*Order*

405 30 9
                                    

Od ponad pół godziny wpatruje się złowrogim wzrokiem w Orszę który siedzi na krześle obok łóżka na którym leże ściskając w dłoniach koc którym jestem okryty.

-Zamierzasz w końcu współpracować Rudy?- Pyta mnie zniecierpliwiony a ja praskam śmiechem zły jak nigdy wcześniej, pierwszy raz mam gdzieś że jest moim przełożonym i równie dobrze mogę wylecieć z konspiracji za niesubordynację. To on zakazał odbicia mojej malutkiej siostrzyczki przez co trafiła do jeszcze gorszego piekła na ziemi niż to które panuje na co dzień na ulicach polskich miast.

-Posłuchaj wiem że jesteś na mnie wściekły, nie tak dawno temu zabili Carvera a teraz Szmaragd trafiła do obozu. Razem z Witkiem podjęliśmy taką decyzje i uwierz nie była ona łatwa, bo Alka jest świetnym żołnierzem a jeszcze lepszym człowiekiem. Znasz ją najlepiej i najdłużej i dobrze wiesz że woli się poświęcić jeśli to uratuje chociaż jedno życie, za wszystkie akcje w których brała udział zostanie nagrodzona Orderem Virtuti Militari. Tak samo jej brat, oboje na to zasłużyli.- Informuje mnie a ja kiwam głową na jego słowa, ma racje oboje zasługują na ten order.

-Nic im nie powiedziałem.- Mówię nareszcie odpowiadając na najbardziej nurtujące go pytanie, pytanie które całym szarym szeregom musiało spędzać sen z powiek od momentu naszego aresztowania. Czy udało im się mnie złamać, czy udało im się złamać szmaragd.

-Udawałem głupiego i podałem nazwiska zmarłych kiedy byłem do tego zmuszony. I tak wiedzieli że działam w podziemiu przez Heńka. Alicja też nic nie powiedziała po pierwsze znasz ją a po drugie była tam tylko i wyłącznie dlatego bo uznali że jesteśmy razem.- Opowiadam przypominając sobie każdą sekundę z tego piekła a Orsza wzdycha cicho.

-Myślą że to ja jestem dowódcą.- Dopowiadam a mężczyzną otwiera szeroko oczy zaklinając pod nosem.

-Będziesz musiał wyjechać na jakiś czas gdzieś Rudy, oni cię szukają.- Oznajmia a ja kręcę głową niezadowolony z tych słów.

-Nie mogę, przecież nie jest ze mną aż tak źle, za jakiś czas dojdę do siebie i będę mógł wrócić do małego sabotażu, potrzebujecie ludzi... szczególnie teraz kiedy zabili Carvera, Tomka, Alicja jest w obozie a Alek dalej jest nieprzytomny.- Protestuje próbując go przekonać.

-Nie, to wiąże się z zbyt dużym ryzykiem, przykro mi Janek.- Pozostaje nieugięty a ja nie mając siły na kłótnie wywracam oczami jednak skinam głową zgadzając się na to.

-Jak tylko uda się załatwić transport i miejsce w którym będziesz mógł przeczekać ten najgorszy okres to przyjdę ponownie.- Mówi i podnosi się z krzesełka, zakłada swój płaszcz i klepie mnie delikatnie po ramieniu na co ja krzywie się z bólu przez to iż dokładnie w tym miejscu znajduje się ogromny siniak który powstał przez ciężkie, wioskowe buty jednego z moich oprawców. Dowódca uśmiecha się przepraszająco i kieruje się do wyjścia, uchyla dębowe drzwi jednak przed wyjściem staje na moment i spogląda w moją stronę.

-Obiecuje że postaram się dowiedzieć co się z nią dzieje i jakoś się z nią skontaktować. Wyjdzie z tego cała i zdrowa, musimy tylko w to wierzyć.- Mówi na odchodne z delikatnym uśmiechem który odwzajemniam.

Orsza ma racje. 

*Inna strona lustra* Kamienie na szaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz