po nich czarnym samochodem Danny, wcześniej pomagając im załadować bagaże i prezenty. W drogę do domu ruszyli dosyć późno, bo o 17:30, co znaczyło że w domu pojawią się około 19:00. Benvolio zostanie odwieziony do swojego domu, ale w same święta jak zwykle wszyscy przyjadą do Teda i Karoliny.

— Czyli obydwoje mamy jutro zajęcia — Stwierdził Benvolio, kiedy jechali już jakieś 10 minut.

— Jakie ty masz zajęcie? — Zapytał Romeo, obracając się do kuzyna.

— Nie mówiłem ci? Jutro rano idę się spotkać z Lilią, a później dojdzie do nas Merkucjo. Jak chcesz możesz przyjść do nas z Julkiem — Odparł, wzruszając ramionami. No tak, przecież z Merkucjem też muszą się spotkać, jak zawsze w święta. Jak mógł o tym zapomnieć? Ale dobrze, że ma przynajmniej Benvolia który zawsze wszystko ogarnia.

— Okej, w sumie z Merkucjem też musimy się zobaczyć — Powiedział, przeglądając instagrama. W pewnym momencie przyszła do niego wiadomość od Julka. Uśmiechnął się pod nosem i wszedł w konwersacje.

Julek😳:
Wyjechałeś już?

Romeeo:
tak, będę koło 19:00.
nie mogę doczekać się jutra

Julek😳:
Oj, ja też.
prawie dwa miesiące się nie widzieliśmy.
to trochę długo

Romeeo:
wiem, ale będę w Weronie do 4 stycznia.
To do jutra Julek

Julek😳:
Do jutra

Odłożył telefon do kieszeni, przymykając oczy w wsłuchując się w krople deszczu, a może śniegu obijających się o szybę samochodu.
——————

Niebo było już koloru granatowego, kiedy kuzyni zjawili się w Weronie. Najpierw Benvolio został odwieziony do swojego domu rodzinnego, a później Danny pojechał do posiadłości Montecchich. Romeo wziął swoje bagaże i torby z prezentami i ruszył w stronę domu. Zdążył zapomnieć o pięknie jego domu. Wyglądał jak mały pałacyk, mury wokoło były dopasowane do samych ścian domu. Podszedł jeszcze kilka kroków w stronę drzwi frontowych. Westchnął i pociągnął za klamkę.

— Jestem! — Krzyknął na wejściu, odkładając rzeczy na podłogę. Odpowiedziała mu jedynie cisza. Nie ściągając butów wszedł w głąb domu, rozglądając się na wszystkie strony. Podskoczył kiedy przed nim przeszła jego matka — Boże! Nie straszcie mnie.

— Oh, Romeo — Odpowiedziała mu matka, zamykając go w szczelnym uścisku. Blondyn wtulił się w jej ciało, chociaż kobita była niższa — Tęskniłam.

— Ja też — Odparł. Kiedy Karolina wypuściła go z uścisku, zobaczył za nią ojca.

— Tu jest mój syn! — Zawołał przytulając blondyna — Brakuje cię tutaj. Twojej muzyki z pokoju, codziennego wstawania o późnych godzinach i jedzenia śniadania na obiad.

— Mi też was brakuje — Stwierdził, patrząc na rodziców.

Po krótkim przywitaniu wziął swoje rzeczy i wszedł z nimi po schodach do swojego pokoju. Ułożył wszystko tak, aby było mu wygodnie, a prezenty schował do szafy. Genialna kryjówka Romeo, kreatywna. Usiadł na swoim łóżku, przyglądając się pokojowi. Nic a nic się nie zmieniło. Na ścianach wisiały plakaty, część ubrań których nie brał do Mantui była w szafie. Czy tęsknił za domem? Tak. Ale jednak szkoła w Mantui była dobrym wyborem. Przynajmniej wiedział kim był Parys. Położył się, myśląc nad tym wszystkim. W końcu też przyjdzie czas, aby wyznać rodzicą że zakochał się w synu Capulettich. Wiedział że sobie poradzi, ale jak zareagują rodzice to już inna sprawa. Kiedy była 20:02, zszedł na dół do rodziców. Chciał spędzić z nimi trochę czasu, jeszcze przed świętami. Zastał ich jak zwykle w salonie.

— Hej — Zaczął, przez co zwrócił na siebie uwagę rodziców.

— Cześć, siadaj. Oglądamy film — Odparła Karolina, wskazując na kanapę. Usiadł koło mamy, opierając się o podłokietnik. Film okazał się dość ciekawy, opowiadał o chłopaku i dziewczynie z wrogich rodzin. Cóż, też się zakochali. Tylko że ich historia skończyła się śmiercią obojga.

— Kto przyjeżdża na święta? — Zapytał w końcu Romeo, kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe.

— Cóż, babcia i dziadek od strony taty, ciocia Amybeth i wujek Harry z Benvoliem. Moja siostra z synem, czyli ciocia Julia i Noah. Możliwe, że tez moi rodzice — Odparła Karolina — Masz jutro jakieś plany?

— Taaak — Odpowiedział Romeo — Idę się spotkać z Benvoliem i Merkucjem. Wiesz, jak co roku — Dokończył, uśmiechając się do rodziców.

— Oh, to dobrze. A jak w szkole? — Zapytał Ted, obracając się do syna.

— Dobrze, miła atmosfera. Oceny mam bardzo dobre, jak w Weronie, na znajomych nie narzekam — Wzruszył ramionami.

— Jestem z ciebie dumny, wiesz? — Zaczął ojciec, kładąc rękę na ramieniu blondyna.

— Teraz wiem — Uśmiechnął się, pokazując zęby co Ted odwzajemnił. Przytulił syna, a zaraz do nich dołączyła Karolina. Siedzieli tak dobre 10 minut, zanim rozeszli się do pokoi. Romeo jak zwykle poszedł jeszcze jeść.

Kiedy wszedł do pokoju, blondyn z swoich rzeczy wyciągnął rzeczy do spania i poszedł się umyć. Leżał w cieplej wodzie jak zwykle myśląc.

Jutro zobaczy się z Juliem i z Merkucjem. Za dwa dni zobaczy większą część rodziny. Szczerze, lepiej być nie mogło. Ostatni raz dziadków widział na swoich urodzinach, bo mieszkają na drugim końcu kraju, dlatego święta to jedne z najlepszych dla niego dni. Jeszcze pare lat temu zwykle siedział z Benvoliem w swoim pokoju, bo nie lubił siedzieć z rodziną, a teraz chętnie z nimi rozmawia. Może to sprawa tego, że wydoroślał ale duża część rodziny mówi na niego "filozof" przez to, na jakie tematy lubi rozmawiać. Zwykle jest to literatura z czasów renesansu albo romantyzmu, polityka albo sztuka. Święta kojarzyły mu się zawsze z cudowną atmosferą w domu, nieustającymi rozmowami i zapachem cynamonu wymieszanego z zapachem piernika. Dlaczego cynamonu? Bo zawsze o tej porze roku matka jego zapalała świeczki o tymże zapachu. Romeo uważał go za niezwykle ładny i przyjemny zapach. I jakże tu nie kochać świąt, kiedy tyle dobrego się z nimi kojarzy?

Kiedy wyszedł, ubrał się i umył zęby poszedł prosto do pokoju, gdzie położył się na łóżku z telefonem w ręku. Podczas jego nieobecności dostał z 10 wiadomości od różnych osób. Trzy od Juliana, cztery od Benvolia i trzy od Merkucja. Pierwsze sprawdził te od Julka. Były to tylko pytania o samopoczucie i jak po podróży. Krótko odpisał, że wszystko okej. Od Benvolia dostał dokładne dane spotkania. Oczywiście wszystko w osobnych wiadomościach. Jedynie wiadomości od Merkucja były czymś ciekawszym, ponieważ pisał on o jakimś wydarzeniu na rynku Werony. Pewnie i tak jutro zaciągnie tam całą czwórkę. Położył się około 23, zasypiając niemal odrazu.


się zacznie moi drodzy.
lov u, P

[Romeo i Julian]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz