Rozdział 85

131 9 2
                                    

Rhys

Kiedy ponownie otworzyłem oczy, znajdowałem się już w innym pokoju. Leżałem na brzuchu na obco pachnącym łóżku, nie był to jednak szpital. Przy mnie siedziała Celeste, przysunęła sobie drewniane krzesło i wyglądała prawie, jakby spała. Przez ciemne okulary nie potrafiłem stwierdzić, czy rzeczywiście tak jest, czy po prostu siedzi w całkowitym bezruchu.

Po drugiej stronie pokoju krzątał się Kade, starał się zachowywać cicho, żeby mnie nie obudzić. Rozpakowywał torby, chował nasze rzeczy do komody. Celeste pierwsza zorientowała się, że już nie śpię, chociaż jest przecież ślepa. Wyjaśniła mi całą sytuację.

Campbell zadecydował, że muszę przenieść się do innego pokoju. Shane wpadł we wściekłość, że zraniłem jego siostrę i na jej oczach zabiłem tego całego Noah. Nie zgodził się, bym dalej mieszkał z nimi w pokoju i zagroził, że może coś mi zrobić, jeśli znowu spróbuję zbliżyć się do jego siostry. Dyrektor zadecydował więc, że zostanę przeniesiony, Kade podążył za mną.

Nie wiem, czy powinienem się z tego cieszyć czy wręcz przeciwnie, mam co do tego mieszane uczucia. Najwidoczniej pomiędzy nim a Shane'em doszło do poważnego starcia, bo ani razu nie wspomina jego imienia i cały czas siedzi w pokoju razem ze mną. Nie odzywa się do mnie i prawie na mnie nie patrzy, siedzi na swoim łóżku i wygląda przez okno naprzeciwko.

Jedyną towarzyszką rozmów staje się Celeste. Nie lubi mnie i nie stara się tego ukrywać, ale przynajmniej odpowiada mi, gdy coś do niej mówię. Zadowalam się chociaż tym. Zresztą z Kade'em też nie chcę rozmawiać, bo przez niego znajduję się w takim stanie.

Celeste została z nami trzy dni. Pilnowała, by w rany nie wdało się zakażenie i zmieniała opatrunki z zaskakującą delikatnością. Nie wiem, dlaczego nie zabrali mnie do szpitala, skoro jestem w takim stanie...

Przez cały ten czas rozmawiali czasami między sobą szeptem. Nie rozumiem, czemu szeptali, skoro i tak używali tego swojego języka, którego nikt nie rozumie, na pewno zaś nie ja. Przez większość czasu i tak spałem, zbyt osłabiony, by robić coś więcej. Po trzech dniach stwierdziła, że rany goją się dobrze i jej obecność nie jest dłużej konieczna.

Brat oddalił się ode mnie tylko na parę minut, by odprowadzić ją do taksówki, po czym natychmiast wrócił do mnie. Od tego czasu to on zajmował się dbaniem o moje rany, przynoszeniem mi posiłków i nawet mnie obmywał, gdy nie miałem na to sił. Dopiero po tygodniu polepszyło mi się na tyle, bym mógł usiąść. Po kolejnych dwóch dniach zacząłem wychodzić z pokoju, zawsze w asyście Kade'a.

Szybko pojmuję, dlaczego stał się moim cieniem. Wieść o śmierci Noah rozniosła się po całej szkole, każdy uczeń wie, że to ja go zabiłem. Noah należał do innego stada, niż Peter, najwidoczniej bardziej przyjaznego, bo wszyscy go lubili. I wszyscy nienawidzą teraz mnie. Ilekroć napotykamy kogoś na swojej drodze, czuję na sobie nienawistne spojrzenia. Gdyby tylko mogli, rzuciliby się na mnie, jedynie obecność Kade'a ich odstrasza. Wystarcza jedno jego spojrzenie, by się wycofali i ziali do mnie nienawiścią z odległości.

Podczas jednego z tych spacerów, Kade niespodziewanie się do mnie odzywa. Jestem naprawdę zaskoczony, bo do tej pory mnie ignorował i nic nie mówił, wydawał tylko polecenia przy zmianach opatrunków.

- Dzisiaj pójdziemy na jego grób.

Nie musi wymawiać jego imienia, doskonale wiem, o kogo mu chodzi. Spoglądam na niego ponuro. Chodzenie nie stanowi już dla mnie problemu, ale plecy wciąż są obolałe i dają o sobie znać przy każdym ruchu. Ubieranie się jest prawdziwą torturą, nie chcę sobie nawet wyobrażać jazdy motorem lub, co gorsza, samochodem.

Dark TwinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz