Gdy tylko zaczęliśmy grać, drzwi do pokoju otworzyły się, a przez nie weszli razem James i Lily. Nasze spojrzenia od razu padły na parę. Kątem oka widziałam, że Syriusz chciał palnąć coś głupiego, jednak kiedy jego wzrok opadł na splątane w silnym uścisku szatyna ręce pary, zrozumiał, że nie warto psuć tak ważnej dla przyjaciela chwili.
- Zaczęliście bez nas? - zapytał James, aby odwrócić naszą uwagę od siebie.
- Myślałem, że wam dłużej zejdzie - odpowiedział z figlarnym uśmiechem na twarzy Black. Jednak się nie powstrzymał
- Chłopaki, posuńcie się - powiedziałam piorunując spojrzeniem Syriusza.
Szatyn puścił rudowłosą dziewczynę przodem i razem usiedli z nami przy kartach, które powoli zaczęły przeskakiwać. Ostatecznie tak wciągnęliśmy się w grę, że nikt nie zwracał uwagi na godzinę. Dopiero kiedy czujne oko Remusa dostrzegło spieszące wskazówki, sama spojrzałam na zegar. Dobiegała godzina dwudziesta trzecia. Trzeba było powoli ruszać, aby zdążyć się rozłożyć na błoniach.
- Chyba czas się zbierać - rzucił Lupin.
- Tak, myślę, że to dobry pomysł wyjść wcześniej i wszystko przygotować - dodała Lily.
James od razu zaczął zbierać karty, po czym wstał i podał rękę dziewczynie, pomagając jej się podnieść. Remus nie pozostał dłużny i wykonał ten sam gest w moją stronę. Cała nasza czwórka spojrzała w dół na wciąż siedzącego na ziemi Syriusza, który z nonszalancką miną wystawił ręce w stronę chłopaków. Razem z rudowłosą parsknęłyśmy śmiechem.
- No już Panowie, co się tak obijacie? - zapytał poirytowany Black.
Chłopcy tylko przewrócili oczami i podali mu pomocną dłoń. Kiedy już wszyscy byliśmy na nogach, postanowiliśmy podzielić się pracą. James wraz z Syriuszem i Remusem wzięli fajerwerki, natomiast ja z Lily zabrałymy po dwa szampany i duże koce. Z racji na dość niską temperaturę ubralimy się w grube, zimowe kurtki, szaliki i czapki. Dodatkowo wzięłam rękawiczki dla wszystkich, aby nie marznąć, gdyby kto zechciał urządzić bitwę na śnieżki. Nigdy nie wiadomo, co głupiego tym razem przyjdzie im do głowy.
Kiedy tylko wyszliśmy z zamku, chłopcy od razu zaczęli się sprzeczać. Bowiem, każdy z nich upatrzył sobie inne miejsce na spędzenie tego wyjątkowego dnia. Nie obyło się bez docinek, jednak gdy zaczęło się robić gorąco, musiałyśmy im przerwać, bo by się pozabijali.
- Naprawdę, nie musicie nam psuć wieczoru tymi zgryźliwymi zaczepkami - uprzedziła mnie koleżanka - Każde z tych miejsc jest naprawdę świetnym pomysłem, ale kłócąc się nie osiągnięcie swojego celu.
- Dokładnie tak. Lily ma rację, nie niszczcie nam tej chwili - dodałam.
Te słowa najwyraźniej bardzo zapadły im w sercach, ponieważ wszelkie sprzeczki ustały w oka mgnieniu.
- Przepraszam - padło równocześnie z ust całej trójki.
- To może rozłożymy się tam? - zapytała rudowłosa, wskazując małą polankę niedaleko bijącej wierzby.
Wszyscy jednogłośnie zgodziliśmy się. Było to naprawdę piękne miejsce, nawet o tej porze roku. Jednak droga w tamtą stronę okazała się nielada wyzwaniem, ponieważ zalegające zaspy śniegu przy murach zamku, kruszyły się pod nogami, przez co łatwo było się poślizgnąć. Po niecałych trzydziestu minutach dotarliśmy na miejsce, na szczęście bez uszczerbku na zdrowiu. Jednak marudzenie Blacka na temat mokrych nogawek i przeziębieniu nie jednemu podniosło ciśnienie.
- Moje miejsce było dużo lepsze, nie trzeba było iść przez te hałdy śniegu. Już mi zimno, nie wspominając o tym, że mam przemoczone spodnie - narzekał.
- Łapo, czy mógłbyś nam umilić ten czas i zamknąć buzie? - zapytał poirytowany James.
- Ty to się tak cieszysz, bo idziesz na końcu i nie musisz się przedzierać przez ten śnieg - kontynuował brunet.
- Syriuszu, Jamesie, czy moglibyście przestać? To miał być miły wieczór - próbował uspokoić ich Remus, jednak z marnym skutkiem.
- Lunatyku, ty też wcale taki fajny nie jesteś... - zaczął Black.
- Cisza! - wrzasnęła Lily - przecież tu już prawie nie ma śniegu, uspokójcie się w końcu! - zakończyła dyskusję.
Resztę drogi przeszliśmy w ciszy, bez zbędnych komentarzy i docinek. Na szczęście ten spokój udzielił się wszystkim. Gdy dotarliśmy na miejsce Remus razem z Jamesem rozstawili fajerwerki, tak jak instruowała ich Lily, natomiast ja pomagałam Syriuszowi zrozumieć działanie zapalniczki. Ku mojemu zaskoczeniu, chłopak nigdy wcześniej nie widział takiego urządzenia i była to dla niego nielada zagwozdka.
- To jak tu wcisnę, to powstaje płomień - powiedział Black, po czym odpalił zapalniczkę.
- Tak. Naprawdę nigdy wcześniej nie używałeś zapalniczki? - zapytałam niedowierzając.
- A czy gdyby jej używał, to by się pytał co to jest i jak działa? - zdziwił się James, podsłuchując rozmowę.
- No faktycznie. Łapa wiedzą nie powala, ale nie zadaje aż tak głupich pytań - zaśmiałam się.
Nagle poczułam uderzenie w tył głowy, a po chwili zimne drobinki śniegu wpadające pod moją kurtkę i topniejące na moich plecach. Odwróciłam się i zobaczyłam śmiejącego się bruneta, ściskającego w ręce drugą śnieżkę. Wiedziałam, że do tego dojdzie.
- Black, grabisz sobie... - powiedziałam schylając się.
- Ja? - zapytał z figlarnym uśmiechem.
- Tak ty! - zawołałam rzucając przed chwilą ulepioną śnieżką w Syriusza, jednak ten zrobił unik, przez co owa śnieżna kulka przeleciała dalej i trafiła Jamesa w plecy.
Tak też zaczęła się bitwa, do której po chwili dołączyli też Remus i Lily. Jednak walka nie skończyła się tak, jak planowaliśmy. Kiedy już wszyscy przemarzliśmy do kości, postanowiliśmy usiąść i odpocząć. Rozłożyliśmy koc, który swoim błękitnym kolorem bardzo wpasowywał się w otaczającą nas scenerię, po czym usiedliśmy na nim blisko siebie, tak aby nie zmarznąć bardziej.
- Chłopcy, Suzanne, chciałabym aby przyszły rok był naszym rokiem. W końcu to będzie nasze ostatnie pół roku tutaj, w Hogwarcie, razem... - zaczęła, jednak gdy zobaczyła moją smutną minę na chwilę przerwała i mnie przytuliła.
Wiedziała, że to wcale nie jest dla mnie łatwe. Strata rodziny była wystarczająco dołującą sprawą, a pożegnanie się z przyjaciółmi to kołek w serce. Jednak dobrze wiedziałam, że ten czas nastanie prędzej czy później, a ja będę musiała zmierzyć się z tym, czego najbardziej się obawiałam - samotnością...
CZYTASZ
Moja Historia Suzanne Snape
FanfictionKiedyś zastanawiam się, jak to jest być kimś innym niż jest się teraz. Zawsze byłam idealizowana przez rodziców, choć nigdy nie byłam idealna. Jednak nie miałam pojęcia, że jeden wybór może wszystko tak szybko zmienić. Kiedy moje życie obróciło się...