*Strach*

318 21 1
                                    

-Czy to konieczne?- Pytam patrząc w okno, słyszę jak Zośka chodzi po pokoju i raz po raz zbiera moje rzeczy do plecaka.

-Tak, szukają cię po całej Warszawie, nigdy nie wiadomo czy reszta szeregów nie wpadnie... Nigdy nie wiadomo czy Alka nas nie wyda. Musisz wyjechać, tylko jak Alek się poskłada tak że będzie mógł chodzić to do ciebie przyjedzie, zresztą Anka pojedzie z tobą. Nie martw się Janek.- Odpowiada Tadeusz a ja spinam się na wzmiankę o Szmaragd.

-Nie mów tak o niej.- Warcze pod nosem i podnoszę się powoli z łóżka, opieram się o krzesło stojące obok i biorę kilka głębokich wdechów. Mimo tego że od mojej wizyty na Pawiaku minęło już kilka tygodni nie wszystkie rany się zagoiły. Najgorzej jest z moimi żebrami, aż 4 z nich są połamane przez co każdy gwałtowniejszy ruch sprawia mi niebywały ból.

-Rudy dobrze wiesz że nie mówię tego żeby zrobić ci na złość, przestań zachowywać się jak dziecko. Nigdy nie wiadomo co jej zrobią i nigdy nie wiadomo co ona im powie.- Staje w miejscu i Zakłada ręce i na piersi wbijając we mnie wzrok.

-Po pierwsze nie wiedzą że jest związana z podziemiem i po drugie nie trzeba byłoby się bać gdybyś jej nie skazał na wywózkę.- Warcze w jego stronę złowrogo. Zdaje sobie sprawę że zawdzięczam mu życie ale oddałbym je byleby Alicja była bezpieczna. Z wielkim trudem ściągam za dużą na siebie koszulkę Tadeusza i rzucam ją w kąt, zabieram z krzesła swoją śnieżno białą koszulę i zakładam ją na ciebie, zaczynam powoli zapinać guziki jednak nie idzie mi to za dobrze przez odrętwiały palce. Mój dowódca i zarazem chlopak wzdycha i podchodzi bliżej, odsuwa moje dłonie od guzików i sam je szybko i sprawnie zapina.

-Zrobiłem to wszystko dla ciebie Janek.- Znów próbuje zacząć rozmowę, wywracam oczami. Zachowuję się jakbym tego nie wiedział, zachowuję się tak jakbym nie był mu za to wdzięczny.

-Możesz przestać?- Pytam zirytowany i ubieram powoli spodnie które pożyczył mi Paweł.

-Nie. Musimy nareszcie porozmawiać o tym wszystkim porozmawiać Janek.- Próbuje pokazać swoją wyższość nade mną a ja mam ochotę się roześmiać w głos.

-Nie mam zamiaru i ochoty z tobą rozmawiać Tadeusz.- Odpowiadam mu dokładnie tym samym tonem głosu, chłopak wzdycha ciężko i przeciera twarz dłońmi. Jestem w szoku kiedy łapię mnie mocno za ramię i przyciąga do siebie bliżej sprawiając mi ból aby zaraz potem podwinąć rękaw od koszuli pokazując zagojone blizny od żyletki pokryte żółtymi śniakami.

- Mało razy się o ciebie martwiłem jak debil? Nie możesz chociaż raz ze mną współpracować?!- Podnosi na mnie głos ewidentnie mając na myśli moment w którym chciałem umrzeć ze swoich własnych rąk. W oczach stają mi łzy mimo tego że tak bardzo nie chce żeby zaczęły płynąć. Mam ochotę odepchnąć go z całych sił i wyjść z pokoju ale on dalej zaciska dłoń na moim ramieniu, na tyle mocno że jestem pewien że jest już całe sine.

-Puść mnie.- Proszę go przez zaciśnięte gardło. Mój ukochany zaczyna mnie przerażać. Tadeusz jedynie zaczyna się śmiać, nie poznaję go, to nie jest mój Tadeusz.

-Bo co? Bo znowu się potniesz żeby wzbudzić we mnie litość? To już na mnie nie działa.- Prycha w odpowiedzi a ja już nie hamuję łez, jego słowa trafiają we mnie jak milion sztyletów, bolą bardziej niż jakakolwiek tortura jaką przeżyłem, bolą bardziej niż jego dłoń która z sekundy na sekundę zaciska sie coraz mocniej.

-Jesteś złym przyjacielem.- To jedyne co jestem w stanie z siebie wydusić przed wybuchem płaczu, czuje się tak jakbym tracił grunt pod nogami, tracił swoją jedyną bezpieczną przystań. Tadeusz puszcza mnie będąc w szoku przez moje słowa a ja po prostu osuwam się na podłogę, opieram plecy o łóżko a kolana podciagam pod brodę, zasłaniam głowę rękami, chce zniknąć. Nienawidzę siebie przez to że nie jestem w stanie powstrzymać się od takiej reakcji.

-Janek...- Słyszę jego głos ale wcale nie chce go słyszeć, zatykam dłońmi uszy. Niech to się już skończy. Czuję jak siada obok mnie a kiedy kładzie dłoń na moich plecach zaczyna brakować mi powietrza w płucach, nie mogę oddychać a mój umysł to czarna pustką wypełniona tysiącami złych głosów.

-Nie dotykaj mnie, nie dotykaj mnie, nie dotykaj mnie.- Powtarzam jak mantrę nieświadomie. Zaczynam łapczywie łapać powietrze w płuca dopiero wtedy kiedy czuję że nie ma go blisko, wiem że jest w tym samym pomieszczeniu ale z tej odległości mnie nie skrzywdzi, nie dosięgnie. To uczucie jest gorsze od tortur, jest gorsze od myśli że zaraz umrzesz. Bo w tym stanie czujesz że umierasz.
Nie wiem jak znalazłem się w Aucie Pawła wraz z siostrą Zośki, nie wiem czy z kimś rozmawiałem, nie wiem czy dostałem się tam o własnych siłach wiem tylko że Tadeusza nie było już blisko więc mogę czuć się już bezpiecznie.

---------
Wracam po dłuższej przerwie, jak podobał się wam rozdział? Co sądzicie o zachowaniu Tadeusza?
-Kira

*Inna strona lustra* Kamienie na szaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz