*Nostalgia*

254 20 2
                                    

Uśmiecham się słabo kiedy wchodzę do swojego pokoju, po kilku miesiącach Orsza nareszcie pozwolił mi wrócić do Warszawy w której robi się coraz bardziej gorąco. Całe miasto huczy o Powstaniu co jedynie denerwuje naszych okupantów którzy próbują stłamsić to jeszcze w zarodku jednak nie do końca im to wychodzi. Siadam na łóżku a pierwsze co przykuwa moją uwagę to zdjęcie z Alkiem i Zośką w ramce z pękniętą szybką stojące na szafce obok łóżka, wzdycham ciężko i biorę do rąk ową ramkę i otwieram ją wyciągając zdjęcie, przez chwile wgapiam w nie swoje ślepia i z wielkim bólem serca rozdzieram je na pół, część ze mną i Alkiem wkładam z powrotem do ramki i odstawiam ją na miejsce nie przejmując się tą felerną szybką która prawdopodobnie pękła podczas mojego aresztowania, a część z Zośką drę na małe kawałki słysząc w głowie ponownie te wszystkie słowa które wypowiedział kiedy mnie zostawił. Jest mi trudno, wiem że jeszcze przez długi czas będzie ale wiem że musze skupić się teraz na walce, na przetrwaniu i na mojej rodzinie która cudem uniknęła śmierci podczas mojego aresztowania. Wzdycham cicho i zaczynam pakować swoje rzeczy do średniej wielkości kufra, jest mi przykro że musimy opuścić miejsce w którym się wychowałem jednak to będzie dla nas bezpieczniejsze, nie możemy tu zostać to kwestia czasu kiedy gestapowcy znowu zrobią nalot a ja wiem że tym razem nam nie darują. Nie chce umierać w taki sposób, nie chcę umierać żałośnie już wystarczy że moje życie jest żałosne. Jeśli mam umrzeć to tylko tak aby przyczyniło się to do odzyskania naszej pięknej Polski. Jestem na siebie wściekły że przez moje samopoczucie i... związek z Zośką zapomniałem o co walczymy, czuje się jak największy samolub na tej planecie. Żałuje że nikt mi nie strzelił w ten pusty łeb na początku tego wszystkiego abym po prostu skupił się na walce, przez to wszystko straciliśmy tyle okazji do utrudnienia życia Niemcom.

spokojnie wkładam najpotrzebniejsze rzeczy do kufra, nie chce się śpieszyć bo wiem że na sto procent zapomniałbym czegoś ważnego. Uśmiecham się czule kiedy znajduje zdjęcie z Carverem i szmaragd i naglę uderza mnie niebywała nostalgia. Co się stało z naszymi życiami? Carver nie żyje już tyle czasu, a Alka jest w obozie i nawet nie wiem czy dalej żyje. Ja tkwię tu w samotności mimo tego iż otacza mnie dużo ludzi. Wojna zabrała mi bliskich i tego nigdy nie wybaczę szwabą. Oni nie zniszczyli tylko Polski jako kraju oni zniszczyli Polaków, ich rodziny, miłości i przyjaciół. Świat im tego nie zapomni a my nie pozwolimy aby zapomniał.  

Rozglądam się po pokoju który widział każdy mój upadek i każdy mój triumf od mojego dzieciństwa i czuje dziwny spokój, mam wrażenie że właśnie coś się kończy mimo tego iż to tylko betowe ściany które chroniły mnie od zimna i gorąca. Jest mi dziwnie ale z drugiej strony ten pokój przez ostatnie miesiące kojarzył mi się tylko z bólem, cierpieniem, krwią i Tadeuszem. Może ta zmiana pozwoli mi uciszyć ten okropny głos w mojej głowie, może dzięki temu stanę nareszcie na nogi i wrócę do bycia Jankiem Bytnarem a nie cieniem Janka Bytnara który chce umrzeć.

-------------------------------------------------------------

Po dość długiej przerwie wracam do pisania, nie obiecuje że rozdziały będą regularnie ponieważ liceum, moja wena i samopoczucie często ze sobą nie współgrają jednak postaram się w ciągu najbliższego roku zakończyć tą książkę.

Janek zaczyna wychodzić na prostą... a przynajmniej tak mu się wydaje a co wy o tym myślicie?

Pamiętajcie o gwiazdce i komentarzach <3

-Kira

*Inna strona lustra* Kamienie na szaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz