Rozdział 51

164 13 1
                                    

Kade

Znów wylądowałem na ostatnim piętrze biblioteki. Cóż za ironia, że to właśnie z tego miejsca urządzam sobie swoją kryjówkę, skoro nie cierpię książek. O tej porze to najbardziej odludne miejsce w całej szkole, tylko tutaj mogę liczyć na nieco prywatności.

Otwieram na oścież oba skrzydła okna i siadam na parapecie. Wyciągam przed siebie obie dłonie i przyglądam się, jak drżą. Próbowałem powstrzymać to, zaciskając je w pięści, ale cały czas się trzęsą. Zginam się cały, gdy przechodzą mnie dreszcze, jakby ktoś dotknął mojego karku. Unoszę ręce i splatam na nim palce, chroniąc się przed tym.

- Przestań. Przestań, przestań, przestań – cedzę cicho przez zaciśnięte zęby.

,,Tylko udajesz, że ci się nie podoba, prawda? W rzeczywistości jesteś jak niezaspokojona suka. Pragniesz dotyku, błagasz mnie oto."

Wstrzymuję oddech, słysząc jej głos tuż przy uchu. Oglądam się gwałtownie za siebie, niemalże przekonany, że zobaczę ją za sobą, lecz nie ma tu żywego ducha. Oddycham szybko z sercem w gardle i nieufnie rozglądam się po pomieszczeniu.

Przytrzymuję się framugi okna i siadam w poprzek dla lepszego zachowania równowagi. Jedną nogę opuszczam na podłogę, druga zwisa mi w powietrzu na zewnątrz, bosą stopę owiewa zimny, poranny wiatr.

Jestem wyczerpany. Tak bardzo zmęczony po całej nocy pilnowania, by wszystkie wspomnienia zostały ze mną. Na co dzień spycham je głęboko w swoją podświadomość, zagrzebuję je pod dziesiątkami innych wspomnień, by nie oddziaływały na mnie. Dlatego czasami, gdy pojawia się czynnik wyzwalający panikę w Rhysie, one się do niego przemykają.

Żeby uniknąć takiej sytuacji w nocy, odgrzebałem je wszystkie i odtwarzałem je od nowa i od nowa. Dzięki temu miałem pewność, że żadne nie przedostanie się do Rhysa i zyska choć jedną noc wolną od lęków.

W efekcie tego zaliczyłem kolejną nieprzespaną noc, w dodatku jestem wyczerpany psychicznie. Zaciskam palce na parapecie, siłą woli próbuję zmusić je do znieruchomienia. Wspomnienia znów zaczynają mnie przytłaczać. Zamykam oczy i ponownie się skupiam, tym razem po to, by na powrót je zagrzebać.

Nie jest to tak łatwe, jak dokopanie się do nich. Tylko czekają na uwolnienie i nie chcą być z powrotem zamykane, wyślizgują się. Przed oczami śmigają mi kolejne sceny tortur, moje ciało drży pod ich wpływem. Mamroczę cicho przekleństwo.

Wydaje mi się, że pozbycie się ich zajmuje mi całą wieczność, choć w rzeczywistości mogło to potrwać najwyżej pięć minut. Znużony odchylam głowę do tyłu, z kieszeni dżinsów wyciągam papierosy i zapalniczkę. Po paru głębokich wdechach drżenie palców ustaje, pewniej trzymam papierosa.

Oglądam się na dźwięk czyichś kroków. Nie mogę wyrazić swojego żalu, gdy zamiast Rhysa widzę Shane'a. Myślałem, że to brat przyszedł mnie przeprosić, a zamiast tego pojawił się on... Odwracam głowę w drugą stronę.

- Odejdź.

Ignoruje mój głos. Rewanżuję się ignorowaniem jego obecności. Wydycham dym na zewnątrz i zaciągam się głęboko. Nie mam ochoty na rozmowę z nim, ani z kimkolwiek innym. Chcę po prostu pobyć sam.

- Nie wziąłeś wczoraj leków.

Fakt, zapomniałem o tym. Gdy wróciłem do pokoju, było już późno, a ja byłem wyczerpany. Rhys skończył zabawiać się z Sadie i zasnęli razem, więc pomyślałem, że też spróbuję. Zamiast tego dręczyły mnie koszmary.

Kładzie buteleczkę z tabletkami na parapecie między moimi nogami, przyniósł mi też szklankę z wodą. Zaskakuje mnie, że nie dość, że o tym pamiętał, postanowił dopilnować, bym nie przegapił porannej dawki.

Dark TwinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz