Stałam przed drewnianymi drzwiami Wrzeszczącej Chaty. Dla własnego bezpieczeństwa przemieniłam się w, jak to nazywali huncwoci, "słodką bestyjkę".
Starałam się jak najdłużej wytrzymać. Weszłam do środka i rozejrzałam się po wnętrzu. Ściany były podrapane, a obok drzwi leżały łańcuchy i kłótka. Wiedziałam, że to pomagało, by utrzymać w domu Remusa.
Ruszyłam po schodach na górę. Nie myśląc wiele zaczęłam szukać czegoś, na czym będę mogła się położyć. Byłam zmęczona wydarzeniami z poranka. Nie wiedziałam, która jest godzina, jednak coraz bardziej odczuwałam głód.
Pewne było tylko jedno. Nie mogłam opuścić tego miejsca, nie teraz, gdy wszyscy mnie szukają. Aby przestać czuć lekki ból w brzuchu, postanowiłam pójść spać.
Położyłam się na stercie starych ubrań Remusa. Nie było to zbyt wygodne posłanie do snu, ale futro amortyzowało wszystkie nierówności. Po chwili odpłynęłam...
***
Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Zaspana poderwałam się do góry i szukałam miejsca, gdzie mogę się schować. Jedyne co przyszło mi do głowy, to stara szafa przy schodach prowadzących do wyjścia.
Szybko wskoczyłam za zamkniętą połówkę drzwi i czekałam na rozwój akcji. Z dołu słyszałam niewyraźne głosy, które były mi dziwnie znajome.
Nagle drzwi od chaty się zamknęły i nastała głucha cisza. Odczekałam jeszcze chwilę po czym wyskoczyłam z ukrycia. Moim oczom ukazał się nie kto inny jak Remus. Kulił się w kącie pomieszczenia. Cały drżał.
Przemieniłam się z powrotem w człowieka. Na początku spanikowałam, jednak po chwili zrozumiałam co się właściwie dzieje.
- Remus... - powiedziałam cicho, na co chłopak od razu odwrócił się w moją stronę.
- Suz! - chciał wstać, jednak nie był w stanie tego zrobić.
Przykucnęłam przy nim i go przytuliłam. Strasznie współczułam mu.Jak na swój wiek był bardzo odporny na ból.
- Nie możesz tu być - syknął - nie umiesz utrzymać formy jeszcze...
- To nie ważne - poczułam łzy w oczach.
Miał racje, jednak nie chciałam go opuszczać. Nawet nie miałam gdzie przespać tę noc. Musiałam spróbować. Wierzyłam, że mi się uda.
- Ale Suzanne... Ja jestem potworem! -krzyknął z bólu.
- Nie! - odwróciłam jego twarz tak, by patrzył mi w oczy - Remusie, nic mi się nie stanie. Zaufaj mi, tak jak ja ufam tobie - pocałowałam go.
Kiedy spod zasłon zaczęło przebijać się światło księżyca, pocałowałam chłopaka i odsunęłam się od niego. Po dwóch nieudanych próbach przemiany, przeraziłam się.
Spostrzegłam, jak chłopak zaczął przybierać postać wilkołaka. Strach hamował moje zdolności. Próbowałam się skupić, co nie było takie łatwe.
Nagle usłyszałam ciężkie kroki zbliżające się w moją stronę. W myślach powtarzałam cały czas słowa otuchy. Wzięłam głęboki oddech i dałam sobie ostatnią szansę przed paniczną ucieczką z tego miejsca.
Z ulgą poczułam jak moje ciałko się zmniejsza. To był dobry znak. Od razu otworzyłam oczy. Przed sobą zobaczyłam pysk wilka. Przełknęłam głośno ślinę i stałam w bezruchu.
Nagle Remus przeskoczył nade mną i zacząć szarpać zasłonę. Kiedy byłam pewna, że Lunatyk jest odwrócony do mnie tyłem, powoli wycofałam się do kąta, gdzie postanowiłam się położyć.
Całą noc spędziłam w rogu, skąd spokojnie mogłam obserwować poczynania Lupina, który przez większość czasu drapał ściany, szarpał zasłony, czy też obgryzał rogi mebli. Spodziewałam się, że będzie bardziej agresywny, jednak miło mnie zaskoczył.
Gdy księżyc powoli zaczął zachodzić za horyzont, zauważyłam, że chłopakowi brakowało już sił. Kiedy upadł na podłogę, wiedziałam, że to ten czas. Okryłam go kocem i czekałam na przemianę.
Widząc, że Remus już przetrwał najgorsze, otarłam się o niego futrem i położyłam obok jego ręki, gdzie zamierzałam zasnąć. Nagle chłopak zamknął mnie w szczelnym uścisku, z którego nie miałam zamiaru się wyrwać.
Po chwili zasnęłam...
CZYTASZ
Moja Historia Suzanne Snape
FanficKiedyś zastanawiam się, jak to jest być kimś innym niż jest się teraz. Zawsze byłam idealizowana przez rodziców, choć nigdy nie byłam idealna. Jednak nie miałam pojęcia, że jeden wybór może wszystko tak szybko zmienić. Kiedy moje życie obróciło się...