Rozdział 62

149 10 0
                                    

Kade

- Co ci się stało w ramię?

Dłoń Celeste spoczywa na moim barku. Trafia tam przypadkiem, kiedy przy powitaniu wspina się na palce, żeby pocałować mnie w policzek. Wyczuła od razu drobne zgrubienie pod płaszczem w miejscu, gdzie zrobiłem sobie opatrunek.

- Długa historia. Uwierzysz, że zostałem ugryziony przez wilkołaka? - pytam ze śmiechem.

Tym razem spotykamy się w bardziej odludnym miejscu, na leśnym parkingu. Siadamy na drewnianej ławce. Dziś ubrała się bardziej przyzwoicie. Ma jasne dżinsy i długi, kremowy płaszcz, szyję owinęła czerwoną apaszką. Wyciąga przed siebie stopy w botkach na niewielkim obcasie i stuka ich czubkami. Po usłyszeniu tych słów, przestaje.

- Kade... Nie mówisz chyba poważnie?

- Całkowicie.

- Ugryzł cię wilkołak?

- Właściwie dwa.

Nie może widzieć uśmiechu i dobrze, bo pewnie by... Syczę z bólu, gdy bezbłędnie trafia mnie w bok w miejsce, gdzie znajduje się wątroba. Zginam się, przez moment nie mogąc złapać tchu. Zapominam, że wcale nie musi mnie widzieć, by domyślić się mojej reakcji.

- Jesteś skrajnie nieodpowiedzialny – syczy.

Zaciska palce na moich włosach i podrywa mi głowę do góry, ściska podbródek w palcach.

- Pozwoliłeś się ugryźć i to jeszcze przy tych tabletkach! Całkiem oszalałeś? Wiesz, że mogłeś umrzeć?!

- Nie umarłem. Shane przypadkiem dał mi nie te, co trzeba.

- Jeszcze lepiej, pomyliłeś tabletki... I jaki znowu Shane? Nie, nie, po kolei. Wziąłeś nie te tabletki. Czyli...

- Tak. Nie domyśliłem się, co się stało, póki nie zostałem zaatakowany. Wilkołak, który mnie ugryzł, zmarł. Zamknąłem się w kaplicy i odprawiłem rytuał.

- Sam?

- Sam. Udało mi się, mój organizm był nieznacznie rozregulowany. Przy okazji zaleczyłem rany, nim pozbyłem się mocy i zaraz wziąłem tabletkę. Tym razem Shane ich nie pomylił, przyniósł oba opakowania.

- Chociaż tyle dobrego. A kim jest ten cały Shane?

- To mój chłopak – mówię z dumą, prostując się.

To śmieszne, ale możliwość wypowiedzenia tych słów napełnia mnie... radością? Dumą? Nie mogę przestać tego mówić, przyłapałem się na tym, że mamroczę to pod nosem. Napawam się tymi słowami i wciąż sprawia mi to tak samo dużo szczęścia.

- Chłopak?

- Yhym. Posłuchałem twojej rady i postanowiłem maksymalnie wykorzystać swoje życie. Kiedy spytał, czy zostanę jego chłopakiem, zgodziłem się. To on mnie ugryzł po raz drugi.

Słyszę jej westchnięcie, kręci głową i pociera twarz.

- Spytał cię, czy może to zrobić?

- Tak.

- A ty się zgodziłeś?

- Tak.

- Tylko nie mów mi, proszę, że jest alfą...

- Jest. Czemu pytasz?

Uderza mnie po raz drugi, tym razem w tył głowy. Zirytowany zrywam się z ławki i odskakuję poza jej zasięg, ze złością pocieram obolałą głowę. Dobrze zrobiłem, bo już brała zamach do następnego ciosu, tym razem jej pięść trafia w powietrze. Jej mina zdradza niezadowolenie z tego powodu.

Dark TwinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz