W grobowej ciszy weszliśmy do mojego mieszkania gdzie przywitał nas śpiew mojej siostry i śmiechy moich rodziców. Alicja uśmiechnęła się delikatnie słysząc to, zdjęła swoje trzewiki i ustawiła je obok stojaka na okrycie wierzchnie którego na sobie nie miała mimo tego iż na dworze dalej nie było jakoś wybitnie ciepło. Kobieta przejrzała się dokładnie swojemu odbiciu w lusterku wiszącym na jednej z ścian i wygładziła swoją zgniło zieloną sukienkę i zakładając na swój serdeczny palec pierścionek z drutu. Nie odzywam się bojąc przerwać jej myśli, korzystając z czasu przyglądam się jej twarzy dokładnie. Zmieniła się od ostatniego czasu kiedy miałem czas jej się przyjrzeć, twarz kobiety stała się bardziej poważna ale i bardziej przygaszona wydaje się być starsza niż przeciętna 16-letnia dziewczyna ciesząca się życiem nawet w czasie wojny jej skóra stała się jeszcze jaśniejsza o ile to możliwe przez co towarzyszące jej zawsze rumieńce są jeszcze bardziej widoczne jej. Mleczna skóra straciła swój dawny błysk i stała się matowa, cudowne zielone oczy straciły iskrzące w nich szczęście i stały się puste jak u lalki za to jej zawsze pulchne i różowe usta są teraz popękane i suche. Jej piękność chodź wręcz tragiczną dopełniają brązowe, rozpuszczone, długie włosy delikatnie opadające na jej plecy. Chce położyć dłoń na ramieniu kobiety jednak w czynności przerywa mi podekscytowany krzyk mojej siostry.
- Szmaragd! Tak dawno cię nie widziałam! Chodź zaśpiewasz ze mną!- W mgnieniu oka znajduje się koło mojej przyjaciółki, ze śmiechem łapie ją za ręce a Alicja uśmiecha się do dziewczyny smutno.
- Wybacz Dusiu ale nie dzisiaj nie mam siły na tańce i śpiewy i... muszę porozmawiać z twoim bratem. Jednak obiecuje że jak tylko trochę się uspokoi to ponownie zorganizujemy coś podobnego do naszego ostatniego ogniska!- Obiecuje blondwłosej a ta jedynie kiwa głową na tak tym samym zgadzając się na warunki, przytula szybko zielonooką i wraca biegiem do salonu o mało się nie wywracając w progu na co śmieje się krótko pod nosem. Spoglądam na Dąbrowską a ta spogląda na mnie i razem również kierujemy się do salonu.
-Mamo, tato Ala może dzisiaj zostać u nas na noc?- Pytam zwracając uwagę moich rodziców na naszą dwójkę.
- Dzień dobry- Mówi z grzecznością zabawnie dygając jak królowa którą w oczu wielu osób takich jak Alek na przykład jest.
- Oczywiście że może. Chcesz coś zjeść kochanie? Jesteś bardzo blada. Może jesteś chora?- Mówi zmartwionym tonem Moja mama patrząc z troską na niższą kobietę.
- Nic mi nie jest ciociu i głodna też nie jestem po prostu jestem troszkę zmęczona. Dziękuje że mogę zostać.- Odpowiada Szmaragd siląc się na uśmiech, moja matka wstaje z fotela i podchodzi do nas aby uścisnąć dziewczynę.
- Nie musisz dziękować pamiętaj że jak tylko potrzebujesz możesz się tu schronić- Wtrąca się mój tata a w oczach Alki zabłyszczały łzy wzruszenia jednak szybko je ociera i uśmiecha się pogodnie tym razem szczerze.
- Dziękuje wujku.-
- Dbaj o nią Janek i się nie pozabijajcie.- Dopowiada Ojciec ze śmiechem a ja wywracam oczami i ciągnę za rękę młodszą dziewczynę do mojego pokoju.
Alicja siada na moim łóżku i przytula się do poduszki na której zawsze śpię, uśmiecham się smutno i siadam obok dziewczyny opierając się o ścianę i obejmuje mniejsze ciało ramieniem. Kobieta kładzie głowę na moim ramieniu i wzdycha głośno.
- Gdzie byłaś przez ten cały czas? Od- Od momentu kiedy to się stało minął prawie tydzień- Zadaje nurtujące mnie pytanie.
- Wracałam do domu na noc sporo po godzinie policyjnej dlatego nikt mnie nie widział. Pierwszego dnia pojechałam na cały dzień w nasze miejsce... wiesz te do którego wysłałam ciebie i Tadka na jego urodziny, a resztę dni spędziłam na tym samym drzewie na którym mnie znaleźliście. Chciałam być sama a tam czułam się najbezpieczniej, nikt nie mógł mnie tam znaleść, żaden przyjaciel, żaden szwab to wydawało mi się najlepszą opcją. Przepraszam że tak bardzo was zmartwiłam- Tłumaczy mi spokojnie a jej ton głosu jest usypiający jak głos najprawdziwszego Anioła.
- Masz dopiero 16 lat to normalne że chcesz uciec od tego wszystkiego. Po prostu baliśmy się że cię złapali- Mruczę delikatnie głaszcząc jej włosy tak samo jak byliśmy maluchami.
- 17, mam 17 lat- Mówi bardzo cicho jednak ja jestem w stanie to dosłyszeć. Marszczę brwi delikatnie zaszokowany a po chwili uświadamiam sobie że dziewczyna urodziła się 14 stycznia więc faktycznie już jakiś czas temu obchodziła swoje 17 urodziny.
- O mój boże przepraszam na śmierć o tym- Mówię szybko bardzo skruszony, dziewczyna spogląda na mnie krótko i wzrusza ramionami jakby nic się nie stało. A stało, jej przyjaciel zapomniał o jej urodzinach.
- Jest okej, nie jestem zła... Ty też to czujesz?- Pyta wyraźnie spięta jednak ja nie rozumiem o co chodzi.
- Co masz dokładnie na myśli?- Dociekam rozczesując palcami jej długie, falowane włosy.
- Czy ty też czujesz że niedługo stanie się coś strasznego? Coś o wiele gorszego niż to co do tej pory nas spotkało..- Rozwija mi swoją myśl a ja kręcę głową z politowaniem.
- A cóż gorszego może się nam przytrafić Szmaragd?- Pytam lekko kpiąco a zielonooka prycha urażona moją zniewagą.
- Jeszcze tego nie wiem, jednakże jestem pewna że nareszcie coś się stanie. Jeśli nie chcesz to mi nie wierz... Po prostu uważaj na siebie i swoich bliskich. Już zbyt dużo straciłam wciągu tych miesięcy.- Podkreśla swoje ostatnie zdanie bardzo wyraźnie a mnie od jej głosu przechodzą ciarki.
- Chciałabym się wykąpać. możesz dać mi coś na zmianę?- Wstaje z łózka i staje przy drzwiach. Wzdycham cicho i samemu również wstaje, pochodzę do szafy a z niej wyciągam byle jakie ubrania aby następnie podać je Alce która nie mówiąc nic do mnie wychodzi z pomieszczenia i kieruje się do łazienki zostawiając mnie samego sobie. Opieram się o jedną z szafek myśląc o słowach Szmaragd.
Ale przecież to tylko obawy naszego Anioła.
Prawda?
CZYTASZ
*Inna strona lustra* Kamienie na szaniec
RomanceWojna, zakazana miłość, śmierć, trauma, depresja. Historia pisze się sama po drugiej stronie lustra. ------ Książka oparta o "Kamienie na szaniec" Aleksandra Kamieńskiego. Historia to czysta fikcja i fantazja autorki proszę nie traktować tego poważa...