Rozdział XI

59 4 0
                                    

- Michael -
[28.01.1989]

- Miło się obudzić we własnym domu... - stwierdziła Aga

- Coś ci pokarzę. Chodź. Tylko... Musimy się ubrać, bo nie wypada w piżamach

- Powiedział ten, który spał w gaciach

***

Prowadziłem Agę do tylko sobie znanego pomieszczenia...

- Agatha -

Już po oczach Mike'a widziałam, gdzie mnie prowadził... Zamurowało mnie. On miał w tym swoim pałacu pokuj dla...

- Nie uznaj mnie za wariata... Obecność Evy czułem zawsze...

- Po co ci pokuj dla dziecka, które nota bene nie żyje?

- Eva miałaby teraz jakieś 14 lat... Ona tu jest... Dlatego w Neverland panuje taka atmosfera, aura... Ja jestem nienormalny prawda?

- Kochanowski, też był stuknięty, bo mu córka umarła... I tak jesteś normalniejszy od niego... Czy ty się naćpałeś? - zauważyłam, że ma dziwne oczy... - Liz miała rację, tak? Jesteś uzależniony.

- To przez LV... Przez nią przypomniałem sobie ból jaki czułem po stracie Evy... Kochałem Vicky... Później poznałem ciebie. Pozbyłem się myśli samobójczych tylko dzięki tobie. LV już się do mnie nie oddzywała, od czasu gdy próbowała się zabić...byłbym normalny, gdybym nieżył ze świadomością, że w wieku 16-17 lat byłbym ojcem... A moje dziecko nie żyje...

- Michael -

- Przepraszam

- Za co? - zapytałem

- Za to - położyła dłoń na moim policzku, wktóry mi dała, gdy powiedziałem jej o Evie...

Przyciągnąłem ją do siebie i wpiłem się w jej usta... Nagle poczułem, jakby ktoś mnie ciągnął za rękaw... Oderwałem się od Agi i spojrzałem w to miejsce...
- Boże... Widzę ducha... - jęknąłem widząc...no właśnie...około 14letnią dziewczynę...

- Mike, o czym ty mówisz? - zapytała Aga...

Zobaczyłem jak dziewczynka-duch idzie powoli w stronę okna... Chciałem ją zatrzymać... Gdzieś w sobie czułem, że to moja Eva...

- Agatha -

- Michael! - krzyknęłam łapiąc go za rękę - Co ty wyprawiasz?! Tu nikogo niema. Tylko ty i ja... - spojrzałam na okno... Zobaczyłam zarysz 14latki...

- To jest Eva. To jest moja córka - wyrwał się mi i pobiegł do ducha... Zaczął coś szlochać... Powtarzał, że ją kocha, że przeprasza, że... Zrobi wszystko, byle by żyła...

- Tato - rozległ się nagle jej głos... Ni to był głos Michaela, ni to głos LV - jest tylko jedna możliwość... Ale nawet jeśli będę żyła... To na 10 lat...

- Zrobię wszystko... Co mam zrobić, powiedz?

- Zabij Lorettę. Zabij ją. Ona nie jest już moją matką.

- Zrobię to... Żebyś żyła.

- Mike! Ty zwariowałeś! - krzyknęłam...

Tylko Jedno Kłamstewko...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz