*Sekretne Pocałunki I Kryształowe Łzy*

768 45 0
                                    

Minęły dwa dni od naszego wypadu do Lasku pod Warszawą podczas którego staliśmy się nieoficjalną parą. Owe dwa dni które spędziliśmy u mnie w mieszkaniu straciliśmy na planowanie tego jak będzie wyglądał nas zakazany związek. Wielu prób opisania chłopakowi moich uczuć aby był w stanie mnie jak najlepiej zrozumieć i oczywiście na ciągłym wymienianiu się czułościami aby jak najbardziej się sobą nacieszyć przed wróceniem mojej rodziny ze wsi jak i naszego wrócenia na zbiórki i akcje małego sabotażu. Tadeusz na samym początku za żadne skarby nie chciał mnie puścić na dzisiejszą akcję gazowania kina wraz z Alkiem a zgodził się na to żebym na nią poszedł dopiero wtedy kiedy zadzwoniłem do Dawidowskiego prosząc o to aby zamiast niego mógł iść Zośka na co ucieszony chłopak przystał mówiąc że będzie miał więcej czasu dla swojej nowo poznanej koleżanki o imieniu Basia.

-Obiecaj mi że będziesz na siebie uważał Rudy- Z myśli wyrwał mnie przyciszony głos mojego... Chłopaka? Odwróciłem się od komody z której chciałem wyciągnąć świeżą koszulkę i odwracam się w stronę Blondyna stojącego w framudze drzwi opierając się o nią. Uśmiecham się lekko w jego stronę i ignorując swój nagi tors szybko pokonuje dystans między nami łącząc nasze usta w czułym pocałunku podczas którego chłopak mocno przyciąga mnie do siebie za biodra odwzajemniając go jak najintensywniej mógł. Odrywamy się po chwili od siebie a ja składam również delikatnego całusa na jego szyi aby dodać mej 'miłości' chociaż troszkę otuchy.- Obiecam tylko jeśli ty zrobisz to samo Zosiu- Patrzę w niebieskie jak niebo tęczówki chłopaka delikatnie głaszcząc jego idealniej ułożone blond włosy-Obiecuję Rudy- czuje ciepłego całusa na czole na co zamykam oczęta delikatnie wtulając się w przyjaciela i zaciągając się jego naturalnym, przyjemnym i uzależniającym zapachem- W takim razie ja też obiecuje Tadziu- Mimo tego że bardzo nie chce oddalać się na chociażby kilka kroków od mojego prywatnego kaloryfera to wiem że dosłownie za chwile powinniśmy wychodzić więc wyrywam z mocnego uścisku Tadeusza i podchodzę z powrotem do komody wyciągając z niej pierwszą lepszą koszulkę i zakładam ją na siebie. Upewniam się szybko czy aby na pewno zabrałem puszkę z gazem a kiedy jestem już pewny że ją mam szybkim krokiem idę w stronę drzwi w ruchu łapiąc Zośkę za rękę i ciągnąc go za sobą.

Po około 20 minutach stoimy już za budynkiem kina. Kiedy chłopak chce już wyjść na główną ulice chwytam go szybko za nadgarstek, przyciągam do siebie i przyciskam do ściany stając na palcach i łącze nasze usta w namiętnym pocałunku który od razu zostaje odwzajemniony. Po dłuższej chwili odrywamy się od siebie, uśmiecham się czule do blondyna- Uważaj na siebie ukochany- szepcze mu cichutko do ucha po chwili również cmokając go w szyje. Nie czekając na reakcje mężczyzny wolnym krokiem kieruję się w stronę wejścia do budynku, kupuje szybko bilet nawet nie zwracając uwagi na to na jaki pseudo film tutaj "obejrzę". Dostałem miejsce na samym przodzie sali co bardzo mi się nie podoba ponieważ trudniej będzie odsunąć od siebie podejrzenia że to ja tym razem jestem wysłannikiem Polskiego Państwa podziemnego zwerbowanego do zniechęcania ludzi do siedzenia w kinach a drugim powodem dla którego jestem niezbyt zadowolony to kwestia tego że trudniej mi będzie uciec z budynku tak aby nie zostać złapanym i przy okazji aby nie sprowadzić kłopotów na Tadeusza. Jednak nie mam również ochoty na uwodzenie kobiety sprzedającej bilety więc bez słowa udaje się na swoje miejsce.

Odczekuje 15 minut od rozpoczęcia filmu aby Tadeusz miał wystarczająco dużo czasu aby namalować nasze słynne hasło "Tylko świnie siedzą w kinie" na tablicy przed kinem. Jak najdyskretniej potrafię ściągam zawleczkę z puszki w której znajduje się ten okropny gaz i rzucam go jak najdalej od mojego siedzenia, mija kilka sekund zanim duszący, łzawiący dym zaczyna się unosić wywołując panikę wśród wszystkich ludzi przebywających na sali. Wśród krzyków przestraszonych ludzi jestem wstanie dosłyszeć język Niemiecki i charakterystyczny dźwięk uderzania ciężkich butów o posadzkę co zwiastuje moje problemy. Jak najszybciej potrafię zrywam się ze swojego miejsca, szybko zdaje sobie sprawę że Niemcy doskonale wiedzą że to moja robota i próbują odciąć mi drogę ucieczki, w pierwszym momencie kompletnie nie wiem co mam zrobić jednak w drugiej postanowiłem już nawet nie grać niewinnego obywatela wiec jak najszybciej wchodzę na swoje miejsce i wręcz biegnę stąpając po siedzeniach miedzy rzędami cudem dostając się do wyjścia z sali nie wybijając sobie zębów po drodze. Wybiegam szybko z budynku i zatrzymuje się aby rozejrzeć za Tadeuszem, dostrzegam go stojącego przy tablicy będącego dopiero w środku malowania napisu. Klnę cicho pod nosem wiedząc że mamy przejebane po całości- Zośka kurwa pośpiesz się!- Odwracam się w stronę wejścia idealnie w momencie jak trójka Niemców przez nie wybiegają w pościgu za mną, widzę że dwójka z mężczyzn zauważa Zośkę i już chcą po niego iść przez co praktycznie paraliżuje mnie strach o mojego partnera.

- Hey Idioten hier bin ich! ( Ej idioci tutaj jestem! )- Wydzieram się zwracając uwagę całej trójki na siebie. Bojąc się że jeśli zacznę uciekać to któryś z tych idiotów zwróci uwagę na Tadeusza zostaję na miejscu. Nie mija nawet minuta a mężczyźni pokonali ten krótki dystans między nami i od razu zaczynając okładać mnie pięściami- Wie hast du uns polnischen Hund genannt?! (Jak nas nazwałeś Polski psie?!) Ich uderzenia są mocne i szybkie ale mimo tego staram się bronić co jest ciężkie ale również nie a wykonalne. Cudem udaje mi się zerknąć w stronę Zosi który właśnie skończył malować napis i szybko odwraca się w naszą stronę, widzę przerażenie w jego oczach. Nagle moje ciało przeszywa niewyobrażalny ból rozchodzący się gdzieś na środku mojego brzucha, skulam się delikatnie z bólu i ignorując mocne szarpanie i przenoszę swój wzrok na brzuch, widzę jak jeden ze szwabów szybkim ruchem wyjmuje ze mnie mocno zakrwawiony sztylet sprawiając że na moje ciało spływa druga fala cholernego bólu. Cała sytuacja dezorientuje o dziwo całą trójkę wraz z moim napastnikiem więc wykorzystuję krótki moment ich szoku wyrywając się im i zbierając w sobie wszystkie siły jakie mi zostały zaczynam uciekać w stronę najbardziej ruchliwej ulicy w Warszawie w biegu łapiąc wystraszonego Tadeusza za nadgarstek i ciągnąc go za sobą ignorując to że puszka z nowo otwartą farbą wciąż tam stoi.

Gubimy Niemców po około 6 minutach wbiegając do jakiejś ciemnej uliczki bez żadnego wyjścia oprócz tego na główną ulice. biorę kilka głębokich oddechów puszczając nareszcie pewnie obolały nadgarstek chłopaka ponieważ trzymałem go mocno przez cały czas naszej ucieczki aby broń boże go nie zgubić. Dopiero teraz kiedy adrenalina zemnie schodzi czuje ten prawdziwy ból przez który syczę cicho przymykając oczy i opierając się o betonową ścianę - Ty pierdolony idioto co ci strzeliło do głowy !?- Uchylam delikatnie moje zielone ślepia i wlepiam je w Zośkę który stoi naprzeciwko mnie a po jego policzkach płyną strumienie łez przez które moje już i lekko pokruszone serce łamię się jeszcze bardziej, jedną dłoń przyciskam do mocno krwawiącej rany a drugą kładę na jego policzku delikatnie go pocierając przy tym wycierając jego słone łezki, chłopak zabiera moją dłoń z rany i zastępuje ją swoimi tamując krwawienie- Nie mogę uwierzyć jak bardzo głupi jesteś do cholery, mogli cię zabić! Obiecałeś że będziesz na siebie uważać a ty się im tak wystawiłeś!... Mogłem cię kurwa stracić idioto..- Mimo tego że widzę iż chce powiedzieć coś jeszcze to nie daje rady przez głośny szloch wyrywający się z jego gardła przez co również w moich oczach stają łzy. Ignorując bolącą ranę przyciągam go do swojej klatki piersiowej i mocno go do siebie przytulając, chłopak wtula się we mnie szlochając cichutko w moją szyje - Nie płacz Zosiu....przepraszam ukochany po prostu bałem się że to tobie coś zrobią ale masz rację zachowałem się bezmyślnie....Już cichutko piękny shhhh- głaszczę go delikatnie po blond włosach szepcząc mu do ucha na przemian z cmokaniem go w szyje na uspokojenie. Musi minąć kolejne kilka minut aby Tadeusz chociaż trochę się uspokoił- Janeczku, kochanie dasz rade sam dojść do domu? Muszę cię opatrzyć zanim wda się jakieś zakażenie czy coś w tym stylu..- Odsuwa się delikatnie samemu ocierając swoje ostatnie łzy, odgarniając kosmyki rudawych włosów które podczas naszej spektakularnej ucieczce upadły na moje czoło- Jeśli będziesz mnie trzymał to raczej tak- Posłałem delikatny uśmiech w jego stronę chcąc poprawić mu humor a za to chłopak łączy moje spierzchnięte usta i te jego delikatne i malinowe w czułym, pełnym uczuć pocałunku który szybko i mocno odwzajemniam obejmując go delikatnie w biodrach. Kiedy się od siebie odrywamy opieram nasze czoła o siebie i cmokam Zośkę uczulę w nosek na co cholernie uroczo go zmarszczył - Chodźmy do domu Janek-

Dom

Dom

Dom

Dom

Ty jesteś moim domem

*Inna strona lustra* Kamienie na szaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz