Rozdział 66

129 10 0
                                    

Kade

   - Tym razem udało mi się cię usatysfakcjonować?

   Unoszę powieki i posyłam mu chłodne spojrzenie. Wciąż leżę na boku na jego łóżku, nawet nie przykryłem się kołdrą. Jestem przyjemnie obolały na całym ciele, ból cały czas graniczy z przyjemnością. Bark pulsuje rozkosznym ciepłem, które roznosi się po moim wnętrzu i wypełnia mnie całego. Prawie jakby moje ciało rozpoznawało jego bliskość.

   Dopiero wrócił spod prysznica, ubrał jedynie spodnie. Włosy są wciąż wilgotne, ciemniejsze niż zwykle. Z zadowolonym z siebie uśmieszkiem przysiada na krawędzi łóżka i mierzwi mi włosy.

   - Hm?

   - Dzisiaj stąd nie wychodzę – mruczę.

   Przeciągam się i obracam na brzuch, uśmiecham się leniwie. Nie przeszkadza mi jego brutalność w łóżku, dokładnie tak wyobrażałem sobie seks z nim. Spełnia wszystkie moje oczekiwania aż nadto i udowadnia swoją wyższość nade mną.

   Pochyla się i całuje mnie, opuszkami palców muska rany na moim barku. Wcześniej zerwał opatrunek, więc może swobodnie przyglądać się świeżym strupom, jakie mi pozostawił.

   - Wcześniej zregenerowałeś się tak szybko. Dlaczego moje ugryzienie goi się tak długo? - pyta cicho.

   - Bo wtedy pomyliłeś tabletki – wyjaśniam mu z lekkim znudzeniem, przymykam oczy – Przygotowuje dla mnie zawsze dwie buteleczki. W jednej znajdują się właściwe tabletki, które zażywam codziennie, one mnie osłabiają. W drugiej znajduje się ich przeciwieństwo. Jedna tabletka wybudza moją moc, w razie gdybym potrzebował siły, muszę tylko ją wziąć. Efekt jest krótkotrwały, a gdy znika, jestem jeszcze bardziej osłabiony i ,,roztrojony". Dotąd nie musiałem jej używać, więc nie zorientowałem się, że się pomyliłeś.

   Niepotrzebnie poruszyłem temat tabletek. Uśmiech znika z jego twarzy, obwieszczając mi, że nadchodzi czas na poważną rozmowę. Nie mam na nią ochoty. Wciskam twarz w poduszkę i wsuwam pod nią dłonie, udaję, że zasypiam.

   - Przestań się truć. Zrób to dla Rhysa. Popełnił błąd, działając za twoimi plecami, nie zamierzam go bronić. Jesteście tacy sami. Obaj wiecie lepiej, czego potrzebuje ten drugi i niczego sobie nie mówicie.

   - Nie jesteśmy ze sobą blisko, nie tak naprawdę. Przez ponad połowę swojego życia nie wiedziałem nawet, że on istnieje.

   - Ale teraz jest dla ciebie najważniejszy. Trując się, nie tylko go zasmucasz. Chcesz go chronić, więc przestań celowo osłabiać samego siebie.

   - Co się stało z twoją postawą ,,ochronię cię przed każdym niebezpieczeństwem"?

   - Pomyśl o tym. Nikomu się nie przydasz, będąc słabym.

   Unoszę jedną powiekę. Shane wstaje i zakłada bluzkę, bierze swoją torbę z książkami i wychodzi. Wciąż zostało mu parę lekcji do końca, nie zamierza przeciągać wagarów na cały dzień. Myślałem, że będzie bardziej na mnie naciskał.

   Ma czelność nazywać mnie słabym. Prycham i obracam się na plecy, unoszę do góry dłoń. Przyglądam się jej przez chwilę, nim zaciskam ją w pięść i ponownie ją rozprostowuję. Nie jestem słaby. Nawet w obecnej formie jestem w stanie pokonać każdego z nich. Ma rację tylko w jednym. Nawet zażywszy tą drugą tabletkę, nie dam rady stawić czoła tym, którzy mnie szukają. Nie ochronię przed nimi brata.

   Zbliża się ten moment. Nie mogę dłużej udawać, że mój czas się nie kończy i mam go wciąż w dostatku. Tym bardziej teraz, gdy Rhys niechcący zwrócił na nas wszystkich uwagę. Nadszedł moment, w którym muszę przestać uciekać.

   Powoli podnoszę się z łóżka i wciągam spodnie. Klękam przed swoim łóżkiem i wyciągam spod niego torbę, wyciągam z niej opakowanie tabletek. Ściskam je w dłoni, wypuszczam wolno powietrze z płuc. Podejmuję decyzję.

   Wychodzę z pokoju prosto do łazienki. Otwieram buteleczkę i przechylam ją nad toaletą, zanim przyjdzie mi do głowy zmienić zdanie. Patrzę, jak wszystkie pigułki spadają wprost do wody, aż w buteleczce nie pozostaje ani jedna. To samo robię z pozostałymi tabletkami, nie potrzebuję ich. Na koniec naciskam spłuczkę i przyglądam się, jak znikają.

   Podchodzę do okna i wyglądam przez nie na zewnątrz. Właśnie zaczyna się początek końca. Wkraczam na ścieżkę, z której nie ma odwrotu. Przypieczętowuję los swój i Rhysa, wszystko wreszcie nabierze tempa.

   - Właśnie tak ma być – szepczę do samego siebie – To najwłaściwsza decyzja, jaką podjąłeś w całym swoim życiu, Kade. Choć raz tego nie spieprz.

Dark TwinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz