Rozdział XVI

20 0 0
                                    

Michael
[24.12.1991]

JJ i Kallie były już zdrowe, więc święta spędzaliśmy normalnie...

[30.01.1992]

Byłem najszczęśliwszy na świecie... miałem trzy córki, dwóch synów i żonę, z którą chciałem spędzić resztę życia... życia, które odzyskałem zabijając LV...

Dalej dręczyła mnie myśl, że jestem mordercą, że mam na rękach jej krew...

Przedemną leżało ciało LV całe we krwi, która dalej z niego wypływała... miałem tą krew na twarzy, rękach, ubraniach... wszędzie...

Chciałem krzyczeć, ale nie mogłem...

Chciałem uciekać, ale nie mogłem...

Słysząc nieustający dziecięcy płacz przyjrzałem się ciału... To nie była Loretta... to była moja Vicky... moja 16letnia Vicky... mimo, że nie żyła, kurczowo trzymała w ramionach niemowlę... czułem, że to dziecko to Eva...

Po kilku próbach udało mi się wyszarpać dziecko z jej martwego uścisku...

Chciałem je uspokoić, ale gdy spojrzałem na jego twarz... to był kościotrup...

3¹¹

Zerwałem się z wrzaskiem...

- AAAAAAA!!! POMOCY!!! - usłyszałem przerażony krzyk Evy

Wpadłem jej pokoju równocześnie z moimi ochroniarzami i Agathą, którzy też słyszeli krzyki...

Eva stała na środku pokoju, wrzeszcząc, a jej twarz coś wyżerało...

Przez koszulkę poniosłem słoik leżący na ziemii...

- Kwas solny... - przeczytałem

Eva trafiła do szpitala...

[31.01.1992]

Dostałem pełne wyniki Evy, która była w śpiączce...

- Nie. Niezgodzę się. Nie dam wam jej dobić - zaprotestowałem widząc wyniki i zalenia, żeby "ulżyć jej w cierpieniu, pomagając jej odejść"

- Panie Jackson, tak naprawdę będzie lepiej inaczej do końca życia będzie się męczyć z konsekwencjami poparzeń.

- Ratujcie ją za każdą cenę. Naprawdę, teraz liczy się tylko to, żeby z tego wyszła.

- Zrobimy co się da, ale kwas trwałe ją oszpecił

- To już mój problem. Zafunduję jej operacje plastyczną, ale teraz macie ją ratować.

Lekarze w końcu posłuchali...

Tylko Jedno Kłamstewko...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz