rozdział XI

930 35 5
                                    

Yoongi wstał ze swojego miejsca, zbierając wcześniej do plecaka podręcznik i notatki. Stanął zaraz za Jiminem, który był w trakcie pakowania się po skończonej lekcji. Dzień minął im wyjątkowo szybko. Oboje wyczekiwali końca zajęć, bo wiedzieli co czeka ich później.

— To jak? Jesteś gotowy, Jimin? — zapytał młodszego z uśmiechem, udając się do wyjścia.

— W sumie to trochę się boję. Boże, nigdy nie robiłem czegoś takiego — odparł blondyn i prowadził starszego do ich pokoju.

— Przestań, nie ma się czego bać, a poza tym będziemy razem. Pokażę Ci wszystko dokładnie. — Uśmiechnął się szeroko i przyciągnął do siebie niższego, aby objąć go ramieniem.

Po kilku minutach znaleźli się już w swoim pokoju. Szybko rozpakowali swoje walizki, które Pani woźna przyniosła tutaj rano i przebrali się w jakieś luźne ubrania.

— Ładnie wyglądasz w tych dresach — odparł Jimin, spoglądając na starszego, który właśnie zakładał na siebie czarną bluzę.

— Ty w twoich również. —Yoongi zaśmiał się cicho pod nosem. — Idziemy? — zapytał, na co młodszy kiwnął twierdząco głową.

Po chwili siedzieli już na ławce na boisku szkolnym. Na szczęście nikogo tam nie było, więc Yoongi w spokoju mógł pokazać młodszemu jak grać w koszykówkę. Po drodze wstąpili także do kantorka, z którego zabrali odpowiednią piłkę. Starszy z chłopców był zdecydowanie w znakomitym humorze. Nic nie mogło zepsuć jego planów. Boisko było w tym momencie jak ich prywatne miejsce, byli tam dosłownie sami i nie dało się widzieć znaku innej, żywej duszy. Pogoda także im dopisywała, można było powiedzieć, że była wręcz idealna. Delikatny powiew ciepłego wiatru otulał ich odsłonięte ramiona i twarze, dając lekkie ukojenie, a słońce chowające się za kłembistymi chmurami umożliwiało pojawienie się wszędzie cienia.

— Zasady są proste. Mecz rozgrywany przez dwie drużyny dzielony jest na cztery kwarty, każda zazwyczaj po dziesięć minut. Na boisku może być pięć osób, ale cały team to 12 osób — mówił spokojnie chłopak, spoglądając z uśmiechem na blondyna, który wydawał się być zdezorientowany. — Nie będę Ci mówił durnych regułek na pamięć jak jakiejś inwokacji, lepiej będzie kiedy po prostu pokażę Ci co i jak. — Złapał młodszego za ramię i zaprowadził na środek boiska. — Widzisz te linie tutaj? Wyznaczają dwa pola, ataku i obrony. — Wskazał na ziemię pod ich nogami.

— Boże, Yoongi. Nigdy przecież się nie nauczę grać w to gówno — odparł znudzony Jimin i spojrzał błagalnym wzrokiem na starszego chłopaka.

— Mam się na Ciebie obrazić? Co Ty sobie myślisz? Uważasz, że masz złego nauczyciela? W takim razie idź sobie do pokoju, połóż się, nie wiem, śpij i najwyżej nie pojedziemy do tego Londynu skoro Ci nie zależy. — Z twarzy Yoongiego z łatwością można było odczytać zdenerwowanie.

— Dobra, Yooni, przepraszam. Mów dalej, mój najlepszy nauczycielu — odpowiedział, śmiejąc się pod nosem.

— No to tak, jak już mówiłem, mamy dwa pola. Ja gram na ataku — powiedział i dumnie wypiął pierś na co młodszy zaśmiał się cicho. — Pierwsza kwarta zaczyna się po rzucie sędziowskim, czyli kiedy jakiś typ po prostu rzuci piłką do góry. Zadaniem kogoś z naszej drużyny, na przykład mnie, jest złapanie piłki. Takim sposobem będziemy mieć prowadzenie. Później chodzi o to, aby zdobywać kosze i wymijać przeciwników. — Spojrzał na blondyna, aby upewnić się czy ten nadal go słucha. Jimin siedział na ziemi wpatrzony w nastolatka jak w najpiękniejszy obrazek. Yoongi wydawał się być najszczęśliwszą osobą na całym świecie kiedy mógł opowiadać z taką pasją o swoim ulubionym sporcie. — Zadaniem obrońców, o tutaj, w tym polu — Ponownie wskazał ręką na obszar boiska — jest niedopuszczenie przeciwnej drużyny i uniemożliwienie im rzucenia nam kosza. Co jeszcze musisz wiedzieć? — zapytał jakby próbując sobie przypomnieć najważniejsze zasady.

— Pokaż mi jak rzucać do kosza. Nigdy tego nie robiłem — poprosił blondyn i wstał, aby stanąć obok starszego.

— Stań w taki sposób jak ja. — Yoongi ustawił się w odpowiedniej pozycji, czekając aż młodszy zrobi to samo. — Okej, teraz złap piłkę prawą ręką w taki sposób, jakby samymi palcami. Nie rób tego całą dłonią, musisz ją tak oprzeć na palcach. — Złapał ponownie dłoń Jimina na co ten zarumienił się nieznacznie. — Świetnie, o, właśnie tak. Teraz lewą ręką potrzymaj piłkę tutaj z tej strony — powiedział i śmiało zbliżył się do blondyna, aby mieć lepszy dostęp do jego małych dłoni.

Ciało Jimina wyraźnie spięło się na ten gest. Blondyn nie był gotowy na taki ruch ze strony starszego. To było niebezpieczne. Cholernie niebezpieczne. Ich głowy było teraz bardzo blisko siebie, tak że Jimin mógł bez problemu odczuć gorący oddech chłopaka na swoim karku, który przyprawił młodszego o dreszcze. Jiminowi takie posunięcie podobało się, nie mógł zaprzeczyć, bo skłamałby, ale bał się, że jego ciało zareaguje w niekontrolowany dla niego sposób. Nienawidził tego jak bardzo był wrażliwy na dotyk. Oczywiście, nigdy nie miał takiego problemu z Jungkookiem czy Taehyungiem, których bez problemu przytulał całe dnie. Nienawidził tego jak działa na niego Yoongi, a z drugiej strony tak bardzo to uwielbiał.

— Jiminie, spróbuj rzucić do kosza — odparł nagle starszy i odsunął się od blondyna.

Jimin niepewnie uniósł swoje ręce ku górze i wykonał rzut w stronę kosza. Piłka jednak nie trafiła nawet na odpowiednią wysokość, upadając zaraz na ziemię i turlając się na drugi koniec boiska. Blondyn położył się załamany na ziemię i zakrył twarz dłońmi, zażenowany tą sytuacją. Yoongi niemalże natychmiast podszedł do niego i jakby nigdy nic usiadł okrakiem na jego biodrach, co jeszcze bardziej wytrąciło Parka z rytmu.

— Co ty wyprawiasz?! — zapytał wyraźnie zaskoczony.

— Uspokój się, Jimin! — krzyknął Yoongi i złapał w swoje dłonie te należące do młodszego, przyszpilając go do ziemi, na co policzki Jimina zaczęły się pokrywać intensywnym odcieniem czerwieni, a to nie umknęło uwadze starszego, więc uśmiechnął się pod nosem. — Co ty sobie myślałeś? Że uda Ci się za pierwszym razem? Proszę Cię, wstań i rzuć do tego kosza tak wiele razy, jak tylko będzie trzeba, aż zaczniemy zauważać postępy. Chodź, pokażę Ci to wszystko jeszcze raz.

Jimin sam nie wiedział do końca jak się czuł. Głupio. To na pewno. Pytaniem było, czuł się głupio, bo mu nie wychodziło czy może czuł się głupio, bo tak łatwo się poddaje? W tamtym momencie kiedy jego obiekt westchnień, najprzystojniejszy uczeń tej szkoły, najbardziej kochany współlokator, a przede wszystkim Yoongi, po prostu Yoongi znalazł się na nim i starał się zmotywować go do dalszych prób, coś w nim pękło. Postanowił, że się postara, zrobi wszystko, aby grać jak najlepiej, aby opanować wszystkie ruchy, aby wygrali ten cholerny turniej, aby mogli spędzić razem tydzień w Londynie, i co najważniejsze, aby Min Yoongi był z niego dumny.

— Masz rację, nie poddam się — powiedział blondyn, wciąż tkwiąc pod silnym ciałem współlokatora. — Wygramy te zawody, prawda?

— Masz moje słowo, Jiminie. — Yoongi puścił ręce chłopaka i niepewnie, nie wiedząc czy to dobry pomysł, opadł na klatkę piersiową młodszego, otulając go swoim ciepłem.

— Dziękuję, Yooni — odpowiedział Jimin, uśmiechając się szeroko, po czym wtulił się w ciało Yoongiego.

Best Beloved || YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz