III

930 40 4
                                    

Całe moje życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. W jednej chwili straciłam najcenniejszą osobę w moim życiu... A może jednak nie? Może wciąż będzie jak dawniej? Tak! W końcu to nie koniec świata, że trafiłam do innego domu niż on.

Wstałam trochę jeszcze otępiała z taboretu i ruszyłam w stronę Huncwotów. Kiedy już miałam siąść przy stole, coś mnie powstrzymało. Odwróciłam się w stronę ślizgońskiego stołu, przy którym siedział mój brat. Patrzył na mnie ze smutkiem w oczach. W tym momencie chciałam rzucić wszystko i biec do niego, ale chłopak odwrócił głowę. Widok zaczął mi się rozmazywać. Poczułam straszny ból w gardle. Nie mogłam nic powiedzieć. Po prostu usiadłam, a po moich policzkach powoli zaczęły spływać łzy. Nie wiedziałam jak moje życie dalej się potoczy.

Nagle poczułam silne ramiona na swoich barkach, ale nie jednej osoby, lecz czterech. Uspokoiło mnie to i już po chwili na moich policzkach nie było śladów łez, które ktoś starł. Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaków. Wszyscy z tym samym figlarnym uśmiechem wpatrywali się w moje szaro-zielone oczy. Momentalnie na mojej twarzy zagościł uśmiech. Smutny, ale szczery uśmiech. O dziwo żaden z nauczycieli nie zwrócił im uwagi za chodzenie po Wielkiej Sali podczas przemowy dyrektora.

Później jak już wszyscy zostaliśmy odprowadzeni przez prefektów do pokoi, ja postanowiłam obejrzeć Hogwart dokładniej. Spacerując korytarzem usłyszałam śmiechy chłopców. Wychodząc zza rogu ujrzałam woźnego biegnącego za czterama dobrze znanymi mi czuprynami. Syriusz widząc mnie złapał za moją rękę i pociągnął za sobą.

- Biegnij - krzyknął.

Kiedy dobiegliśmy do jednej z wnęk chłopaki wciągnęli mnie do środka. James wcisnął jedną z cegiełek i ściana otworzyła się. Weszliśmy do pokoju przypominającego pokój wspólny Gryffindoru, tylko mniejszy. Na przeciwko domniemanych drzwi stał kominek z palącym się drwem. Na środku pokoju dywan z godłem naszego domu, a na jego krańcach cztery fotele, dwa bordowe i dwa złote.

- Teraz będziemy musieli dostawić jeszcze jeden fotel - powiedział Remus.

- O ile zechcesz do nas dołączyć - rzekł Syriusz.

- Chcę - nie miałam już nic do stracenia.

W jednej chwili Peter wyciągnął zza pleców kawałek pergaminu. Rozwinął go i podał szatynowi.

- Powtarzaj za mną - rozkazał. - Ja Suzanne Snape...

- Ja Suzanne Snape.

- Zawsze uczynna doradcy czarodziejskich psotników.

- Zawsze uczynna doradcy czarodziejskich psotników - powtórzyłam.

- Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego.

- Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego.

- A teraz wyciąg różdżkę i wskaż na pergamin - rzekł podając mi przedmiot.

Wzięłam do ręki go i wykonałam polecenie. Nagle pojawił się na nim napis.

- Panowie Lunatyk, Gilzdogon, Łapa i Rogacz,
zawsze uczynni doradcy czarodziejskich psotników,
mają zaszczyt przedstawić
MAPĘ HUNCWOTÓW - przeczytałam.

Po chwili napisy trochę się zmieniły. Wszyscy stanęli dookoła mnie i patrzyli, jak literki krążą po papierze.

- Panowie Lunatyk, Gilzdogon, Łapa i Rogacz, oraz Panna Psotka,
zawsze uczynni doradcy czarodziejskich psotników,
mają zaszczyt przedstawić
MAPĘ HUNCWOTÓW. - powiedział Peter - Ale super - zaczął skakać po pokoju.

Ja uśmiechnęłam się i szczęśliwa usiadłam na ziemi. Oddałam chłopakom Mapę Huncwotów i położyłam się przed kominkiem, wpatrując się w płomień, który przepięknie tańczył po drewnie.

- Witamy nową i jedyną Huncwotkę w naszym gronie - powiedzieli chórkiem.

Witajcie nowi przyjaciele...

Moja Historia Suzanne Snape Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz