*Wyjdź!*

832 56 11
                                    

Obudziło mnie pukanie nie przepraszam, obudziło mnie walenie do drzwi. Przestraszony od razu dźwignąłem się na chwiejne nogi i nie zważając na moje poranione, całe w krwi ręce założyłem na siebie czarną koszulkę na długi rękaw tą samą której wcześniej tak szybko się pozbyłem. Jak najszybciej potrafiłem wytarłem swoją krew z podłogi ręcznikiem i wrzuciłem go do kosza na brudne ubrania notując w swojej obolałej głowie że muszę go wyprać albo się go pozbyć zanim Mama i siostra wrócą z wsi. Przez dłuższą chwile zastanawiałem się co zrobić z moim nowym małym metalowym bóstwem jednak z myśli wyrwało mnie kolejne walenie, podniosłem przedmiot drżącymi dłońmi i schowałem go do kieszeni spodni. Mając gdzieś cały ten bałagan panujący tutaj jak najszybciej mogę kieruję się do drzwi. Bojąc się że to Niemcy po mnie przyszli wyjrzałem przez judasza a moje serce prawie stanęło w miejscu kiedy zobaczyłem że to Tadeusz maltretuje moje biedne drzwi. W tempie ekspresowym wycieram dłońmi swoją twarz całą mokrą od słonych łez i otwieram powoli drzwi. Tadeusz praktycznie mnie taranuje wpadając do mieszkania wyglądającego na złego

-Tadeusz...Co ty tutaj robisz?- Naciągnąłem rękawy swojej bluzki na dłonie po których zaczęły spływać stróżki krwi- Przyszedłem zapytać co ty do cholery odpierdalasz? Jebło cię do reszty żeby zachowywać się z taki sposób przy Hali?- Po jego głosie było słychać że jest zdenerwowany a ja już po raz kolejny tego dnia nabrałem ochoty na popłakanie się, oparłem się plecami o ścianę wystraszony jego nienawistnym spojrzeniem- Ale o co ci chodzi ja nic nie- Moją wypowiedz przerwał mi głośny i ironiczny śmiech Zośki- Przez ciebie Hala myślała że coś zrobiła i poszła sobie. A mi na niej zależy idioto!- Nie mogłem się już dłużej powstrzymywać przez co z moich oczu zaczęły lecieć łzy ponownie mocząc moją zaczerwienią od wielogodzinnego płaczu. "A mi na niej zależy idioto!" On mi właśnie powiedział że mu na mnie nie zależy.....

Nie jesteś mu potrzebny

Nie jesteś mu potrzebny

Nie jesteś mu potrzebny

Nie jesteś mu potrzebny


Musisz umrzeć

-A ja co jestem do cholery? pies! Jeszcze rano narzekałeś że za mną tęsknisz i wyciągnąłeś mnie na ten jebany spacer na który nawet nie chciałem iść! I już myślałem że ten dzień może być dobry bo spędzę go z moim najlepszym kurwa przyjacielem ale wtedy pojawiła się ONA ! I nagle kompletnie o mnie zapomniałeś zostawiając mnie w tyle! - Wydarłem się wyrzucając to z siebie, osunąłem się na ziemie siadając na niej i podkulając nogi do klatki piersiowej obejmując ją swoimi ramionami i wciskając twarz w swoje kolana próbując zagłuszyć tym swój szloch- Przestań histeryzować i ryczeć! Zachowujesz się jak nienormalny Rudy! A może nie tylko się tak zachowujesz a po prostu jesteś nienormalny co!?-

Nienormalny

Nienormalny

Nienormalny

Nienormalny


Zabij się słabeuszu

Głos z minuty na minutę stawał się coraz głośniejszy i coraz bardziej wyraźni - Wynoś się! Wynoś się kurwa stąd nie chce cię tu widzieć! Wyjdź z mojego domu!- Wstałem prawię się wywracając i podszedłem do chłopaka zaczynając okładać go pięściami na oślep. Znam go na tyle że wiem że jest zaskoczony moim zachowaniem i kompletnie nie wie co ma zrobić jednak po dłuższej chwili zastanawiania się złapał mnie za nadgarstki chcąc mnie powstrzymać jednak niestety złapał w miejsce gdzie zadałem sobie najwięcej ran. Krzyknąłem z bólu i wyrwałem mu ręce zatykając sobie dłonią buzie z której wydarł się okropny szloch bólu, mimo tego jak bardzo cierpię dalej obserwuje Zośkę -Boże Janek co jest ?- Nagle z wkurzonego wyrazu twarzy stał się zmartwiony i przestraszony nim zdążyłem wziąć ręce za siebie Tadeusz złapał mnie ponownie na rękę jednak już dużo delikatniej, chciałem mu ją wyszarpać jednak on mi na to nie pozwolił i podwinął rękaw mojej koszulki i przerażony wpatruję się w moją całą zakrwawioną pociętą rękę a ja jedynie wgapiam swój wzrok w podłogę ze wstydu że osoba na której tak bardzo mi zależ musi oglądać jak bardzo jestem słaby.

Nie zależy

Nie zależy

Nie zależy

Nie zależy

Nawet nie zaprotestowałem kiedy delikatnie wziął moją drugą rękę i na niej też podwinął jak najdelikatniej rękaw oglądając ją z każdej strony oceniając obrażenia- Janek.... Janeczku musimy to opatrzeć...- Jego głos jest taki... pusty a ja mam przez to ochotę popłakać się jeszcze bardziej chociaż wiem że to nie jest możliwe. Otworzyłem szeroko oczy kiedy poczułem jak silne ramiona obejmują mnie i przyciągają bardzo blisko przytulając mnie do siebie i głaszcząc delikatnie moje rudawe włosy- Coś ty ze sobą zrobił Rudy...?- Wtuliłem się w niego najmocniej jak mogłem nie wiedząc co mam mu powiedzieć i po prostu cichutko szlocham

Śmierć

Śmierć

Śmierć

Śmierć

-Ćsiii... Cichutko Rudy jestem tutaj... Tak bardzo cię przepraszam... Jestem takim idiotą- Poczułem delikatny pocałunek na czubku głowy dokładnie taki sam jaki ja często składałem na jego głowie kiedy był w rozpaczy- Tadeusz błagam pomóż mi rozpadam się...-

*Inna strona lustra* Kamienie na szaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz