21

157 9 21
                                    

Ilość słów: 1037
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Reader pov

*- Zapanuj nad sobą! -* usłyszałam głos w mojej głowie. *- Nie! Nie rób tego! Jest fajnie co nie? -* usłyszałam kolejny. *- A może mnie posłuchacie?! -* krzyknęłam w myślach, a po chwili poczułam tak ogromny ból, że prawie upadłam na ziemię. No właśnie. Prawie. Silne ramiona Harry'ego Pottera obroniły mnie przed bolesnym upadkiem na ziemię.

- Wszystko okej? - spytał, ale zamiast mu odpowiedzieć to go odepchnęłam i spadłam na ziemię, przy okazji chyba łamiąc sobie nos. To nie tak, że ja chciałam go odepchnąć. Wręcz przeciwnie. Nie chciałam. Ale oczywiście któryś z głosów sobie tego zażyczył.

- O co chodzi? - pytał dalej powoli podchodząc do mnie.

- Nie podchodź! - krzyknęłam resztkami sił dalej leżąc na ziemi. Brunet nie wiedział co ma zrobić, więc próbował mnie uspokoić. Bez skutecznie, więc postanowił zadziałać inaczej.

- Nie jesteś taka. - mruknął, a bóle nagle ustały, jakby czekały na dalszy ciąg wydarzeń.

- Co? - zapytałam niskim głosem. W sensie nie ja. Te głosy.

- Nie jesteś taka. - powtórzył, a nogi same zaczęły do niego podchodzić.

- Nie! Co robisz?! Uciekaj! Nie panuję nad tym! - wrzeszczałam i piszczałam.

- Cicho tam! - krzyknęłam niskim głosem. I znowu. Nie ja. Głosy.

- Jaka nie jestem? Jaka powinnam być? - warknęły głosy, a ja poczułam jakby opuszczały moje ciało.

- No nie wiem, może NORMALNA? - podkreślił słowo normalna, a ja znowu poczułam ból, ale nie tak mocny. Z każdym większym zdenerwowaniem czułam, że te głosy powoli opuszczają moje ciało i czułam coraz mocniejszy ból. *- Co on robi?! -* spytałam się sama siebie w myślach.

- JAKA NORMALNA?! - ryknął głos, a ja poczułam się tak, jakby zrywali ze mnie skórę. Brunet nie zwracał uwagi na moje krzyki, tylko coraz bardziej się przybliżał.

- C-Co robisz? - zająkałam się i czułam jak serce bije mi coraz szybciej i mocniej.

- To, co chciałem wcześniej. - powiedział krótko i... Przytulił mnie. HAHAH SZACH MAT ~~ autorka. Ale nie tak samo jak wcześniej. Jakoś... Inaczej. Z uczuciami. Oczywiste jest to, że odwzajemniłam uścisk. Nagle poczułam się... Wolna? Tak. Wolna. Jeszcze przez moment się przytulaliśmy, a ja nie mogłam powstrzymać łez. Zresztą, on nie był dłużny. Też się rozbeczał. *- Beksa -* pomyślałam i zaśmiałam się na tą myśl.

Gdy się od siebie odlepiliśmy pojawił się napis: "Udało ci się." i napis zniknął. Ale co? Jakby na zawołanie pojawił się kolejny: "Nie jest łatwo być przeklętą co?". *- O.o -*.

- C-Co? - powiedział przez łzy bliznowaty. Tak. Powiedział, bo to nie było pytanie.

- T-To wła-właśnie t-to. - wytłumaczyłam łkając.

- Pojechali bez nas? - zapytał retorycznie, gdy szliśmy do miejsca gdzie były powozy.

- Najprawdopodobniej. - odpowiedziałam, ale tak nie było. Z daleka ujrzeliśmy jeden powóz, który jechał w naszą stronę. Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni. Jak pojazd był blisko pogłaskałam testerale i zauważyłam karteczkę na jednym z siedzeń:

Pomyślałam, że wam się przyda, więc postanowiłam poprosić Dumbledore'a, żeby do was przyjechały. Miona

- Niezłych przyjaciół sobie wybrałeś. Jeden kryminalista, a druga mózgowiec. - zażartowałam, ale avadookiemu nie było do śmiechu. - Co jest? - spytałam.

Harry Potter x Reader // Sobie przeznaczeni | ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz