7. Rozdział

1.7K 175 112
                                    

Kirie zesztywniała, wpatrując się w szeroką klatkę piersiową, nie spodziewając się na nikogo wpaść o tej godzinie. Ostrożnie podniosła głowę, by móc spojrzeć na twarz przybysza - i to był jej błąd. Stał przed nią znacznie wyższy niż w czasach szkolnych Shouta Aizawa. Długie czarne włosy opadały na ramiona i szary szali, taki sam jak na rysunku Eri. Znudzoną twarz pokrywał kilkudniowy zarost. Jedynie oczy... one pozostały niezmienne, chociaż wydawały się bardziej zmęczone i podrażnione. Najbardziej zmartwiła ją podłużna blizna umiejscowiona pod prawym okiem.

Kiedy zdała sobie sprawę przed kim stoi, zwalczyła ochotę dotknięcia śladu. Przestała oddychać, sądząc, że to wystarczy, by mężczyzna jej nie zauważył. Był tak blisko. Zbyt blisko. 

- S-Shouta... - wydukała - h-hej...

Ku jej zdziwieniu Aizawa nie obdarzył jej spojrzeniem, tylko ją wyminął, stając przed małą Eri. Haruna odwróciła się w jego stronę, uważnie przypatrując się postawnej, chociaż szczupłej sylwetce czarnowłosego. Zrozumiała jasny przekaz, że nie ma zamiaru z nią rozmawiać, dlatego odpuściła sobie wszelkie próby kontaktu i wyszła z pokoju dziewczynki. 

- Jak ci się podobały pierwsze zajęcia? - Aizawa przykucnął, chcąc spojrzeć w czerwone oczy podopiecznej.

Eri uśmiechnęła się wesoło.

- Były zabawne! Razem z panią Haruną robiłyśmy rysunki i dużo rozmawiałyśmy. Jest taka miła... - nagle posmutniała, co nie umknęło uwadze mężczyzny. - Pani Haruna dużo się uśmiecha i śmieje, a jednak wydaje mi się, że w jej oczach widziałam duży smutek... Mówiła, że jesteśmy podobne, że też się kogoś bała... Czy ona została kiedyś skrzywdzona?

Nie odpowiedział jej. Źle się czuł z tym, jak potraktował dawną przyjaciółkę. Od momentu, gdy dowiedział się, że Kirie będzie mieszkać na terenie U.A. i uczyć Eri, wymyślił kilka scenariuszy, jak to spotkanie mogłoby się potoczyć. Ostatecznie nawalił, bo na jej widok zabrakło mu języka w buzi. Kiedy uniosła na niego wzrok, starał się nie sprawdzić, czy jej oczy nadal są tak miętowe jak zapamiętał. Przeszedł obok niej obojętnie, jakby jej nie dostrzegał. Nie potrafił się do niej odezwać. Bynajmniej nie było to spowodowane tym, że był wciąż zły czy chciał jej sprawić przykrość... Po prostu nie wiedział, jak powinien rozpocząć ich pierwszą rozmowę po czternastu latach rozłąki.

Czy została skrzywdzona...?

Zakrył dłonią nos i usta, czego Eri na szczęście nie zauważyła. Zapiekły go policzki, a jemu samemu zrobiło się dziwnie gorąco.

Czyli rzeczywiście to były jej perfumy... za słodkie.

*  *  *

- Oi! Kirie! Opanuj się! Zapanuj nad emocjami!

Głos wychowawcy nie docierał  do przerażonej dziewczyny. Początkowo walka z kolegami z klasy u boku Aizawy szła całkiem sprawnie, póki nie została za bardzo przyparta do muru. Narastające uczucie zagrożenia i wizja niechybnej śmierci (w tym wszystkim zapomniała, że pomimo realizmu sytuacji, wciąż był to tylko trening), sprawiły, że jej moc wymknęła się spod kontroli. Haruna siedziała skulona na ziemi, a jej ciało rozpadało się, tworząc kolejne elementy chaotycznie wokół niej krążące. Nie dało się do niej zbliżyć, a wir powstały od cienkich karteczek powodował wiatr w pobliżu użytkowniczki daru. 

Nie dało się do niej dotrzeć. Była zbyt przerażona. Nie kontrolowała swojej mocy, która ją powoli uśmiercała. Jeżeli bez kontroli rozłoży całe swoje ciało, istniała szansa, że nie będzie w stanie się ponownie scalić. Wychowawca postąpił kroku ku niej, a gdy wyciągnął w jej stronę rękę, papierowy element przeciął jego kostium bohatera i opaloną skórę. Mężczyzna nie zwracał uwagi na cieknącą krew, chcąc dostać się do uczennicy.

Wymazanie | Shota Aizawa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz