Rozdział 37

183 14 1
                                    

Rhys

   Do naszego stolika dosiada się Sadie ze swoją tacą jedzenia. Uśmiecham się do niej na powitanie, serce bije mi żywiej, gdy ona odwzajemnia się tym samym. Jest dla mnie po prostu miła, życzliwa. Taki ma charakter, tłumaczę samemu sobie. W głębi ducha musi być zła na mnie i Kade'a, bo przez nas wylądowała w pokoju z innymi dziewczynami. Jest na tyle dobrą osobą, że nie okazuje otwarcie swojego żalu.

   Shane jak zwykle nie jest w rozmownym nastroju. Je nieśpiesznie i rozgląda się czujnie po stołówce, Tobias zaś grzebie widelcem po talerzu, najwidoczniej bez apetytu. Poniedziałkowe poranki już takie są.

   - Przyzwyczaiłaś się już do nowego pokoju? - zagaduję Sadie, zebrawszy się na odwagę.

   Kiedy jej ciepłe, piwne oczy napotykają moje, serce znów mi przyspiesza i mógłbym przysiąc, że mój żołądek wykręcił fikołka. Nie poznaję samego siebie, reakcje mojego ciała coraz bardziej mnie zaskakują, a przecież ona nie robi niczego takiego. Po prostu... jest.

   - Podoba mi się. Po tygodniu mogę z całą pewnością oznajmić, że mieszkanie z dwójką dziewczyn jest o niebo przyjemniejsze, niż z facetami. Przede wszystkim dbają o porządek w pokoju.

   - A myślałem, że to tylko takie miejskie legendy – mówi Tobias.

   - Nie mamy takiego bałaganu w pokoju – protestuję słabo, nieco zawstydzony jej uwagą.

   Czy naprawdę wydaję jej się taki niechlujny? Przyznaję, ścielenie łóżka nie wychodzi mi tak idealnie, jak jej. Na jej pościeli nigdy nie było żadnej zmarszczki, a na biurku panował nieskazitelny ład, każdy przedmiot miał swoje miejsce. W moim kąciku jest nieco bardziej chaotycznie, ale daleko temu do prawdziwego bałaganu, jak chociażby u jej brata. Chociaż w ostatnim tygodniu nasz pokój staje się coraz mniej porządny. Nie przypomina w każdym razie zadbanego pokoiku, jaki zastałem po przybyciu tutaj.

   - Jeszcze – podkreśla Sadie rozbawiona – Niedługo zarośniecie brudem. Jesteście idealnym przykładem tego, że bez kobiecej ręki nie poradzicie sobie w życiu.

   - Radzimy sobie doskonale bez ciebie – oznajmia Tobias – Prawda, chłopaki? Rhys, wesprzyj mnie.

   - P-pewnie – mamroczę nieśmiało.

   - A gdzie twój brat? - pyta od niechcenia Sadie.

   Nie podoba mi się, że temat znowu schodzi na Kade'a. On wszystkich interesuje bardziej, niż ja. Shane przestaje wodzić wzrokiem po sali i skupia się na mnie w oczekiwaniu na odpowiedź, to samo robi zaciekawiony Tobias. Równie mocno nie podoba mi się ogarniające mnie uczucie. Dlaczego odkąd dowiedzieli się o jego istnieniu, ja przestałem praktycznie dla nich istnieć?

   - Nie wiem – wzruszam ramionami.

   - Znowu omija porę śniadania? To odbije się na jego zdrowiu.

   Kade, gdzie jesteś?, pytam go niechętnie.

   Odpowiada mi dopiero po chwili. Jego obecność staje się bardziej wyraźna, gdy dołącza do mnie mentalnie.

   Spaceruję na świeżym powietrzu.

   Czemu nie jesz śniadania?

   Już jadłem. Czego chcesz?, pyta jak zwykle rzeczowy.

   Pytają o ciebie.

   Kto?, pyta z nieco większym zainteresowaniem.

   Zawiodę cię. Sadie.

Dark TwinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz