6

547 24 43
                                    

Ilość słów: 1199
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Harry Potter pov

Nie mogłem zasnąć. Próbowałem, nie mogłem. Zamarłem gdy usłyszałem ciche kroki w WS. (wszyscy spali w WS, sami wiecie czemu). Dojrzałem jedynie (T/K/W) w tym półmroku. Postać miała identyczne włosy co (T/I). Czy to była ona? Lekko się przekręciłem, niby przez sen, żeby zobaczyć kim jest ta istota. Nie myliłem się. (T/I) stała przede mną w pełnej okazałości.

- Co ty- - powiedziałem trochę za głośno, przez co (T/I) podbiegła i zakryła mi usta dłoniom.

- Idę pomóc zakonowi. Idziesz? - zapytała tak jakby szła do miodowego królestwa. Wariatka.

- Emm tak, chyba.. - odpowiedziałem zmieszany.

Nie zważając na to, że byłem w piżamie poszedłem z (T/N) przed Hogwart. Zabierając od razu pelerynę niewidkę oczywiście.

Założyliśmy pelerynę niewidkę. Po czym ruszyliśmy. Byliśmy już przed Hogwartem, gdy nagle prawie na kogoś wpadłem. Na szczęście szybki refleks (T/K/O) pociągnął mnie na bok.

- Uważaj! - krzyknęła szeptem. Nie odpowiedziałem tylko pokręciłem twierdząco głową, że rozumiem.

Nie minęła sekunda, a (T/I) zdjęła z nas pelerynę. Nie powiem. Byłem mega zaskoczony. Ale wyciągnąłem różdżkę.

- Co wy tu robicie?! - zapytał nas Syriusz, bardzo ale to bardzo wnerwiony.

- Pomagamy. - powiedzieliśmy jednocześnie, po czym na zawołanie pojawiła się zgraja śmierciożerców. (T/K/W) puściła do mnie oczko, co miało oznaczać „Do dzieła". Na co się uśmiechnąłem. Po chwili rzuciliśmy się do ataku...

Reader pov

Jak na czarodzieja pół-krwi, brunetowi szło nawet dobrze. Czasem mu pomagałam, ale ogólnie było ok. Jednak, tak łatwo nie mogło pójść. Bellatrix we własnej osobie stanęła przede mną. Harry debil już ruszył, żeby zaatakować, lecz go powstrzymałam. Lestrange wiedziała, że w każdym momencie mogę sprawić, żeby jej kolejna różdżka znalazła się kolejny raz w mojej dłoni, więc nawet nie próbowała zaatakować.

- Czego chcesz? - powiedział tak oschle Harry, że nawet JA nie wiedziałam, że on tak potrafi.

- Twojej koleżanki i mojej różdżki. W sumie, ciebie też, ale to później. - odpowiedziała, po czym zaraz wybuchła śmiechem, a za nią pojawiła się zgraja śmierciożerców.

- Nie doceniacie naszych umiejętności. - powiedziałam chyba zbyt pewnie siebie, bo zaraz dostałam w łeb od jakiegoś „gentelmena", który pojawił się za mną znikąd.

Ten „gentelmen" trzymał mnie i Harry'ego za nadgarstki tak, że nie mogliśmy się wyrwać ani nic zrobić. Brunet tylko spojrzał na mnie wzrokiem typu „Zaraz umrzemy" i „Nienawidzę cię za to". Obydwie wersje były wiarygodne.

- Czyżby? - zapytała Bellatrix, po czym wyrwała moją różdżkę tak mocno, że poczułam jak krew leci mi z ręki.

Lecz ja nie syknęłam z bólu. Wręcz przeciwnie. Zaczęłam się głośno śmiać.

- Podobasz mi się... Napewno nie chcesz do nas dołączyć? Albo do nas dołączysz albo- - zaczęła, lecz nie skończyła bujnowłosa, bo zakon feniksa brutalnie jej przerwał rzucając w nią i w jej „pomagierów" zaklęcia

- Oszaleliście?! - wrzasnął najgłośniej jak mógł jeden z członków zakonu feniksa, gdy przeteleportowaliśmy się do jakiegoś opuszczonego domu chyba kryjówki, żeby porozmawiać. Harry zamilkł, lecz ja nie dałam za wygraną. Gdy opatrzyłam swoją rękę zaczęłam mówić. Moje oczy zmieniły się na kolor czerwony, co nie wróżyło dobrze dla nich.

Harry Potter x Reader // Sobie przeznaczeni | ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz