*Stracona*

99 9 1
                                    

Szmaragd została stracona. 

Taką informację otrzymujemy podczas jednej ze zbiórek szarych szeregów. Mój świat sypie się jak domek z kart kiedy Tadeusz spokojnym głosem odczytuje list od siatki AK działającej w Auschwitz.

-"Wszyscy zostaliśmy zerwani na apel w środku nocy, zaprowadzili nas do szubienicy a ssmani na sam środek wytargali więźniarkę 2512, żołnierza o pseudonimie szmaragd. Włożyli jej szmate do ust jako knebel aby nie mogła krzyczeć a później założyli pętlę na szyję. Nie męczyła się długo od razu po zrzuceniu z stołka skleciła kark. Nie zabili nikogo innego, śmiejąc się nam w twarz najwyżej postawiony ssman powiedział że właśnie straciliśmy nadzieje na ratunek od AK. Kazali nam spalić jej ciało i wracać do baraków."-  Kończy czytać Zośka a jego ślepia kierują się na mnie. Trudno mi oddychać, przecież mieli ją odbić, mieli wyzwolić cały obóz ale już za późno oni wiedzą o naszych planach.

Jej już nie ma, jej już nie ma, jej już nie ma, jej już nie ma, jej już nie ma, jej już nie ma, jej już nie ma. 

-Nie możemy jej nawet pochować z honorami...- Mówi smętnie Alek co jedynie bardziej potęguje bólu rozdzieranego serca w mojej piersi.

-Musimy mieć szpiega w szeregach. Ktoś musiał powiadomić szwabów, że panujemy wyzwolenie.- Warczy pod nosem słoń, robi mi się ciemno przed oczami, ktoś z naszego otoczenia przyczynił się do tego że Szmaragd już nie ma, że już nigdy jej nie zobaczę, że nigdy nie założy rodziny, nie zobaczy końca wojny, nigdy nie będzie dane jej żyć w wolnej Polsce, w Polsce o, którą tak dzielnie walczyła. Biorę krok do tyłu i siadam na powalonej kłodzie starając się oddychać normalnie.

-Wiem że wam wszystkim jest trudno ale musimy się skupić na znalezieniu kreta. Ktoś chyba zapomniał że zdrada skazuję na śmierć, straciliśmy żołnierza i przyjaciółkę. Od tego do odwołania nie organizujemy żadnych akcji, nie możemy ryzykować drugiej takiej sytuacji. Możecie się rozejść.- Zakrywam twarz dłoniami, wszyscy rozchodzą się, snując się jak cienie samych siebie. Biorę głębokie wdechy. Co mam teraz zrobić? Jak mam wrócić do domu i powiedzieć rodzicom że Alka nie żyje? Jak mam spojrzeć w oczy jej matce i powiedzieć, że jej drugie dziecko straciło życie?

-Chodź zabiorę cię do domu Janek.- Do moich uszu dociera ciepły głos Tadeusza stojącego nade mną. Jeszcze jego mi brakowało...

-Zostaw mnie.- Odpowiadam drżącym głosem, pociągam nosem. Mam wrażenie że ostatnie miesiące tylko płaczę lecz teraz nie mam w czyich ramionach tego robić, Tadeusz mnie zostawił a Alki... jej już nie ma.

-Przestań się zachowywać jak dziecko Rudy, daj sobie pomóc.-

-To ty jesteś moim problemem Zośka! Przestań mieszać mi w głowie! Zostawiłeś mnie więc trzymaj się swoich decyzji i pozwól mi żyć na nowo. Ty miałeś być moim życiem a jedynie bardziej je zepsułeś! Myślałem że jesteś moim ratunkiem a jesteś jedynie moją zgubą!- Wykrzykuje dźwigając się szybko na równe nogi co zdecydowanie nie było mądre ponieważ tak szybko jak się podniosłem tak szybko upadłem na kolana. Tadeusz przerażony pada na kolana tuż obok mnie starając się pomóc mi wstać, wyszarpuje się z jego ramion z obrzydzeniem i mimo wielkich zawrotów głowy wstaję i zaczynam kierować się w stronę swojej kamienicy.

już raz go do siebie dopuściłem, drugi raz tego nie zrobię.

==============================

IM BAAACK. Witam was moje kamyki po baaaaardzo długiej przerwie, wiem że czekaliście więc możecie traktować to jako oficjalny powrót do naszych kochanych harcerzy, powoli zbliżamy się do końca tej historii więc przyszedł czas na angst. Przypominam również że Lusterko nie jest moją jedyną książką więc zapraszam do zajrzenia na mój profil.

Pamiętajcie o zostawieniu gwiazdki<3

Do następnego.

-Kira<33

*Inna strona lustra* Kamienie na szaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz